poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 8

"Dziś właśnie skończył się mój świat "
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

#Hana
Razem z Niall'em wróciłam do wcześniejszego życia. Teraz możemy cieszyć się sobą, nie licząc minut, które razem spędzamy. Wreszcie nasze życie jest takie, jak u innych zakochanych par. Niall jak najęty codziennie mówi o ślubie i weselu. Musze przyznać, że jak na faceta to ma bujną wyobraźnię i mnóstwo pomysłów. Bardzo często, kiedy wracam z pracy zastaje Niall'a siedzącego przy stole razem z Dorothy, którzy zapisują w zeszycie swoje pomysły. Horan napisał wstępną listę gości. Mój narzeczony jest bardziej zainteresowany naszym ślubem niż ja, co prowadzi do zabawnej wymiany zdań między nami. Niall twierdzi, że zamieniliśmy się duszami jeśli chodzi o ślub.

-Wiesz, co dzisiaj wymyśliłem? -zapytał Niall, kiedy leżałam już w łóżku i czytałam książkę przy zapalonej lampce.
-Kolejny ślubny pomysł? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie spoglądając na jego twarz spod książki.
-Tak -powiedział Niall.
-Zamieniam się w słuch -rzekłam zamykając książkę, wcześniej zaznaczając fragment, na którym skończyłam.
-Wyjedziemy gdzieś i pobierzemy się na jakieś plaży. Tylko ty i ja.
-A rodzice, przyjaciele?
-Ich nie będzie. Powiemy im po fakcie -powiedział Niall
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Rodzice się wściekną. -zauważyłam.
-Nie potrzebuje nikogo żeby wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej. Wystarczy mi tylko twoja obecność .
-To może ksiądz też jest zbędny? Wiesz co kochanie? Myślę, że gdybyś mógł to sam byś nas ożenił.

-Hana to nie jest głupi pomysł. Mamy piękny marcowy wieczór...
-Ziemia do Niall'a. Jesteśmy na ziemi, nie w kosmosie. Buuu- zaczęłam machać rękami przed twarzą Niall'a, żeby przywrócić do rzeczywistości.
-Co? -chłopak złapał mnie za nadgarstki.
-Twoja ekscytacja ślubem zaczyna mnie przerażać. Dopiero co przejęłam twoje oświadczyny, a ty bez przerywy o tym gadasz.
-Chcę żebyś w końcu została moją żoną, bo wtedy będziesz tylko moja, a teraz ktoś może mi cię odebrać.
-Skarbie, nie interesują mnie inni faceci, poza jednym Irlandczykiem, który myśli tylko o jednym. -powiedziałam składając pocałunek na ustach chłopaka.

Niall jedną dłonią gładził mój policzek, a drugą włożył pod moją koszulkę, przesuwając ją po moich ciepłych plecach, co sprawiało mi przyjemność i powodowało, że motylki w brzuchu się odezwały. Nie przerywając pocałunku położyłam się na plecach.

-Ciii..-szepnął Niall, przerywając pocałunek kładąc palec na moich ustach.

Po chwili zaczął całować moją szyję, dekolt, aż zrobił mi malinkę.

***
Miałam dzisiaj wiele pracy. Nowa kampania reklamowa, którą się zajmowałam musiała zostać zrealizowana wcześniej niż przypuszczano. Musiałam się wszystkim zająć, żeby kampania była gotowa na czas. Ciężko było mi przesunąć następny projekt, gdyż gonią nas terminy przez to,że nikt nie miał nad tym kontroli, kiedy moja poprzedniczka odeszła. Odkąd zaczęłam pracować na tym stanowisku, starałam się ogarnąć cały ten chaos.
Po południu, kiedy nadzorowałam prace nad jedną z kampanii, zaczął dzwonić mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz urządzenia. Dzwonił Mark Owen. Przesuwając palcem odebrałam połączenie.

-Witaj Mark -przywitałam byłego szefa.
-Jesteś jeszcze w pracy? -zapytał Mark
-Tak, stało się coś?
-Musimy porozmawiać. Będziesz mieć dziś czas?
-Pewnie, że tak. -zerknęłam na zegarek -Jeśli ci pasuje to mogę być w kancelarii za jakieś trzy godziny.
-Okey, może być. Do zobaczenia.- Owen się pożegnał.

Zrobiłam to samo po czym zakończyłam połączenie i wróciłam do przerwanego zajęcia. Kolejne godziny minęły bardzo szybko. Kiedy skończyłam prace, wsiadłem w samochód i pojechałam do kancelarii. Droga zajęła mi prawie godzinę, ponieważ o tej porze w Manchesterze panuje duży ruch i są korki. Strasznie tego nie lubię,ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Gdy po prawie 60 minutach dotarłam pod budynek kancelarii, zaparkowałam auto na parkingu po czym chwyciłam torebkę, która leżała na siedzeniu obok i zamykając auto skierowałam się do wejścia. Akurat winda była na parterze więc weszłam do niej, naciskając odpowiedni guzik z numerem piętra, na którym mieściła się kancelaria. Po kilku minutach spędzonych w windzie wysiadłam z niej i skierowałam się w stronę gabinetu byłego pracodawcy. Po drodze minęłam się z sekretarką.

-Hej, mogę? -zapytałam wcześniej pukając do drzwi.
-Tak, chodź. Napijesz się czegoś? Może kawy? -zapytał Owen
-Nie dziękuję. Woda z cytryną mi wystarczy. -odrzekłam
-Proszę.-mecenas podał mi szklankę z wodą
- Znów chodzi o Jennifer, prawda? -zapytałam domyślając się.
-Tak, jej adwokat kolejny raz prosił o spotkanie.
-Dobrze wiesz,że nie chce się z nią widzieć. Nie jestem na to gotowa . Powiedz, że się nie zgadzam.
-Próbowałem,ale jej adwokat nalegał. Prosił, żebym z tobą porozmawiał. Nie mogę na ciebie naciskać sama musisz zdecydować, czy chcesz się spotkać z Jennifer.-powiedział Mark
-Nie wiem co zrobić. Może powinnam się zgodzić, w końcu wciąż odmawiam, a z drugiej strony nie mam ochoty na spotkanie z Jennifer. A ty co byś mi radził? -zapytałam
-Na twoim miejscu poszedłbym dla świętego spokoju. Hill bardzo chce cię zobaczyć.-powiedział Mark-Chcesz to będę ci towarzyszyć, jeśli się boisz.
-Dziękuję. Nie jestem przekonana co do tego pomysłu, ale niech jej będzie. Spotkam się z nią - powiedziałam.
-Czyli się zgadzasz?
-Tak. Możesz zadzwonić do jej adwokata i umówić się na konkretny dzień. -rzekłam

Owen sięgnął po telefon i zadzwonił do pełnomocnika Hill. Rozmowa trwała niecałe 10 minut. Nie skupiałam większej uwagi na padające słowa. Myślami byłam gdzie indziej.

-Możesz spotkać się z nią jutro o 16:00, pasuje ci?
-Tak -powiedziałam obojętnie.
-Będzie dobrze. Jesteś bezpieczna. Jennifer cię nie skrzywdzi, możesz mi zaufać. -Owen pocieszał mnie, gdyż miałam obawy przed spotkaniem. Bałam się.
-Jest pod opieką specjalistów -przyznałam po krótkiej chwili.

Rozległo się pukanie do drzwi. Do gabinetu wszedł Harry.


-Mark przyniosłem ci dokumenty do przejrzenia...Przeszkadzam? -zapytał Styles.

-Nie. Wejdź -odpowiedziałam.
-Właściwie to już skończyliśmy. -oznajmił Mark.
-Na mnie już czas -stwierdziłam wstając z krzesła i kierując się ku drzwiom.
-To jutro o 15:45 spotykamy się przed zakładem okey?
-Tak. Do zobaczenia -powiedziałam wychodząc.

Szłam prosto do windy, kiedy Harry złapał mnie za ramię. Zatrzymałam się.

-Myślałaś,że uda ci się wyjść bez pożegnania? Nie ładnie tak postępować -zażartował Harry.
-Nie chciałam przeszkadzać ci w pracy. -stwierdziłam
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz , jesteś moją ulubioną przyjaciółką -oznajmił Harry. -O co chodzi z tym zakładem? Czy to jest to o czym ja myślę?
-Zależy co masz na myśli.
-Uległaś Jennifer tak? Myślałem, że to zamknięty rozdział
-Odwiedzę ją tylko raz. Zobaczę co ma mi do powiedzenia, podobno to coś ważnego.
-Ciekawe co takiego może chcę chcieć taka wariatka jak ona.- powiedział Harry.
-Jennifer jest chora Haroldzie.-przypomniałam
-Przez nią prawie umarłaś. Co jeśli wymyśliła coś innego? Nigdy nie wiadomo jakie myśli krążą jej po głowie.
-Nie będę tam sama. Mark ze mną pójdzie. A w środku ktoś będzie. Nie ma szans, żeby mnie zaatakowała.
-Okej. Uważaj na siebie. Mogę do was wpaść jutro na piwo?
-Jasne, Niall się ucieszy.- powiedziałam, po czym pożegnałam się z przyjacielem.

***
#Niall
Jedliśmy kolacje. Tylko ja i Hana. Dziewczyna była nieobecna podczas posiłku. Prawie wcale się nie odzywała i mało co zjadła. Zmartwiłem się, bo dawno nie widziałem Hany w takim stanie. Zawsze była uśmiechnięta i pełna życia. Nie dawało mi to spokoju. Postanowiłem zapytać co się stało.

-Kochanie, wszystko w porządku? - zapytałem chwytając jej prawą dłoń.
-Tak.- powiedziała spoglądając na mnie.
-Na pewno? -zapytałem, żeby mieć pewność.
-Jutro mam spotkanie z Jennifer. Bardzo nalegała, jej adwokat powiedział, że to coś ważnego.-oznajmiła Hana i wypuściła powietrze z płuc.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?
-Nie wiem. Czuję, że powinnam, choćby przez wzgląd na naszą długą przyjaźń.-westchnęła,
-Mogę ci towarzyszyć jeśli chcesz. Wezmę wolne. -powiedziałem.
-Nie trzeba Niall. Dam sobie radę. Mark będzie mi towarzyszył, sam mi to zaproponował. -powiedziała.-Przytul mnie, najmocniej jak potrafisz. -rzekła.

Podniosłem się z krzesła i natychmiast spełniłem prośbę narzeczonej. Objąłem ją swoim ramieniem i pocałowałem w czoło. Wiem, że Hana mnie teraz bardzo potrzebuje.

#Hana
Denerwowałam się przez spotkaniem z Jennifer. W pracy nie mogłam się na niczym skupić, myślami byłam gdzieś daleko. Co chwila zerkałam na zagadek, czas płynął tak szybko. Choć było to trudne postanowiłam pozbyć się jakichkolwiek myśli i skupić się na moich obowiązkach.
Punktualnie o 15:45 zaparkowałam auto przed zakładem psychiatrycznym. W oddali przy bramie stał Mark. Wyjęłam kluczyk ze stacyjki, po czym chwyciłam torebkę i wyszłam z auta zamykając drzwi. Podążyłam w stronę adwokata. Przywitaliśmy się i oboje weszliśmy za bramę.Wewnątrz nie było zbyt dużo ludzi. Szliśmy wzdłuż długiego korytarza. Mijałam pokoje, w których mieszkali ludzie chorzy psychicznie. Ściany były pomalowane na niebiesko. Kiedy dotarliśmy pod właściwe drzwi zatrzymałam się. Wyjęłam z kieszeni kurtki telefon, który wyciszyłam, bo nie chciałam,żeby ktoś przeszkadzał mi w rozmowie. Z trudem mogłam utrzymać telefon w ręku, gdyż dłonie mi się trzęsły. Mark widząc to zaczął mnie uspokajać i pocieszać. Zasugerował, że możemy zawrócić, skoro nie jestem na to gotowa. Od razu zaprotestowałam, chociaż się bałem, gdyż cały czas miałam przez oczami obraz Jennifer z bronią w ręku, którą celuje prosto na mnie. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do pomieszczenia. Pokój był dość duży, wszędzie ustawione były ustawione kwadratowe stoły i cztery krzesła stojące przy rogach stolika. Ściany były pomalowane na szaro ,a w okna były zakratowane. Byłam przyzwyczajona do takich widoków, gdyż kiedy byłam jeszcze adwokatem kilka razy odwiedzałam klientów kancelarii w areszcie. W zakładzie psychiatrycznym było niemal identycznie. Podeszłam do stolika, przy którym siedziała Jennifer. Ubrana była w czarny dres,miała lekki makijaż a czarne długie włosy związane w kucyk. Kiedy mnie rozpoznała natychmiast wstała.

-Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść. -powiedziała podając mi prawdą.
-Chciałaś mi coś powiedzieć więc jestem -odpowiedziałam podając jej swoją dłoń, po czym zajęłam miejsce na przeciwko Jennifer.
-Nie wiem jak mam cie przepraszać, nie wiedziałam co robię -Hill zaczęła się tłumaczyć -Przeze mnie mogłaś zginąć.
-Tak się nie stało, żyję -powiedziałam, gdyż za bardzo nie miałam pojęcia co mam jej odpowiedzieć.
-Jak się czujesz? Uszkodziłam ci wątrobę.
-Lepiej, na szczęście obyło się bez przeszczepu. A ty jak się trzymasz?-zapytałam, bo nie byłam na tyle chamska,żeby się nie zainteresować.
-Ciężko mi. Nie potrafię się z tym pogodzić co ci zrobiłam. Kiedy powiedzieli mi co próbowałam zrobić nie mogłam w to uwierzyć - z oczu Jenny zaczęły wydostawać się łzy.-Jest jeszcze coś o czym powinnaś wiedzieć.
-Co takiego? Twój adwokat mówił, że to coś ważnego.
-Bo widzisz nie jestem chora tylko psychicznie. Mam HIV'a.-powiedziała Jennifer i zaczęła płakać.
-Przykro mi. Nie wiem co powiedzieć.-odruchowo złapałam Hill za rękę,
-Hana, to nie wszystko. Być może ty też jesteś chora.
-Jak to? -patrzyłam w oczy Jennifer z przerażeniem.
-Wtedy, k..kiedy cię porwałam, to t-o podawałam ci narkotyki, żebyś spała. Z jednej strzykawki. Wszyscy braliśmy. Ja, ty, oni. Razem.
-Nie -zaprzeczyłam - To prawda, kłamiesz! -kręciłam tylko głową.
-Przepraszam tak strasznie cię przepraszam -Jenny szlochała.
-Wiesz co ty zrobiłaś?! Jak mogłaś!-krzyknęłam
-Przepraszam, może się nie zaraziłaś.-powiedziała
-Nie chce tego dłużej słuchać! Chcę stąd wyjść -powiedziałam do strażnika
-Zostań Hana! -Jennifer złapała mój nadgarstek
-Mało ci? Już raz zniszczyłaś mi życie!-krzyknęłam po czym wyrwałam się z jej uścisku, zabrałam kurtkę  i wyszłam z pomieszczenia. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale przytuliłam się do Marka i pozwoliłam łzom płynąć.

** *
Wstałam wcześnie rano. Postanowiłam, że pójdę zrobić badania na obecność wirusa HIV. Nie powiedziałem jeszcze nic Niall'owi, zrobię te badania w tajemnicy przed nim. Nie chce żeby się matwił. Żeby dochować sekretu udałam się na badania do innego szpitala. Tam pobrali mi krew i kazali czekać na wyniki, które miały być gotowe po południu.
Podczas przerwy obiadowej dostałam telefon,że są wyniki i czekają do odbioru w recepcji. Poprosiłam o wolne na resztę dnia, gdyż nie sądziłam,że będę w stanie się skupić.
Kiedy tylko dotarłam do szpitala i podałam kobiecie swoje nazwisko natychmiast odnalazła moje wyniki. Podziękowałam dziewczynie po czym wzięłam brązową kopertę. Oddaliłam się od recepcji i drżącymi rękoma otworzyłam kopertę. Wędrowałam wzrokiem w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które od wczoraj było w mojej głowie.

-"Wyniki testu na obecność wirusa HIV jest pozytywny"-przeczytałam grube litery.

W tym momencie świat się zatrzymał. Nie pamiętam jak znalazłam się w aucie. Wiem tylko, że łzy płynęły z moich oczu tak mocno, że obraz drogi mi się zamazywał. Nie mam pojęcia dlaczego,ale pojechałam na cmentarz. Na stoisku znajdującym się przed wejściem kupiłam czerwony znicz. Szłam przed siebie alejką. Widziałam ludzi, którzy sprzątali groby swoich bliskich i przyszli się za nich pomodlić. Kiedy szłam drugą momentalnie skręciłam w rząd ,w którym spoczywały dusze małych dzieci. Stanęłam przy jednym z nich. Był zaniedbany. Stwierdziłam,że go uprzątnę. Zaczęłam zgarniać dłonią opadłe i wyschnięte liście. Z torebki wyjęłam nawilżanie chusteczki, które należały do Nick'a, a ostatnim razem zapomniałam ich wyjąć. Gdy wyczyściłam grób, pożyczyłem od przypadkowego przechodnia zapałkę, po czym postawiłam palący się znicz. Nie pamiętam ile czasu spędziłam nad grobem dziecka.
Potem poszłam do parku, który znajdował się niedaleko cmentarza. Kiedy znalazłam wolną ławkę usiadłam na niej. W ręku cały czas trzymałam kopertę. Wyjęłam wyniki ponownie i patrzałam w nie i płakałam, tak, że część moich łez znalazła się na wydruku. Zaczęłam zastanawiać się co teraz.

"Dziś właśnie skończył się mój świat "
"Jest czarno i rozpaczliwe źle. "
"Miałam plany, marzenia, nadzieje. "
'Chciałam wyjść za mąż. Mieć z Niall'em gromadkę dzieci "

Wraz z przypływem kolejnych myśli płakałam coraz mocniej. Ta myśl bolała mnie najbardziej.

"Umieram. HIV jest wyrokiem "

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Nie wytrzymałam i dodałam rozdział. Drama time rozpoczęta. Jak zwykle wszystko przez Jennifer. Czy tym razem Hill doprowadzi do śmierci Hany? Jeśli tak to co teraz? Która pierwsza pożegna się z życiem? ( wiem to się leczy i nie trzeba zaraz umierać ).
I pytanie. Co ze ślubem? Jak zareaguje Niall i inni jeśli poznają sekret?
Komentujcie proszę, bo to niesamowicie motywuje i pokazuje, że nadal chcecie to czytać 
Zapraszam również na Wattpada, bo tam również zaczęłam publikować :)
Następny rozdział będzie w weekend.
Buziaki @angelharry99

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 7

"Zakochałaś się w Lou"
#Niall
Kolejny dzień przywitałem bardzo pięknym widokiem. Obok mnie słodko spała moja narzeczona. Jak to pięknie brzmi narzeczona. Nadal nie mogę w to uwierzyć, wszystko za szybko się dzieje. Pamiętam jak spotkaliśmy się w kancelarii i nie potraktowałem jej zbyt dobrze. Wtedy nie pomysłabym, że za dwa lata będę planował z Haną wspólną przyszłość.
Pocałowałem moją wybrankę w policzek, poruszyła lekko głową, ale oczu nie otworzyła. Podroczyłem się z Haną w podobny sposób, w końcu mi uległa.

-Dzień dobry kochanie. -przywitałem ją szerokim uśmiechem.
-Dzień bardzo dobry -odrzekła, na jej twarzy gościł uśmiech, przez co na chwilę zapomniałem, że jest chora i musi zażyć antybiotyk.
-Nie mogę w to uwierzyćm że nie jestem już twoją dziewczyną, tylko kimś znacznie więcej.
-Mam rozumieć, że wczorajszy wieczór się udał?
-Tak, zapamiętam ten dzień do końca życia, a pierścionek jest cudowny. Nigdy się z nim nie rozstanę. Musiał sporo kosztować. -stwierdziła.
-To już zostaw mnie.
-Niall miałam dziś sen, bardzo piękny, z tobą w roli głównej. -powiedziała Hana
-Niech zgadne. Nasz ślub?
-Skąd wiedziałeś?-zapytała
-To akurat było dosyć proste. Cały czas się uśmiechasz, i nigdy nie byłaś bardziej szczęśliwa.
-Tak się czuje. Jakbym nabrała wiatru w żagle -oznajmiła.
-Ja jestem szczęśliwy dwa razy bardziej, bo się zgodziłaś.
-Bo cię kocham. -rzekła

Przez jakiś czas droczyliśmy się kto kogo bardziej kocha. Wkrótce oboje zgłodnieliśmy. Wstałem, ubrałem jedynie bokserki i udałem się do kuchni aby zrobić śniadanie.

#Hana
Kiedy Niall opuścił sypialnie przewróciłam się na bok okrywając kołdrą moje nagie ciało, które skutkowało tym co wczoraj się wydarzyło. Dopadł mnie kaszel, co pozwoliło mi stawić czoła teraźniejszości. Mój tata kiedy się dowie, że wychodzę za mąż może się zdenerwować. Postanowiłam narazie się tym nie martwić. Wstałam z łóżka, włożyłam na siebie piżamę, wsówając na stopy czarne balerinki, kapcie. Następnie postanowiłam dołączyć do Niall'a. Kiedy schodziłam na dół czułam zapach grzejących się grzanek.

-Ładnie pachnie -przyznałam stając obejmując chłopaka wokół jego talii od tyłu.
-I dobrze smakuje.
-No w końcu mam przed sobą Master Chef'a.
-Jeszcze nie wygrałem.-powiedział Niall.
-Przekonamy się w sobotę.
-Nie przypominaj mi o tym, ok?
-Boisz sie ?
-Nie.
-Dlaczego unikasz tego tematu? -zapytałam.
-Nie chce, żeby nasze życie się zmieniło. Chcę normalnego życia, dla ciebie, dla naszych rodziców i dzieci. Sława mnie nie interesuje.-przyznał - Ten program od początku traktowałem jako rozrywkę. Nie sądziłem, że tak daleko zabrane.
-Rozumiem, będzie dobrze. -potargałam blond włosy chłopaka, które i tak były już w nieładzie.
-Co tak ładnie pachnie? -zapytała Dorothy, która pojawiła się w kuchni.
-Są grzanki siadaj z nimi. -oznajmiłam, po czym zajęłam miejsce przy jednym z krzeseł.
-Dzięki. -odparła, powtarzając mojączynność.
-Bardzo proszę, to dla ciebie , a to dla ciebie. -powiedział Niall podając nam talerze z kanapkami. -A dla ciebie specjalny zestaw -Horan wręczył mi antybiotyk.

Po wspólnym śniadaniu Niall musiał pojechać do szpitala, gdyż pilne go potrzebowali przy operacji pacjenta przywiezionego z wypadku. Chłopak nie miał ochoty na powrót do szpitala. Niestety taki już jest zawód lekarza. Kiedy Niall'a nie było w domu wzięłam się za pogaduchy z Dorothy. Uwielbiam spędzać z nią czas. Bardzo interesował mnie wczorajszy wieczór mojej przyjaciółki.

-Jak było na randce? -zapytałam kiedy piłyśmy herbatę. Siedziałam w fotelu z podkulonymi nogami w ręku trzymając kubek z pracującym płynem.
-To nie była randka, Hana. Louis zaprosił mnie do kina.- odpowiedziała
-Żałujesz, że poszłaś z Tomlinson'em?
-Nie, podobało mi się. Lubie spędzać z nim czas.
-Lou to fajny chłopak, gorący ochroniarz -zaczęłam się śmiać, prawie oblewając mój szary dres, który miałam na sobie.
-Jest przystojny i męski, a jego uśmiech...-Dorothy zaczęła wyliczać.
-Dorti no nie wierzę! Zakochałaś się w Lou.
-Nie prawda.-zaprzeczyła.
-Rumienisz się - zauważyłam.
-Oj no dobra. Louis wpadł mi w oko. Czasem wyobrażam sobie czy może coś być między nami, ale to raczej przyjacielska relacja. Nic więcej.
-Nie mów tak. Prędzej czy późnej zaczniecie ze sobą chodzić.
-Chciałabym, ale Louis ma kogoś. Powiedział mi wczoraj kiedy odprowadzał mnie do domu.
-No coś ty. Niall mi nic nie wspominał,a Lou traktuje jak brata . Tak samo jak on jego.
-Nie gadajmy już o mnie. Lepiej powiedz jak ty spędziłaś wieczór z Niall'em.
-Było bardzo romantycznie. Niall mi się oświadczył -wyciągnęłam rękę pokazując piersionek.
-Wow! Jest śliczny. Zazdroszczę ci. Od zawsze wam kibicowałam.
-Nie spodziewałam się, że to wydarzy się tak szybko -powiedziałam.
-Teraz będzie już tylko lepiej. -odpowiedziała Dorothy- Zorganizuje ci wieczór panieński, jeśli mogę oczywiście.
-Nie myślałam jeszcze nad tym, ale dziękuję -oznajmiłam.

Rozmawiałyśmy z Dorothy o moim ślubie z Niall'em cały wieczór, dopóki nie wrócił Horan. Patterson miała mnóstwo szalonych pomysłów co do uroczystości.
***
Jai poprosił mnie żebym zajęła się dzisiaj Nick'iem. Razem z Isabel wybrali się na wycieczkę do Londynu, chcąc trochę pozwiedzać miasto. Zgodziłam się, ponieważ uwielbiam mojego bratanka i z chęcią się nim opiekuje. Zbliżał się wieczór, więc przygotowywałam kolację w kuchni, a Niall w tym czasie zajmował się Nick'iem.

-Kochanie kolacja gotowa -zawołałam blondyna.

 Niall zszedł na dół, trzymając na rękach chłopca. Wzięłam malca na swoje ręce i posadziłam na kolanach, żeby dać mu mleko.

-Wyglądamy jak rodzina -stwierdził Niall, kiedy jedliśmy.
-Oj przestań.
-Postarajmy się o nasze dziecko, spodobało mi się to.-rzekł Niall.
-Nie tak prędko. Najpierw weźmiemy ślub, nie chce iść doołtarza z brzuchem. -powiedziałam
-Okej.

Zaczął dzwonić mój telefon. Niall podał mi urządzenie. Odebrałam połączenie od Jai'a, przekładając telefon do ucha, cały czas karmiąc Nick'a.

-Nie martw się, zaopiekuje się Nick'iem. Niall zaraz do was przyjedzie. -powiedziałam kończąc rozmowę.
-Kochanie wszystko w porządku? -zapytał Niall
-Brat miał wypadek. Jai jest trochę potłuczony, ale z Isabel jest gorzej -powiedziałam ze łzami w oczach. -Mógłbyś do nich pojechać, są w twoim szpitalu?
-Jasne, Jai potrzebuje wsparcia, a co z tobą? Poradzisz sobie?
-Tak dam sobie radę. Niebawem Dorti wróci z pracy to pomoże mi w razie czego. Zadzwoń, kiedy będziesz coś wiedział.-powiedziałam wycierając łzy.
-Będzie dobrze. Zadzwonię zaraz kiedy czegoś się dowiem -rzekł Niall ubierając się.

Stałam na przedpokoju trzymając dziecko i przyglądałam się ruchom Niall'a. Kiedy Niall był gotowy na pożegnanie pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi.

***

Dochodziła północ. Niall cały czas był w szpitalu razem z moim bratem. Z Isabel nie było tak źle jak wcześniej przepuszczali lekarze. Siedziałam z Dorothy w salonie, bo nie mogłam zasnąć, martwiłam się o bratową, a w dodatku ktoś urządził sobie imprezę. Rozmawiałam z Niall'em kiedy Dorothy przyszła do mnie z płaczącym na rękach chłopcem.

-Musiał obudził się przez tą muzykę -powiedziała Doris
-Kto normalny urządza imprezę w środku tygodnia? -powiedziałam próbując uspokoić dziecko
-To chyba ten nowy sąsiad, który mieszka wyżej. Widziałam go ostatnio, zaczepił mnie i zapraszał na kawę. Jest bardzo bezpośredni.
-Wiesz jak ma na imię? -zapytałam chcąc potwierdzić moje przepuszczenia, bo domyślałam się o kogo może chodzić.
-Tak. Ma na imię Liam.-odpowiedziała
-Znam go, wiele razy, wpadłam na niego. Denerwuje mnie jego zachowanie , oh. Teraz obudził dziecko. -powiedziałam do Dorti-Nie płacz kochanie -powiedziałam do Nick'a.

Próbowałam uspokoić chłopca, lecz na marne. Muzyka dudniła bardzo głośno, że przeszkadzało to mnie, a co się dziwić rocznemu dziecku.

-Pójdę do niego i go uciszę. Głowa mnie zaczyna boleć od tego hałasu. Czuję się jak w klubie -powiedziała przyjaciółka.
-Ty zostań, ja pójdę -rzuciłam
-No dobrze, daj mi Nick'a.
-Idę z nim. Niech wie,że nie tylko mnie to przeszkadza. Dziwię się tylko, że nikomu innemu to nie przeszkadza - powiedziałam wkładając kapcie, po czym wyszłam na klatkę schodową i poszłam na górę.

Kiedy znalazłam się pod właściwymi drzwiami zaczęłam pukać do drzwi. Gdy to nie dawało skutku, dzwoniłam dzwonkiem. Tak naprawdę nie miałam ochoty na spotkanie z Liam'em i jego złośliwe komentarze. Musiałam przeboleć ten stan, jeśli chciałam, aby zagościł spokój i Nick jak i ja z Doris mogły spokojnie iść spać. Po jakiś czasie właściciel mieszkania otworzył drzwi.

-Impreza tylko dla pełnoletnich -powiedział Liam opierając się o framugę drzwi.
 -Wiesz która jest godzina?! Dziecko przez twoją głośną muzykę nie może spokojnie spać - powiedziałam podniesionym głosem, żeby nie wystraszyć Nick'a, który i tak był już wystraszony całą sytuacją. W dodatku był senny i przecierał rączkami swoje oczka.
-Przepraszam -wybełkotał Liam.-A może wpadniesz, jest jeszcze piwo, starczy i dla ciebie.
-Nie dziękuję. Grzecznie cię proszę o ściszenie muzyki. Inaczej będę zmuszona wezwać policję.
-Grozisz mi? Niezła z ciebie zawodniczka.- rzucił do mnie Liam
-Daje ci 10 minut, rozumiesz? -powiedziałam na odchodne.

Zrobiłam kilka kroków w stronę schodów prowadzących na dół, lecz zawróciłam. Liam stał tak jak wcześniej i patrzył się na mnie.

-Jeśli chcesz bawić się do rana, to istnieje pełno takich klubów z dobrą muzyką i mnóstwem alkoholu. Tam nikt nie będzie się ciebie czepiał.-powiedziałam.

Wróciłam do mieszkania. Liam posłuchał się mnie i natomiast ściszył muzykę. Mogłam w ciszy nakarmić Nick'a i ponownie go uspać . Byłam tak zmęczona dzisiejszym dniem, że nie czekałam na powrót Niall'a tylko zwyczajnie zasnęłam z malcem w sypialni.

#Dorothy
Nadeszła upragniona sobota. Dzisiaj nagrywają finałowy odcinek do Master Chef'a i okaże się czy Niall wygra program i wyda książkę z własnymi przepisami. Razem z Haną i Louisem reprezentujemy przyjaciół Horan'a, ponieważ jego rodzice nie mogli przyjechać. Będą śledzić losy syna w telewizji. Denerwuje się, gdyż nigdy nie uczestniczyłam w programie telewizyjnym, a tym bardziej transmitowanym na żywo. Przez całe popołudnie razem z Haną przygotowywałyśmy się na wieczór. Przyjaciółka zdecydowała się na białą sukienkę do kolan i czarne szpilki. Ja natomiast włożyłam małą czarną. Kiedy nadeszła właściwa godzina zadzwoniłam po taksówkę i udałyśmy się w ustalone miejsce, po drodze zgarniając Louisa. Niall cały dzień spędził na przygotowaniach.

#Hana
Siedzę razem z Dorothy i Lou na fotelach wśród bliskich i znajomych pozostałych uczestników programu. Oprócz nas są tutaj również byli uczestniczy, którzy odpadli wcześniej a teraz kibicują swoim kolegom. Całe pomieszczenie jest przestrzenne. Na wprost znajdują się trzy stanowiska do gotowania, które tworzą koło tak, aby wszyscy mogli widzieć finałową trójkę. Niall zajmował środkowe stanowisko a po jego lewej stronie stała brunetka, natomiast po prawej Tom ,którego nie znałam, ale Niall dużo mi o nim opowiadał stąd znam jego imię. Po lewej stronie stoi długi stół, gdzie siedzą jurorzy.
Właśnie dobiegł koniec rundy pierwszej. Za chwilę cała trójka będzie poddawać ocenie swoje dania. Jako pierwsza poszła dziewczyna. Michael'owi bardzo smakowała przygotowana przez nią potrwa. Pozostali członkowie mieli podobne zdanie. Nadeszła kolej na Niall'a. Chłopak chwycił swoje danie w obie dłonie po czym podał je jurorom.

-Niall zdajesz sobie sprawę, że to danie nie należy do twoich popisowych dań? -zapytał Gordon Ramsey.
-Tak, owoce morza to coś w czym nie do końca się odnajduje.
-Mnie to danie smakuje i powiem więcej, jest doskonale przyrządzone - rzucił Michael.
-Dla mnie Niall dziś zawiódł. -odparł Gordon

Gordon jest znanym kucharzem i zna się na rzeczy, w dodatku bardzo surowo ocenia jako juror. Zabolała mnie jego krytykam którą skierował w stronę mojego narzeczonego. Kiedy ocena jego dania dobiegła końca Niall powrócił na swoje miejsce. Nadszedł czas, aby swoje danie zaprezentowała przed jurorami dziewczyna. Runda pierwsza dobiegła końca, co oznaczało, że zaraz po krótkiej przerwie jedna osoba odpadnie z walki o tytuł zwycięzcy.

-Ja w to kurwa nie wierze, jak on mógł tak powiedzieć- fuknął Louis.
-Lou uspokój się. Niepotrzebnie panikujesz-Dori szturchnęła Tomlinson'a w ramię.
-Przez niego Niall przegra.
-Są jeszcze inni juroży Lou, im smakowała potrawa -powiedziałam.
-Nie znasz show biznesu? Zawsze tak jest, że najpierw cię zjadą, a potem okazuje się, że jesteś najlepszy. -dodała Dorothy
-Zaraz się przekonamy - powiedział Lou.

Narada dobiegła końca. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na werdykt jurorski.

-Wszyscy pokazaliście naprawdę wysoki poziom - powiedziała jurorka.
-Każdy z was zasługuje na tytuł Master Chef'a, ale zwycięzca jest tylko jeden -dodał Gordon
-Pierwszy etap finału dobiegł za nami co oznacza, że za chwilę będziemy musieli pożegnać kogoś z waszej trójki. Bardzo długo zastanawialiśmy się kto powinien odpaść, decyzja nie była łatwa, ale musieliśmy ją podjąć. Niall oddaj fartucha -powiedział Michael.

Kiedy to usłyszałam zakręciła mi się w oku łza. Niall zdjął fartuch i położył go nastanowisko po czym dołączył do nas.

-To przez tego pierdolonego Gordona! On wszystko zepsuł -krzyknął Lou
-Louis daj spokój, nic się przecież nie stało. Są lepsi ode mnie. Tak miało być - powiedział Niall
-Tak mi przykro kochanie -powiedziałam przytulając Niall'a z całych sił.
-Dla nas zawsze będziesz Master Chef'em - dodała Dorothy.

#Niall
Odpadłem jako pierwszy i ..poczułem ulge. W końcu ten program się skończył. Będę mógł wrócić do dotychczasowego życia i zająć się Haną. Nadrobię wszystkie zaległości towarzyskie i poświęce się pracy. Planuje ożenić się z Haną jak najszybciej. Chcę stworzyć z nią szczęśliwą rodzinę, mieć dzieci.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Nie wiem jak skomentować ten rozdział. Mam nadzieje, że jakoś udało mi się wybrnąć z Master Chef'a i choć trochę przypomina ten emitowany w telewizji. Powiem,że w następnym rozdziale, który chcę dodać jeszcze przed zakończeniem wakacji zacznie się DRAMA, która być może odmieni życie Niall'a i Hany.
Komentujcie proszę was. Następny rozdział pojawi się gdy będą minimum 4 komentarze.
Kocham was ♥ @angelharry99
#BigLoveNiallFF

Przypominam o koncie na tt stworzonym dla tego fanfiction. Odwiedzajcie, pytajcie, cokolwiek chcecie. Zawsze follow back:)

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 6


"Czas na zmiany"
Z dedykacją dla 
#Hana
Wróciłam z porannych zakupów. Rozebrałam się wieszając ubranie na wieszaku w korytarzu. Chwyciłam postawione wcześniej na podłogę siatki weszłam w głąb mieszkania. Torby położyłam na krzesłach otaczających wyspę kuchenną. Przywitałam Dorothy, która siedziała w salonie na kanapie i szukała czegoś w internecie.

-Twoja mama dzwoniła, odebrałam -oznajmiła
-Mówiła coś szczególnego? -zapytałam rozpakowując zakupy.
-Nie. Pytała tylko co u ciebie i prosiła żebyś zadzwoniła do niej w wolnej chwili.
-Faktycznie zaniedbałam trochę relacje z rodzicami, wszystko przez to, że ostatnio tyle się dzieje. Tu Jai, tam Niall, ohh.-westchnęłam.
-Znalazłaś jakąś pracę? -zapytała Dorti zmieniając temat.
-Nie, wciąż szukam -odparłam.
-Wiesz chyba znalazłam coś w sam raz dla ciebie. Chodź tutaj.
Przerwałam czynność i podeszłam w stronę Patterson. Stanęłam za jej plecami, pochylając się.

-Szukają wykładowcy prawa na uczelni. Co ty na to?
-Praca całkiem fajna, ale chciałam raz na zawsze z tym skończyć .-oznajmiłam prostując się.
-Hana nie możesz żyć przeszłością. To już było. Jesteś bezpieczna, Jennifer siedzi w zakładzie psychiatrycznym. -powiedziała Doris siadając bokiem spoglądając w moją stronę.
-Wiem, ale nie chce do tego wracać- oparłam się o krzesło stojące przy kuchennej wyspie. Zaczęłam oglądać palce u rąk.

-Przepraszam. Nie powinnam była zwracać na ogłoszenie większej uwagi.
-Nie masz za co przepraszać, chciałaś dobrze. Rozumiem to.-powiedziałam.
-Muszę zbierać się do pracy. Zostawić ci włączonego laptopa? -zapytała przyjaciółka.
-Tak, zrobię sobie kawę i poszukam jakieś pracy. Może znajdę coś ciekawego.
-W takim razie życzę powodzenia. Swoją drogą potrzebujesz jakiegoś zajęcia. Marnujesz się siedząc całymi dniami w domu.
-Zawsze mogę pomóc Harry 'emu w studiowaniu prawa. -zachichotałam.
-Napiszesz za niego prace końcową i będzie najlepszy na całym roku -Dorothy również zachichotała.
-Jeszcze długa droga przed nim. Obiecałam mu pomóc gdyby miał jakiś problem -rzekłam.
-Kto by pomyślał, że Mark Owen awansuje go na takie stanowisko, przecież był sprzątaczką. Nie wiedziałam, że interesuje się prawem - oznajmiła Dorothy.
-Kiedy pracowałam jeszcze w kancelarii Harry w wolnej chwili przychodził do mnie i brał do ręki jedną z teczek, albo czytał dokumenty. Zawsze miał masę pytań, co doprowadzało mnie do szału, bo wtrącał mnie z równowagi.
-Ciekawe czy będzie tak samo dobry jak ty.
-To się zobaczy. Kiedy Harry powiedział mi o awansie odetchnęłam z ulgą, bo wiedziałam, że zostawiam kancelarie w dobrych rękach.
-Zobaczysz, że Owen za kilka lat mianuje Harry'ego swoim wspólnikiem.
-To by był dopiero awans! Od sprzątaczki do prawej ręki. -kiedy to powiedziałam obie zaczęłyśmy się śmiać.

Brechtanie przerwała Doris mówiąc, że spóźni się do pracy. Pożegnałam przyjaciółkę, zamykając za nią drzwi. Wróciłam do kuchni. Dokończyłam rozpakowywać zakupy,kładąc wszystko na właściwe miejsce. Kiedy skończyłam zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na kanapie podwijając nogi. Okryłam się kocem i rozpoczęłam poszukiwania pracy.

Od godziny przeglądam oferty pracy. Znalazłam wiele ogłoszeń gdzie poszukiwali modelki. Nie widziałam się w takiej roli, ale coś w mojej głowie podpowiadało mi, żebym spróbowała, przecież wcale nie muszą się do mnie odezwać. A jeśli to zrobią to co mi szkodzi spróbować. Zawsze mogę zrezygnować. Już miałam odpowiadać na ogłoszenie jednego potencjalnego pracodawcy, kiedy zwróciłam uwagę na ogłoszenie, które różniło się od pozostałych. Zapoznałam się z treścią ogłoszenia. Jakaś firma poszukiwała kogoś kto zająłby się tworzeniem różnych kampanii, którymi specjalizuje się firma. Pomyślałam, że to coś czego tak naprawdę do mnie pasuje i z przyjemnością się w tym odnajdę. Wysłałam swoje CV. Teraz pozostaje mi czekać, aż się do mnie odezwą.

#Niall

Skończyłem mój dyżur w szpitalu kilka godzin szybciej. Poprosiłem kolegę, żeby mnie zastąpił. Chciałem w ciągu tych kilku godzin udać się do centrum i poszukać najpiękniejszego na świece pierścionka zaręczynowego.
***
Chodziłem od jednego do drugiego salonu jubilerskiego. Wszędzie było mnóstwo pierścionków, każdy miał w sobie to coś. Nie potrafiłem się zdecydować. Oglądałem pierścionki,kiedy podeszła do mnie jedna z pracownic.

-Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc?-zapytała
-Szukam pierścionka -odparłem.
-Dobrze. To ma być pierścionek na prezent czy zaręczynowy?
-Zaręczynowy oczywiście -powiedziałem.
-Rozumiem. Zaraz coś odpowiedniego znajdziemy. -oznajmiła.

Pracownica wyjęła pierścionki z pod lady i pokazywała mi te, które były modne i cieszyły się popularnością wśród innych panów. Oglądałem każdy po kolei,ale zupełnie nie wiedziałem, który wybrać. Nie znam się na tym. Mogłem poprosić Dorothy o pomoc. Nie ma co zwlekać. Jestem tutaj sam i muszę podjąć decyzję sam.

-Mogłaby mi pani doradzić, który wybrać? Ja nie bardzo się na tym znam, wręcz w ogóle.-poprosiłem z pewną nieśmiałością.
-To normalne. Oczywiście, że panu pomogę. -powiedziała
-W końcu pani za to płacą .
-No tak.

Niedługo potem kupiłem właściwy pierścionek. Miałem nadzieję, że Hanie się spodoba. Schowałem malutkie, czerwone pudełeczko w kształcie serca do kieszeni kurtki. Z dobrym humorem wróciłem do domu.

#Hana

-Niall, o co chodzi? -zapytałam kiedy byliśmy w sypialni. Balsamowałam swoje nogi.
-O nic -odparł myjąc zęby.
-Przecież widzę. Odkąd wróciłeś uśmiech nie schodzi ci z twarzy.
-Oj cieszę się ,że cię mam.-wybełkotał Niall .
-Szukałam dziś pracy. I w poniedziałek mam przyjść na rozmowę.
-To świetnie. -powiedział Niall, zajmując miejsce obok mnie.- Tęskniłem za tobą -rzekł składając pocałunki na moim lewym ramieniu.
-Niall, przestań. Dopiero się posmarowałam.
-Oj tam. Nic nie szkodzi.
-Zgaś światło - odparłam
-Idziemy spać? Nie jestem zmęczony -oburzył się.
-No właśnie widzę, że nie jesteś -zaśmiałam się.
-Dostane buziaka na dobranoc?
-W policzek -powiedziałam
-Tylko w policzek?
-Tak.

Miałam pocałować Nialla w policzek, ale pocałowałam go w usta.

-Zrobiłeś to specjalnie.-powiedziałam
-Chciałem tylko poczuć słodki smak twoich ust.
-A ty jesteś miętowy -rzekłam śmiejąc się.
-Przytul się do mnie chociaż. -powiedział

Przybliżyłam się do Niall'a. Zasnęliśmy śpiąc na łyżeczkę

***

Dochodziła 15:00 kiedy spotkaliśmy się z Jai'em i Isabel przed lodowiskiem. Dziewczyna pchała spacerówkę, w której siedział Nick. Przywitaliśmy się z nimi. Wypożyczyliśmy trzy pary łyżew. Ja z Isabel miałam jedną parę, gdyż miałyśmy ten sam rozmiar buta i jedna z nas miała opiekować się chłopcem. Żona Jai'ego jego pierwsza włożyła łyżwy i ruszyła z pozostałymi na lodowisko.

-Nie będę długo jeździć. -powiedziała
-Możesz jeździć ile chcesz -odparłam
-Okey.

Posadziłam chrześniaka na kolanach i zabawiałam go zabawkami. W międzyczasie spoglądałam w stronę lodowiska. Mały Nick co chwila pokazywał rączkami w stronę swoich rodziców.

-Jesteś jeszcze na to za malutki -powiedziałam do dziecka.

Chłopiec odpowiedział mi na swój dziecięcy sposób. Nick miał zaledwie rok i nie potrafił jeszcze na tyle dobrze chodzić samodzielnie, a co dopiero mówić. Aby się z nim dogadać muszę jeszcze trochę poczekać.

Niedługo później Isabel wróciła. Założyłam łyżwy i ruszyłam w stronę lodowiska. Kiedy pojawiłam się na powierzchni pokrytej lodem Niall do mnie przeszedł i chwycił za dłoń.

-Ostrożnie, bo złamiesz sobie nogę. -powiedział, kiedy upadłam na jego tors
-Dawno nie jeździłam i wypadłam z wprawy. Zaraz się ogarnę. -odparłam.

Trzymając się dłoni Niall'a dołączyliśmy do Jai'a, który samotnie wirował na środku lodowiska.

-Hanka wypadłaś z rytmu? -zapytał mnie brat jednoczenie mnie wkurzając.
-Nie mów do mnie Hanka ok? Wiesz, że tego nie lubię - powiedziałam.

-Ścigamy się? -zaproponował Niall
-Dobrze, kto wygra ten jest królem lodowiska -powiedział Jai.
-Bardzo fajnie. A co jeśli ja wygram? -zapytałam.
-Będziesz księżniczką- odpowiedział brat
-Kiedy skończycie się droczyć? -zapytał Niall, gdyż od jakiegoś czasu staliśmy bezczynnie na środku lodowiska.
-Już skończyliśmy -odparłam i ruszyłam przed siebie na drugi koniec lodowiska.
-To nie fair! -słyszałam za sobą dwa męskie głosy.

Pokazałam Jai'owi i Niall'owi fuck you nawet się nie zatrzymując.

***
Tydzień później
#Hana

Od kilku dni leżę w łóżku z gorączką i nie dającym mi normalnie funkcjonować kaszlem. Na szczęście gorączka i kaszel spadają bo biorę odpowiednie leki i antybiotyk, ponieważ mam zapalenie płuc. Niall nie odstępuje mnie na krok co jest denerwujące, bo kiedy przychodzi z pracy to chce mnie badać. To miłe,że się tak o mnie troszczy, ale mogłyby dać spokój. Dziś są walentynki, a ja spędzam je w łóżku.

-Przyniosłam ci lekarstwa. -powiedziała Dorothy wręczając mi szklankę z wodą i tabletki.
-Dziękuję- połknęłam przyniesione lekarstwa.
-Jak się czujesz?-zapytała przyjaciółka
-Okey. -Dużo lepiej niż kilka dni temu. Co ja mówię? Jest znacznie lepiej, wręcz idealnie.
-To dobrze. Udanych walentynek moja przyjaciółko. -Dorothy wręczyła mi czekoladki.
-Jejku dziękuję, kochana jesteś. Niestety ja nie mam nic dla ciebie.
-Spoko. Przecież jesteś chora. Wyzdrowiejesz i wtedy pójdziemy sobie na zakupy w zamian za to.
-Dobrze. -przytuliłam przyjaciółkę.
-Niall chyba przyszedł -powiedziała po chwili Patterson.
-Cześć dziewczyny -przywitał nas.- Jak czujesz kochanie?
-Coraz lepiej. -odparłam
-Czekoladki! Mogę jedną?
-Jasne, częstuj się.
-Niebo w gębie - powiedział Niall z pełną buzią.
-Cieszę się, że ci smakują -powiedziała Dorti
-Zostawić ci czy mogę zjeść wszystko?
-Nie nie możesz, dostaniesz cukrzycy. -powiedziałam do Niall'a.
-Louis zaprosił mnie do kina -powiedziała Dorothy.
-Super -oznajmiłam
-Louis i randka. To ciekawe. Baw się dobrze.
-Dzięki. To wy bawcie się dobrze -powiedziała Patterson wychodząc.

***

Od dwóch godzin oglądaliśmy komedię romantyczną, bo cóż innego moglibyśmy robić. Gdybym była zdrowa pewnie byśmy gdzieś wyszli. Nawet Niall coś zaplanował, ale ja musiałam wszystko zepsuć. Słyszałam jego rozmowę jak rezygnuje z rezerwacji. Zrobiło mi się przykro, bo chłopak się starał i chciał żeby ten dzień był udany.

-I wszystko skończyło się happy end'em.-skomentował Niall kończący się film.
-Jak zawsze.
-Co jest? Widzę, że jesteś smutna.
-Zepsułam ten wieczór, zaplanowałeś coś. Słyszałam niechcący twoją rozmowę. Przepraszam. -powiedziałam.
-Nic się przecież nie stało. Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną a nie w szpitalu. Zaraz wracam. -powiedział i zniknął i z pokoju.

Horan wrócił 5 minut później. W ręku miał duży bukiet czerwonych róż. Usiadł przy przy mnie na łóżku.

-To dla ciebie. Kocham cię - powiedział Niall wręczając mi kwiaty
-Dziękuję, są piękne -schowałam głowę w kwiatach wąchając je.
-Mam jeszcze jeden prezent dla ciebie. -oznajmił odkładając kwiaty na szafkę obok łóżka.
-Czym ja sobie zasłużyłam na jeszcze jeden prezent ?
-Tym, że jesteś moją dziewczyną -odparł.

Nie odpowiedziałam, tylko zamilkłam. Niall wyjął z kieszeni swojej koszuli małe, czerwone pudełeczko. Chwilę później klęknął przede mną na prawe kolano otwierając pudełeczko. To co działo się w ciągu kilku minut zatkało mnie. Nie spodziewałam się tego.

-Zostaniesz moją żoną ? -zapytał
-Tak. -odpowiedziałam niemal natychmiast.

Z moich oczu płynęły małe łzy szczęścia. Niall włożył mi na palec pierścionek.



-Podoba ci się ?
-Jest prześliczny. O takim marzyłam. Kocham cie -powiedziałam złączając nasze usta w pocałunku.

Pocałunek był długi i głęboki. Niedługo później Niall zsunął mnie w dół, że zamiast siedzieć leżałam na poduszce.

-Ja jeszcze nigdy nie robiłam tego z narzeczonym. -wyszeptałam
-Ja też nie i chciałbym spróbować jak to jest.
~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Co myślicie o zaręczynach? Kiedy ślub? (Datę juz wybrałam)Dziękuję za pomoc w wyborze zawodu dla Han. Nie wybrałam żadnej z propozycji, ale uwzględniłam wasze pomysły. Chciałabym żebyście bardziej komentowali rozdziały, dlatego następny pojawi się gdy będą 4 komentarze :)
 Do następnego @angelharry99

Zapraszam na konto na twitterze, które stworzyłam, wyłącznie dla tego fanfiction. Możecie pytać o co chcecie i wgl. Jesli chcesz to polecę Twoje ff:)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 5

"Jesteś w ciąży"
Z dedykacją dla @Mrs_Hazza94

#Niall

Wiadomość o wpadce i prawdopodobnej ciąży ucieszyła mnie. Choć to jeszcze nic pewnego bardzo mnie cieszy wizja ewentualnego ojcostwa. Wierzę w to, że sprawdzę się w roli tatusia. Hana próbuje hamować moje zapędy dotyczące naszej przyszłości, bo jednorazowy seks bez zabezpieczenia nie musi od razu zaowocować w ciążę. Oboje z ukochaną postanowiliśmy nie informować przyjaciół o ciąży, dopóki się to nie potwierdzi. Na razie czekamy na okres a potem na wynik testu.
Zakończyły się zdjęcia do Master Chef'a. Dostałem się do finału, który za kilka dni. Szczegóły nie są znane, produkcja chce utrzymać wszystko w tajemnicy jak najdłużej. Dobrze, że jestem na ostatniej prostej. W końcu będę mógł skupić się na moim związku z Haną, który istniał przez ostatnie miesiące w internecie. Planuje dla niej niespodziankę, która chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Nawet jeśli okaże się, że Hana nie jest w ciąży, chcę się z nią związać na zawsze.
Zajęty jestem pakowaniem reszty rzeczy, wieczorem wylatuje do Irlandii, a później prosto do Manchester'u. Wizyta w Mullingar jest chyba najważniejszą częścią mojej niespodzianki. Wszystko odbywa się bez wiedzy Hany, dziewczynie powiedziałem,że zdjęcia do programu kończą się dwa dni później. Gdy upewniłem się, że zabrałem wszystkie rzeczy pożegnałem się z dwoma pozostałymi finalistami programu,z którymi dzieliłem pokój i niebawem będę rywalizował o tytuł zwycięzcy. Tom, kolega z programu odprowadził mnie do wind.

-Trzymam kciuki -powiedział Tom,kiedy byliśmy na korytarzu i nacisnąłem przycisk,aby wezwać windę.
-Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. -odrzekłem spoglądając w podłogę.
-Z  tego co mówiłeś, Hana jest fajną dziewczyną. Jestem pewny, że tobie nie odmówi.
-Ona może nie, ale jej ojciec. Z nim może być problem. Jest dość wybuchowy, obawiam się jego reakcji.
-Po co w ogóle chcesz go pytać o zdanie? -zapytał Tom
-Hana jest jego oczkiem w głowie i wypadałoby mieć zgodę. Może to głupie,ale będę lepiej się z tym czół, kiedy będę znał jego zdanie.
-Życzę ci powodzenia. Pamiętaj, kiedy spotkamy się na finałowej gali sprawdzę, czy pierścionek jest na właściwym miejscu.
-Dzięki.

Pożegnałem się z Tom'em w męskim uścisku po czym wsiadłem do windy. Prosto z hotelu pojechałem taksówką na lotnisko. Po odprawie znalazłem się na pokładzie samolotu.

***

Gdy bezpiecznie wylądowałem na lotnisku i przeszedłem drogę ponownej odprawy udałem się po odbiór mojego bagażu. Minęło kilka chwil zanim moja torba znalazła się na taśmie i zaczęła kręcić się razem z innymi bagażami. Chwyciłem właściwą torbę. Na zewnątrz czekał na mnie Jai,który przyjechał odebrać mnie z lotniska. Postanowiłem, że zatrzymam się u nich na tą jedną noc skoro następnego dnia on jak i jego rodzina przyjeżdżają do Anglii. Moi rodzice nie wiedzą nawet, że przyjechałem. Wymyśliłem sobie, że odwiedzę dom państwa Brooks jutro rano.

-Jak minęła podróż? -zapytał Jai tuż po naszym przywitaniu.
-W porządku. Myślę o twoim ojcu. Nie chce go zdenerwować. Może to zły pomysł- zapytałem kiedy szliśmy w stronę parkingu.
-Niall nie masz się czego bać. Nawet jeśli mój ojciec sie wkurzy, szybko mu przejdzie. On cię lubi. -powiedział Jai.
-Chciałbym mieć tą rozmowę za sobą. -westchnąłem.
-Poczekaj do zaręczyn. Wtedy będziesz miał stresa. -oznajmił Jai.
-To aż tak straszne?
-Zaręczyny same w sobie nie są złe. Najgorszy jest moment,w którym czekasz na decyzję. No wiesz wszyscy się patrzą na twoje show a tu wybranka daje ci kosza. Wtedy nie pozostaje ci nic innego jak zapaść się pod ziemię. -powiedział Jai
-Isabel się zgodziła -zauważyłem.
-No wiesz, kochamy się. Zresztą była w ciąży, więc nie miała wyjścia -zaśmiał się.
-No tak. Masz rację. -odpowiedziałem.
-Niall nie martw się, Hana zgodzi się zostać twoją żoną. Jesteście razem już tak długo,wiele przeszliście. Stworzycie tak samo szczęśliwą rodzinę jak ja i Isabel. -powiedział Jai kiedy wsiedliśmy do auta. Brooks odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę kontynuując rozmowę o zaręczynach.

***

Po wspólnie zjedzonym śniadaniu razem z moim dawnym kumplem i jego żoną udałem się do rodzinnego mieszkania mojej dziewczyny. Otworzyła mi mama Hany,która była zaskoczona gdy mnie zobaczyła.

-Dzień dobry -przywitałem się- Mogę wejść?
-Jasne, wchodź. Zapraszam -oznajmiła pani Brooks.- A gdzie Hana?
-Przyjechałem sam. Chcę z państwem o czymś porozmawiać. Jest w domu pani mąż? Zależy mi na tym,żeby uczestniczył w tej rozmowie. -oznajmiłem lekko zdenerwowany.
-Coś się stało? Hana znowu trafiła do szpitala?!
-Nie. Z Haną wszystko w porządku. -uspokoiłem rodzicielkę mojej dziewczyny.
-Rozbierz się i idź do salonu a ja zawołam męża.

Kobieta poszła do pokoju. Zająłem kurtkę,którą powiesiłem na wieszaku w przedpokoju. Udałem się do salonu tak jak prosiła pani Brooks. Zająłem miejsce przy stole. W oczekiwaniu na rodziców Hany nerwowo bawiłem się palcami. Państwo Brooks pojawili się chwilę później. Wstałem i podałem dłoń ojcu Hany. Kiedy rodzicielka przygotowała dla nas kawę zajęła miejsce obok swojego męża, który siedział naprzeciwko mnie.

-Czemu zawdzięczamy twoją wizytę? -zapytał ojciec Hany, przerywając ciszę.
-Chciałabym prosić was o rękę Hany. -powiedziałem
-Chcesz się z nią ożenić? -zapytał Tobby.
-Tak. Zanim to nastąpi chciałem poznać waszą decyzję, w tej sprawie, a zwłaszcza pańską.
-Lubię cię Niall. Jesteś dobrym chłopcem . Z wielką przyjemnością oddam Hane w twoje ręce! -powiedział uradowany ojciec.
-Masz moje błogosławieństwo-oznajmiła matka Hany,wycierając łzę wzruszenia.
-Dziękuję. -powiedziałem.
-To co napijemy się czegoś mocniejszego? Trzeba to uczcić. -zaproponował Tobby.
-Może innym razem,za kilka godzin mam samolot powrotny.-oznajmiłem
-Jaki samolot?
-Kochanie, dziś Jai wyjeżdża na tydzień w odwiedziny do Hany. Niall jedzie z nimi-powiedziała mama Hany.
-Rzeczywiście, masz rację. To przez nawał obowiązków-pokręcił głową ojciec.
-Nic się nie stało. Od zawsze byłeś z dala od rodzinnych spraw. Na szczęście ja o wszystko zadbałam. Niall skoro tu jesteś, dam ci kilka słoików domowej roboty. -mama Hany poszła do kuchni, a ojciec nalał nam po szklance whisky.

-Witaj w rodzinie! -oznajmił triumfalne takim tonem,aby jego żona przebywająca w kuchni nie usłyszała, a co gorsze nie widziała tego, że piliśmy.

Niedługo później pożegnałem się z rodzicami Hany po czym wsiadłem do auta Jai'ego, ktory mi pożyczył, gdyż mieszkali dość daleko. Brooks'owie wydawali się być szczęśliwi z tego,że wkrótce dołączę do ich rodziny. Mogę odetchnąć z ulgą. Rozmowa,której trochę się bałem udała się, nie było to takie straszne jak myślałem. Tobby jest spoko gościem. Gdy zajechałem do mieszkania brata Hany okazało się, że Jai i jego rodzina są już spakowani i gotowi do drogi. Pomogłem im z bagażami. Kiedy byliśmy zapakowani zająłem miejsce na tylnym siedzeniu tuż obok rocznego Nick'a.

-Hana nie będzie zła jeśli zobaczy nas razem? No wiesz, też mogłaby chcieć zobaczyć się z rodzicami.
-Nie,myślę, że nie będzie zła.-odpowiedziałem na pytanie
-Co jak co,ale znam moją siostrę jak nikt inny nie jest,aż tak zazdrosna jak ci się wydaje kotku-powiedział Jai.

***

#Hana

Kiedy zauważyłam idącego Niall'a i Jai'ego z Isabel, która trzymała na rękach ich syna.Pomachałam w ich stronę.

-Tęskniłam, tak się cieszę, że wróciłeś na stałe -powiedziałam do Niall'a rzucając mu się na szyje,składając pocałunek na ustach.
-Na zawsze-szepnął mi do ucha.
-Miło cię widzieć siostro -odezwał się Jai- Wyglądasz na szczęśliwszą niż zazwyczaj.
-Bo tak samo się czuje. A tobie małżeństwo służy-zauważyłam
-Nic się nie zmieniło w dotychczasowym życiu. To tylko papierek.-powiedział. Został przez to trącony przez Isabel-Przepraszam.
-Macie jakieś plany na wieczór? -zapytałam
-Raczej nie. Odpoczniemy po podróży. -powiedziała Isabel.
-Zaprosiłabym was do nas na kolację, ale wychodzimy. Spotkamy się jutro, jeśli to nie problem.
-Żaden. Bawcie się dobrze-rzucił Jai.

Będąc w domu wzięłam pośpiesznie szybki prysznic. Ubrałam się w niebieskie jeansy, pudrową bluzkę i szary, rozpinany sweterek,który zakrywał moją pupe. Rozczesałam włosy, pozwalając by kaskady włosów swobodnie opadły na moje ramiona. Nałożyłam odpowiedni,lekki makijaż. Usta pomalowałam różowym błyszczykiem. W salonie czekał na mnie Niall.

-Dlaczego się nie przebrałeś?
-A co źle wyglądam? -zapytał kręcąc się wokoło, uśmiechając się.
-Mógłbyś włożyć jakąś koszule, idziemy na urodziny.
-Na urodziny do Harry'ego. Nie muszę zakładać koszuli.
-No dobrze-powiedziałam zrezygnowana,wiedząc,że nie osiągnę zamierzonego celu.

Niall przyciągnął mnie do siebie, obejmując swoimi ramionami. Zaciągnęłam się zapachem jego ciała. Przytuliłam się do niego.Staliśmy tak przytuleni przez krótką chwilę.

-Wiesz już czy jesteś w ciąży? -zapytał Niall
-Nie.-powiedziałam odsuwając się z uścisku.
-Już zawsze będę przy tobie.-powiedział Niall zmieniając temat.
-Przeszliśmy przez to razem.
-Teraz będę mógł nacieszyć się tobą. Zero wyjazdów, nagrań, a co najważniejsze koniec rozłąki.
-Mam taką nadzieję. Powinniśmy się zbierać.

Ubraliśmy się oboje. Wzięłam do ręki prezent a Niall zamknął drzwi od mieszkania. Trzymając się za ręce poszliśmy w stronę parkingu. Niall usiadł za kierownicą. Horan zdążył opalić silnik i ruszyć kiedy przypomniało mi się, że zapomniałam zabrać z domu wafelków z masą krówkową.

-Zatrzymaj auto-powiedziałam odpinając pasy.
-Co jest?-zapytał Niall
-Zapomniałam wziąć z kuchni ciastek,które obiecałam Harry'emu.

Pospiesznie wysiadłam z auta i pobiegłam w kierunku klatki schodowej. Kiedy dotarłam do mieszkania zabrałam to po co przyszłam i wyszłam chcąc zamknąć drzwi. Na korytarzu spotkałam Liam'a

-Cześć piękna -powiedział puszczając mi oczko.
-Cześć-odpowiedziałam szarpiąc się z zamkiem.
-Widzę, że potrzebujesz mojej pomocy.Daj mi to.
-Poradzę sobie. Możesz iść.- odparłam chłodno.
-Co tak złowrogo się do mnie zwracasz? -zapytał zbliżając się do mnie. Czułam jego zapach tuż za moimi plecami.
-Śpieszę się.-fuknęłam
-Wydaje mi się czy próbujesz się mnie pozbyć? -zapytał łapiąc moją dłoń gdy odwróciłam się do niego przodem
-Nie unikam cię. Po prostu nie mam czasu na rozmowę.-odparłam po czym wyrwałam dłoń z uścisku Liam'a.
-Dobrze. Nie będę cię zatrzymywać.Do następnego spotkania -powiedział Payne.

Kiedy Liam poszedł w stronę schodów ja skierowałam się w stronę wyjścia z budynku. Niall czekał w aucie słuchając muzyki.Kiedy dojechaliśmy do Liverpool Irlandczyk zaparkował auto na chodniku. Zabierając wszystko z tylnego siedzenia przeszliśmy na drugą stronę ulicy po czym Niall zapukał do drzwi. Na otwarcie nie trzeba było długo czekać.

-Zapraszam zapraszam moją ulubioną zakochaną parę-powiedział Harry.
-Niezłe powitanie- skomentował Niall.
-Harry-podeszłam do chłopaka-Wszystkiego najlepszego. Żeby na studiach ci się powodziło no i fajnej dziewczyny-powiedziałam po czym wręczyłam Styles'owi prezent i mocno przytuliłam.
-Dziękuję.
-Stary.-zaczął Niall
-Ej tylko nie stary!-zaprotestował Harry.
-Okey. No więc zajebistej bryki, dużo szalonych imprez, niezłej laski i dużo kasy.

***

Impreza urodzinowa Harry'ego rozkręciła się na dobre. Poznałam wielu kolegów Styles'a jak i jego młodszą siostrę Gemmę. Dziewczyna była miła i radosna, polubiłam ją.

Poszłam do kuchni żeby uzupełnić paterę z owocami i ciastem oraz wyjąć schłodzone piwo chłopakom. Sama zrobiłam sobie drinka z minimalną porcją alkoholu.

-Wlej więcej-powiedziała Gemma,która przyszła do kuchni i usiadła ze szklanką na taborecie.
-Tyle mi w zupełności wystarczy.-powiedziałam.
-Harry zrobił duży zapas wódki więc nie zabraknie. Możesz śmiało pić. -odparła z uśmiechem Gemma.
-Będę kierować samochodem-dodałam.
-Pieprzyć samochód. Wrócisz taksówką a auto odbierzesz jutro. Nie rób Harry'emu przykrości.
-Naprawdę nie mogę. -powiedziałam i wzięłam napełnioną patere i udałam się w stronę salonu. Siostra Harry'ego nie dała za wygraną i kroczyła tuż za mną trzymając w rękach dwa przezroczyste szklanki.

Postawiłam naczynie na stole i zajęłam wolny fotel. Gemma usiadła na rogu kanapy.
-Chyba wiem dlaczego nie chcesz pić-wypaliła po chwili.
-No więc? -zapytałam.
-Jesteś w ciąży- krzyknęła
-Ciii -rozejrzałam się wokół czy ktoś usłyszał to co przed chwilą powiedziała Gemma- Mam chorą wątrobę i muszę ograniczyć spożycie alkoholu.
-Nie widziałam. Przepraszam-powiedziała
-Nic się nie stało-oznajmiłam.
-Chodźcie bliżej, zaraz będzie tort-powiedział Niall, który złapał mnie od tyłu i pocałował w policzek.
-Już idziemy. -zawołała Gemma żywo podnosząc się z kanapy,lekko się chwiejąc. Sekundę później zniknęła w tłumie gości.
-Jak się bawisz?-zapytał Niall bawiąc się moimi włosami.
-Dobrze-westchnęłam
-Na pewno?
-Tak. Zmęczona trochę jestem.
-Chcesz to możemy wrócić do domu.-powiedział Niall.
-Nie ma takiej potrzeby. Zostańmy jeszcze chwilę. Chodź, zjemy po kawałku tortu.

Wstałam z kanapy. Chwyciłam rękę Nialla przeszliśmy bliżej tłumu który zebrał się wokół Harr'ego zdmuchującego świeczki.

***

Po powrocie do domu wzięłam szybki prysznic dla orzeźwienia. Myłam ząbki kiedy przypomniała mi się rozmowa z Gemmą. Okres powinnam dostać kilka dni temu. Co jeśli siostra Styles'a ma rację? Wyplułam resztki pasty i patrzałam się w lustro. Po chwili zdecydowałam się zrobić test ciążowy. Rozerwałam opakowanie i postąpiłam według instrukcji zamieszczonej w środku.

-Kochanie długo jeszcze?-usłyszałam zza drzwi głos Niall'a.
-Jeszcze chwilka. Zaraz do ciebie przyjdę.-krzyknęłam.

Czekałam z niecierpliwością na wynik testu. Ręce mi się trzęsły. Kiedy upłynęły minuty spojrzałam na test i pole z kreskami.

#Niall

Leżałem w łóżku i czekałem na Hanę. Już jakiś czas temu szum wody ustał więc skończyła brać prysznic. W pewnym momencie drzwi od łazienki otworzyły się a w drzwiach stanęła blondynka. W prawej dłoni coś trzymała. Kiedy Han usiadła obok mnie domyśliłem się co ma w ręku.

- Robiłaś test? -zapytałem.

Brooks kiwnęła głową. Dziewczyna podała mi patyczek. Spojrzałem w niego. Jedna ,czerwona kreska. Objąłem Hane ramionami. Tym razem się nie udało

~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam za błędy jak i również za to,że tak długo musieliście czekać na rozdział. Osobiście uważam, że jest on nijaki. Zresztą oceńcie sami. Następne rozdziały postaram się dodawać systematycznie. Być może pod koniec tygodnia coś się pojawi. Komentujcie proszę.

Kocham was♥ #BigLoveNiallFF
@angelharry99