sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 39

"Teraz tata się tobą zajmie."
#Hana
Moi rodzice przylecieli do Manchesteru pierwszym samolotem, zaraz po tym, jak dowiedzieli się, że rodzę, dlatego od tygodnia mama udziela mi rad, które są mi pomocne. W ten weekend przyjechała również Maura, żeby poznać swojego wnuka. Dom wypełniony jest naszą najbliższą rodziną, z czego się bardzo cieszę, choć zaczynam mieć tego troszkę dosyć. Theo jest rozchwytywany przez babcie, które tylko co jakiś czas zmieniają się rolami, więc boję się, że szybko przyzwyczai się do noszenia go na rękach. To, że mój syn jest pod ciągłą opieką innych powoduje u mnie zazdrość, bo tak na prawdę nie mam kiedy pobyć z nim sama. Kąpielą zajmuje się moja mama, Maura go ciągle nosi na rękach. Niall'owi czasem udaje się zmienić Theo pieluszkę pod pretekstem nabrania wprawy. Jedną okazją,ja gdzie mogę choć przez chwilę go trzymać na własnych rękach jest moment karmienia. W tym wypadku jestem niezastąpiona.

Obudziłam się w środku nocy, słysząc płacz dziecka. Zerwałam się z łóżka podchodząc do łóżeczka Theo. Sypialnie oświetlała mała lampka, która stała niedaleko.

-Jestem, skarbie -szepnęłam do syna. -Zaraz cię nakarmię -mówiąc to schyliłam się lekko nad łóżeczkiem biorąc dziecko na ręce.

Wróciłam na posłanie,siadając na brzegu. Położyłam główkę niemowlęcia na prawej dłoni, odkrywając jednocześnie tą samą pierś i przystawiając do niej dziecko.

-Cholera -mruknął Niall przecierając oczy. -Znowu nie słyszałem jak płakał.
-Przyzwyczaisz się jeszcze -pocieszyłam go będąc odwrócona do niego plecami.
-Mam za twardy sen -westchnął.
-To ja wstaje zbyt szybko, nie dając ci szansy, żebyś mógł się obudzić, musisz się wysypiać.
-Teraz jestem na urlopie, kochanie.
-Za ścianą śpi Maura, a jeśli usłyszy płacz, to będzie chciała się nim zająć.
-To normalne, że chce nam pomóc dopóki tu jest.
-Niall, nie możemy wszystkich wykorzystywać, to my jesteśmy rodzicami. I tak źle się z tym czuję, że mały spędza więcej czasu z innymi niż z nami.
-Co z tego? Mamy więcej czasu dla siebie. Powinnaś się cieszyć z tego powodu.
-Cieszę się, ale to już trochę lekka przesada, nie uważasz?
-Może trochę -powiedział Niall po chwili.
-Zrób coś z tym, dobrze?
-Postaram się delikatnie nawiązać temat -westchnął. -Wiesz, żeby nikt nie poczuł się urażony.
-Albo nie odniósł wrażenia, że chcemy odizolować im wnuka.

Kiedy Theo był już nakarmiony Niall wziął go na swoje ramiona i chodził z nim po pokoju dopóki mu się nie odbiło. Blondyn chciał odłożyć go do łóżeczka, lecz wskazałam miejsce na środku naszego spania. Mąż ułożył dziecko na środku łóżka i położył się z drugiej strony.

-Zgasić światło? -zapytał
-Możesz, Theo jest z nami -odparłam. -Uważaj, żeby go nie zgnieść.
-Ubiorę go w kaftan bezpieczeństwa, tak będzie najlepiej. Nie jestem jeszcze przyzwyczajony do pewnych rzeczy.
-Szybko się nauczysz. Już doskonale sobie radzisz.
-Dziękuję, kochanie -chłopak podparł się na ramieniu i musnął moje usta. Oddałam ten krótki pocałunek.
-Kocham cię -powiedziałam.
-Ja kocham ciebie i naszego synka bardzo mocno. Oboje jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Bez was nie wyobrażam sobie przyszłości.
-Nigdzie się nie wybieram, jest mi z tobą dobrze -przyznałam szczerze.
-Taką odpowiedź właśnie chciałem usłyszeć.

Ułożyłam się na łóżku w wygodniej pozycji, patrząc prosto w oczy Nialla. On się tylko uśmiechnął.

#Niall
Dzisiaj moja mama wraca do wieczorem do Irlandii. Chciałabym, żeby została z nami dłużej, bo weekend na prawdę szybko minął. Niestety to jest niemożliwe, bo ma tam swoją pracę i Greg'a pod opieką.

-Odzywał się? -Maura wypaliła tak nagle z tym pytaniem, wiedziałem, że pyta o niego.
-Nie, już więcej się nie pojawił i niech tak lepiej zostanie -powiedziałem podając mamie talerz, który wyjąłem ze zmywarki. -Może zrozumiał, że nie ma czego szukać po tylu latach.
-Brakuje ci męskiej ręki?
-Tobby'ego traktuję jak ojca, nie potrzebuję innego. Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
-Okey, widzę, jakie masz podejście do sprawy. Rozumiem, nie będę o niego więcej pytać -mama posłała mi lekki uśmiech.
-Kocham cię, mamo -oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy.
-Też cię kocham, synku -Maura przytuliła się do mnie, a ja do niej.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mama usłyszała ode mnie te dwa słowa. Jest mi głupio, że nie robię tego często, że jej nie doceniam w odpowiedni sposób, chociaż mam za co. Nie wiem, czy miałbym teraz rodzinę, gdyby nie ona. Przeszłość była brutalna, każdy z osobna bardzo cierpiał, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Ja ją dostałem i dobrze wykorzystałem. Ci, na których mi zależy, zaufali mi i dzięki nim jestem tu, gdzie jestem.

Nagle w kuchni pojawiła się moja teściowa z Theo na rękach.

-Przeszkodziłam wam? -zapytała
-Nie, to u nas rodzinne -stwierdziła moja mama.
-Niall, muszę jechać do Jai'a, przypilnować Nick'a. Dasz sobie radę sam?
-No pewnie, poradzę sobie.

Podszedłem do kobiety biorąc na ręce mojego syna. Przytuliłem go, kładąc dziecko na swoim ramieniu.

-Ja również służę pomocą, kochana -powiedziała do pani Brooks, moja mama. -Niczym się nie martw, wychowałam trójkę własnych dzieci to wnukiem tym bardziej potrafię się zająć. Zresztą Niall doskonale się odnajduje w nowej roli i dobrze siebie radzi bez żadnej pomocy.
-Małego przed chwilą nakarmiłam -oznajmiła teściowa.
-Gdzie jest Hana?
-Poszła gdzieś z Tobby'm. Zapewne niedługo wrócą.

Kobieta włożyła buty i wyszła z domu.

-To co skarbie? Teraz tata się tobą zajmie -trzymałem dziecko przed sobą, mając wyciągnięte ręce do przodu.
-Theo jest taki spokojny.
-Nie dzieje mu się krzywda, więc nie płacze. Każdy go rozpieszcza.
-Aż nie chce mi się wyjeżdżać. Maluchy szybko rosną.
-Spokojnie mamo, będziesz dostawać zdjęcia i filmiki. Odwiedzimy cię, kiedy Theo trochę podrośnie.
-No mam nadzieję.
-Wiesz, zawsze możesz nas odwiedzić, przyjeżdżając na weekend razem z Greg'iem. Jestem pewien, że brat nie miałby nic przeciwko temu.
-Zobaczymy, jak będzie -stwierdziła Maura. -Kto by pomyślał, że moje dzieci ułożą sobie życie w Anglii.
-Wyjechałem z Mullingar, żeby dostać się na lepsze studia, a, że poznałem później Hanę to wiesz... miłość nie wybiera.
-Trzeba iść za głosem serca, nie musisz mi tego tłumaczyć. Cieszę się, że masz przy sobie kogoś takiego, jak Hana.
-Ja też się cieszę, mamo.
-Uważaj tylko, żeby tego nie zepsuć. Han to dobra dziewczyna, pasuje do naszej rodziny jak nikt inny.
-Pamiętam, co działo się kilka miesięcy temu. Nasz związek mógł się skończyć, chociaż byłem niewinny, nie zdradziłem jej, tak jak ona to sobie wyobrażała. Owszem, dostałem za swoje. Ten czas, gdy Hana nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości był dla mnie najgorszym momentem. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym, zastanawiałem się, co robi, czy myśli o mnie tak samo, jak ja o niej. Wiesz, dlaczego teraz jesteśmy razem? Hana mi zaufała, uwierzyła w moje wytłumaczenia. Po prostu dała mi drugą szansę, chociaż, zaufanie mi po raz kolejny musiało być dla niej trudne.
-Dobrze, że walczyłeś, zamiast się poddać.
-Jeśli ci na kimś na prawdę zależy, zrobisz wszystko, by druga strona ci uwierzyła. Możesz odnieść porażkę na początku, bo zranić jest bardzo łatwo, a wybaczyć trudniej, ale gdy się kogoś na prawdę kocha to warto czekać. Sukces odnieść można tylko wtedy, gdy druga strona też będzie tego chciała i Hana tak zrobiła, chociaż w jej oczach byłem już nikim. Tak synku, twój tata był głupi, ale zrozumiał swój błąd i odzyskał twoją mamę, która była, jest i będzie najważniejszą osobą w życiu -na koniec zwróciłem się do Theo.
-Anglia jest chyba miejscem do znalezienia miłości -zauważyła mama. -Najpierw ty, teraz Caroline. Jeszcze ja powinnam tu zamieszkać -zaśmiała się rodzicielka.
-Harry jest dobrym człowiekiem. Pomaga wszystkim, jak tylko może, nie pamiętam, by kiedykolwiek komuś odmówił. A w dodatku jest adwokatem, ma wykształcenie, takie na jakie zasługuje.
-Caroline jest z nim bardzo szczęśliwa, widać to po niej. Wiedziałam, że przyjazd tutaj pomoże zapomnieć o tym, co było. Cieszę się, że podjęłam razem z córką taką decyzję, bo nie chciała zostawiać mnie tam samej z Greg'iem.
-Dajesz sobie radę?
-Tak, twój brat jest już prawie dorosły.
-To fakt. W przyszłym roku skończy osiemnaście lat i tylko patrzeć, kiedy opuści rodzinny dom, dlatego trzeba znaleźć ci partnera.
-Jestem chyba za stara na takie rzeczy, w dodatku od niedawna jestem babcią.
-Daj spokój. Weźmiesz Theo?

Kobieta kiwnęła głową w geście zgody, a ja wyjąłem z pod stolika laptopa, po czym go włączyłem. Sekundę później znalazłem to, czego szukałem.

-Co robisz? -zapytała zaciekawiona
-Zakładam ci konto na portalu dla singli.
***
#Hana
Na dworze od rana świeciło słońce, więc pomyślałam, że wybierzemy się na spacer. Trzeba wykorzystać słoneczną pogodę, która niestety nie zdarza się często.

Nakarmiłam Theo, a potem zmieniłam mu pampersa. Na końcu ubrałam dziecko w czyste śpioszki, bo poprzednie się ubrudziły. Mając dziecko na rękach opuściłam sypialnie, wcześniej sprawdzając, czy zabrałam wszystko. W salonie zastałam Nialla, który rozkładał wózek, wkładając w stelaż gondolę.

-Jesteśmy gotowi -oznajmiłam stając na podłodze.
-Ja też... prawie.
-Spakowałeś wszystko do torby?
-Oczywiście, że tak.

Kiedy Niall złożył wózek w jedną całość i upewnił się, że wszystko jest dobrze przymocowane mogłam położyć do niego Theo. Przykryłam lekko kocykiem ciało dziecka, a koło główki położyłam pieluszkę. Na końcu postawiłam budkę do góry, żeby słońce nie padało na twarzy syna. Theo ssał sobie smoczek, mając otwarte oczka.

Ja zamknęłam drzwi mieszkania mając na ramieniu torbę z rzeczami, którą zaraz przypomnę do wózka. Kiedy wyszłam na osiedle, Niall stał już na chodniku i czekał na mnie.

-Dokąd pójdziemy? -zapytał
-Wymyślimy coś po drodze.

***
Postanowiliśmy, że odwiedzimy naszych przyjaciół. Tomlinson'owie nie mieszkają zbyt blisko nas, więc zapowiadał się długi spacer. Z Dorothy dawno się nie widziałam, stęskniłam się za nią. Macierzyństwo pochłania cały mój wolny czas, zawsze jest coś do zrobienia. Dorothy jest już w bardzo zaawansowanej ciąży, więc nie proszę, by przyszła mnie odwiedzić, żeby jej nie męczyć. Termin porodu przyjaciółki jest już bardzo blisko.

Po drodze wstąpiliśmy z Niallem do sklepu. Mąż kupił dla nas po lodzie.

-Dla ciebie śmietankowy, kochanie -powiedział wręczając mi loda.
-Ja wszystko widzę, nawet jeśli masz na nosie okulary.
-Przejrzałaś mnie, oh.
-No cóż, znam cię prawie trzy lata.
-Masakra, kiedy to zleciało?
-Sama nie wiem, starzejemy się -powiedziałam ze śmiechem.
-Całe życie przed nami. Będziemy się kochać jeszcze nie jeden raz.
-I zaliczymy kiedyś wpadkę.
-No pewnie, wiem to. Będziemy się kochać, ale bez konsekwencji -Niall zdjął okulary przeciwsłoneczne i puścił mi oczko.
-Jesteśmy na ulicy, Niall.
-Co z tego? Jestem niewyżyty.
***
Piłam wodę z cytryną, siedząc z przyjaciółką w salonie i rozmawiając. Niall i Louis byli w ogrodzie, bo drugi z nich palił papierosa.

-Jejku, jak Theo szybko rośnie. Ostatnim razem, kiedy go widziałam był mniejszy -powiedziała Dorothy.
-Nie widzę tego, może to dlatego, że przebywam z nim cały czas.
-Po ubrankach będziesz dobrze widzieć, zaczekaj jeszcze trochę.
-A ty, jak się czujesz?
-Doskonale, na nic nie narzekam -przyznała. -No, ok, puchną mi strasznie nogi i kręgosłup mnie boli.
-Znam to, niestety. Jeszcze kilka dni, prawda?
-Tak, za jedenaście dni Rose przyjdzie na świat. Chyba, że będzie chciała zrobić nam niespodziankę i urodzi się szybciej.
-Bardzo mocno kopie?
-Żebyś wiedziała, w nocy nie mogę spać, bo się wierci. Za to w dzień, jest aniołkiem.
-No wiesz, w dzień więcej się ruszasz i ją kołyszesz to śpi.
-Co tam dziewczyny? -odezwał się Louis -O czym rozmawiacie?
-O twojej córce -powiedziałam.
-Yhm.
-Theo się budzi, skarbie -zakomunikował Niall.
-To co? To również twój syn.
-Niall, pokaż jakim jesteś wzorowym tatą. Tak się chwalisz, to teraz pokaż na co cię stać -rzucił Louis.
-Jeszcze udajesz cwaniaka, ale to się wkrótce zmieni -odparł mu Niall biorąc Theo na ręce. -Pokażemy wujkowi, kto tu rządzi.

Niall wziął również torbę z rzeczami i razem z Louisem poszli do pokoju obok.

-Oni są niemożliwi -skomentowała ich zachowanie moja przyjaciółka.
-Teraz będą między sobą rywalizować, kto jest lepszy.
-Chwilowo Lou jest na straconej pozycji, a ja jestem eksplodującą bombą.
-Nie wywołuj wilka z lasu. Wytrzymasz te kilka dni -złapałam rękę Doris. -Będzie dobrze.
-Zjadłabym muffinkę -dziewczyna zrobiła smutną minę.
-Wiesz, że przechodziliśmy obok muffiniarni i pomyślałam o tym samym, ale powiedziałam sobie "Nie dzisiaj"?
-Tęsknię za tym miejscem, ale chyba już nie będzie dane mi tam wrócić.
-Co? Dlaczego?
-Właścicielka postanowiła zamknąć interes, bo chce zmienić branżę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wreszcie jestem :) Prawie trzy tygodnie nic tutaj nie dodałam, przepraszam. Próbowałam zabrać się za to jakiś czas temu, ale w moim życiu tyle się dzieje, że nie mam na nic czasu, jestem wszystkim wykończona. Najchętniej zapadłabym się pod imię :(

Postaram się wkrótce napisać ostatni rozdział i zabrać się za epilog, by w końcu skończyć historię Hany i Nialla.

Będę wdzięczna za wasze ostatnie opinie i vote pod tym opowiadaniem. Trzymajcie się, miłego weekendu majowego :)

Ps: Kto ma wolne do 9 maja? @angelharry99

wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział 38

"Mam syna."
#Hana
Caroline wbiegła zdyszana do domu kilka minut później. Zapytała, jak się czuję, powtarzając cały czas, żebym głęboko oddychała. Pobiegła na górę po torbę z moimi i dziecka rzeczami. W tym samym czasie do domu zapukała załoga pogotowia ratunkowego. Kiedy opowiedziałam im szybko, co i jak podjęli decyzję, o zabraniu mnie do szpitala. Jeden z mężczyzn złapał mnie pod ramię, abym dała radę dojść do karetki bez upadku, gdyby pojawił się kolejny skurcz.

Nie kontrolowałam tego, czy Caro zamknie dom, w tym momencie skupiona byłam na sobie i dziecku. Wolałbym, żeby Niall prowadził mnie do tej karetki niż operował kogoś kilkanaście kilometrów ode mnie. Bałam się tego, przez co będę musiała przejść. Byłam pełna obaw, czy sobie poradzę, czy dam radę urodzić Niallowi syna.

-Hana! -rozległ się męski krzyk na ulicy

Rozejrzałam się w dwie strony. Zobaczyłam Jaia biegnącego w moim kierunku.

-Co się dzieje?! -wydusił z siebie
-Mały Horan ma już dość życia w brzuchu -oznajmiła Caroline, gdyż mnie dopadł następny skurcz.

Z pomocą dwóch ratowników medycznych mogłam wsiąść do pojazdu.

-Jadę za karetką! -to ostatnie zdanie jakie usłyszałam zanim drzwi ambulansu zamknął lekarz pogotowia.

#Jai
Hanę zabrali na izbę przyjęć, a nam kazali pozostać na korytarzu.

-I co? -zapytałem
-Wciąż nie odbiera -westchnęła Caroline. -Niall musi tu być, Hana go potrzebuje.
-Cholera, do Londynu nie jest tak daleko. Godzina drogi z hakiem i jestem na miejscu.
-Tylko co to da? Niall zapewne operuje, więc będziesz na niego czekał.
-Przynajmniej będę miał pewność, że dotrze tutaj bezpiecznie, nie powodując wypadku.
-Jai! Denerwujesz mnie jeszcze bardziej -rzuciła Caroline.
-Przepraszam, sam się denerwuje. Wiem przez co przeszła Hana jakiś czas temu, po prostu nie chcę by sytuacja się powtórzyła.
-Ja chcę, żeby mój brat tu był, z nim Hana poczułaby się pewniej będąc na sali porodowej.
-O to się nie martw, ja go zastąpię -zapewniłem ją -W końcu doświadczyłem tego.
-Dziękuję, wiesz ja się do tego nie nadaję. Nie wiedziałabym, jak wesprzeć drugą osobę.
-Poradzimy sobie bez Nialla.

#Hana
Leżałam na sali, będąc podpięta do KTG, które określa siłę skurczy. Położna ostrzegła mnie, że cały poród może trwać do ośmiu godzin.

-Hej -do pomieszczenia wpadła siostra Nialla. -Przeniosłam ci śniadanie, żebyś miała więcej sił.
-Dziękuję.
-Jak się czujesz? -zapytała Caro
-Dobrze, wszystko idzie zgodnie z planem. Niall kontaktował się z tobą?
-Jeszcze nie, ale Jai poszedł do ordynatora i ten ma zadzwonić do dyrektora tamtego szpitala, żeby poinformował go zaraz po skończeniu operacji i puścił go do domu. A ty masz być dzielna!
-Jestem -zapewniłam ją.
-To teraz zjesz trochę.
-Nie jestem głodna, mam kroplówkę ze wszystkim, co mi potrzeba.
-Ten worek z glutem ma ci dać siłę, której coraz bardziej potrzebujesz?
-Tak, nie jestem pierwszą rodzącą, która nie jadła śniadania.
-W porządku, najwyżej zjesz, kiedy będzie już po wszystkim -Caroline złapała mnie za rękę. -Będzie dobrze.
-Chciałabym go już przytulić -powiedziałam.
-Na pieszczochy przyjdzie czas. Dzwoniłam do mamy,powiedziałam, że się zaczęło. Kazała cię pozdrowić.
-Spanikowałam na początku, Noami przyznała, że mogłam zostać w domu i czekać, aż skurcze będą coraz częstsze.
-Ale chyba czujesz się pewniej będąc tutaj niż w domu?
-Jasne, że tak. Nie byłam na to gotowa, to wszystko miało się zacząć trochę później. Już przestałam się bać porodu, jestem spokojna, przynajmniej na razie.
-Jesteś silną kobietą, urodzisz ślicznego synka.

W tym momencie do sali weszła Noami.

-Widzę po minie przyszłej mamy, że wszystko w porządku.
-Tak.
-Wody już odeszły?
-Jeszcze nie -przyznałam się.
-W takim tempie to Niall zdąży wrócić z Londynu trzy razy -powiedziała Cox oglądając zapis KTG -Żeby to wszystko trochę przyspieszyć proponuje spacer po korytarzu.

*DWIE GODZINY PÓŹNIEJ*

Dzięki poruszaniu się wody płodowe odeszły mi kilka minut temu, rozwarcie macicy jest coraz większe, a skurcze coraz częstsze, mocniejsze i trwają dłużej. Noami powiedziała, że mogę chodzić tak długo, aż będę w stanie. Spacerowałam razem z Jai'em, ćwicząc przy okazji oddechy.

-Kochanie! -odwróciłam się i zobaczyłam Nialla. Miałam ochotę podbiec do niego,lecz on zrobił to za mnie.
-Przepraszam, że cię zostawiłem ze wszystkim samą.
-Nic się nie stało -uśmiechnęłam się lekko.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, jesteśmy coraz bliżej końca, wody mi już odeszły -w tym momencie Niall pocałował mnie w czoło, przytulając jednocześnie.
-Ałaaa -wydałam z siebie jęk zamykając oczy.

#Niall
Jai podbiegł do nas z wózkiem. Pomogłem żonie na nim usiąść, uspokajają ją. Zabrałem ją na salę porodową. Chwilę później położona przygotowała Hanę do porodu, podając leki, które zmniejszą ból.

-Co ile pojawiają się skurcze?
-Nie wiem, są praktycznie ciągle.
-Rozumiem. Oddychaj spokojnie.

Hana wyglądała na zmęczoną, z czoła spływały krople potu, a najtrudniejszy moment przed nią.

Dopiero tu, na sali dotarło do mnie, że za kilkanaście długich minut zostanę ojcem. Stanąłem za Haną, mówiąc jej,że jestem obok.

-Kiedy poczujesz, że to już, przyj. Nie powstrzymuj się -powiedziała Noami, która pojawiła się na sali.

Lekarka zaczęła rozmowę z położną, by wiedzieć, jak wygląda sytuacja.

-Nie duś niczego w sobie -powiedziała po chwili Cox.
-Yhm -przytaknęła żona.


Hana oddychała bardzo szybko, krzyczała, kiedy skurcze się pojawiały. Pomagałem jej przeć podtrzymując jej głowę.

#Hana
Ból który mi towarzyszył był nie do zniesienia. Cały czas słyszałam, jak mnie motywują, każdy po kolei. Niall był ze mną i to było dla mnie ważne. Jego pomoc dodawała mi wsparcia. Podczas kolejnego, bardzo silnego skurczu,który nadszedł tak niespodziewanie myślałam, że wyjdę z siebie. Krzyczałam ile miałam sił, tak mocno trzymałam dłoń Nialla myśląc, że zaraz mu ją załamie.

-Widzę główkę! -poinformowała Noami
-Kochanie jeszcze trochę i będzie po wszystkim.

Oparłam głowę na fotelu, by za moment podnieść się ponownie. Niall wytarł moją twarz z kropli potu.

-Ja już nie mogę -wydusiłam. -N-nie mam siły.
-Masz i to więcej niż ci się wydaje -odpowiedziała Noami.
-Skarbie, jesteś na prawdę silna i dzielna. Zobacz ile już zniosłaś -dopingował mnie Niall.
-Daj mi rękę -zdecydowała Cox .

Wykonałam polecenie lekarki, ona wiedziała co robić, a ja nie miałam siły, żeby się przeciwstawiać.

-Czujesz? To jest główka twojego dziecka, które za chwilę przytulisz. Chyba nie chcesz się poddać na samym końcu?

To dało mi do myślenia. Postanowiłam dać z siebie wszystko, dlatego, kiedy poczułam chęć parcia po raz kolejny skupiłam się na tym,co robię. Darłam się tak bardzo mocno, bo nie miałam w sobie siły, żeby tłumić w sobie ból, który czułam mimo wszystko.

-Bardzo dobrze ci idzie! Mamy główkę!

W duchu odetchnęłam z ulgą, osiągnęłam już sukces.

-Uwaga!... Teraz, przyj ile masz sił.

Następne skurcze były tak samo silne, jak poprzednie. Nie wiem, ile to wszystko trwało,ale miałam wrażenie, że poród nigdy się nie skończy, że nie dam rady, w momencie, kiedy jestem tak na prawdę na ostatniej prostej.

Kilkanaście minut później, które wydawały się być wiecznością położna zakomunikowała, że jest już po wszystkim.

-Byłaś bardzo dzielna, kochanie -oznajmił Niall.

Na sali rozległ się pierwszy płacz mojego dziecka.

#Niall
Opuściłem salę porodową, gdyż nie byłem potrzebny. Na korytarzu czekał Jai oraz Caroline.

-I jak?

-Mam syna -oznajmiłem radośnie przytulając siostrę i szwagra.
-To wspaniale -odparła wesoło Caro.
-Gratulacje, Niall.
-Jak się czuje Hana?
-Dobrze, dała radę. Wszyscy są szczęśliwi.
-A mały?
-Mały dostał całe dziesięć punktów.

#Hana
Dwie godziny później przewieźli mnie na salę, gdzie leżała już inna kobieta, która urodziła przede mną, bo miała przy sobie dziecko. Leżałam na łóżku, odpoczywając po tym co przeszłam. Nie wiem, kiedy, ale zasnęłam.
***
Obudziłam się jakiś czas później przez płacz dziecka mojej współlokatorki.

-Pani mąż tutaj był przed chwilą -powiedziała.
-Coś nie tak z moim dzieckiem? -zmartwiłam się.
-Nie, pani mąż właśnie po niego poszedł.

Drzwi od sali otworzyły się, wszedł do nich Niall prowadząc przezroczysty wózek.

-Hej -szepnął uśmiechając się.
-Daj mi go, proszę.

Horan ostrożnie wyjął dziecko i podał mi je. Kiedy trzymałam syna na rękach poczułam sie szczęśliwa. W końcu mogłam je przytulić i pocałować.

-Waży 3,150 kg.
-Moje słoneczko, czekałam na ciebie bardzo długo -pocałowałam śpiącego syna.
-Kocham cię, Hana -odezwał się Niall siadając na krzesełku. -Dziękuję za wszystko.
-To twoja zasługa, kochanie.
-Jak go w końcu nazwiemy? Teraz już musimy wybrać,skarbie.
-Ty zdecyduj.
***
-Jejku, jaki on jest śliczny -zachwycała się Caroline.
-Ma twoje usta, zdecydowanie, a nosek to po tatusiu -powiedział mój brat. -Gratuluję jeszcze raz.
-Dziękuję -powiedział Niall. -Może wam go przedstawię?
-Wybraliście imię tak szybko? -Caro się zdziwiła.
-Dzisiaj, czyli 04.06 2015 roku o godzinie 14:10 przyszedł na świat Theo Horan.
-Ładne imię wybraliście -zauważył Jai.

#Niall
Siedziałem z Haną do wieczora, a najlepiej nocowałbym w szpitalu. Dodałem na instagrama, którego założyłem podczas programu MasterChef zdjęcie stópek Theo, informując innych, że zostałem ojcem. Następnego dnia po śniadaniu pojechałem do Hany. Z auta wyjąłem nosidełko, z którym podróżowałem od jakiegoś czasu. Szybko dotarłem na oddział ginekologiczny. Wchodząc do sali zastałem Hanę karmiącą dziecko.

-Cześć -przywitałem się.
-Hej Niall.
-Był już Noami?
-Tak, możemy opuścić szpital.
-Tak też myślałem. Jak minęła noc?
-W porządku, Theo jest grzewczym dzieckiem -powiedziała Hana odstawiając syna od piersi. -Potrzymasz go do odbicia? Poszłabym się umyć.
-No pewnie -wziąłem od Hany syna kładąc go sobie na ramieniu.
-Dasz sobie radę? -zapytała powoli podnosząc się z łóżka.
-Ja tak, a może tobie potrzebna jest pomoc?
-Nie, poradzę sobie -oznajmiła stojąc prawie prosto.

Zostałem z synem sam, kiedy żona poszła wziąć prysznic. Byłem zachwycony swoim pierwszym dzieckiem. Musiałem bardzo uważać, żeby nie zrobić mu krzywdy, ponieważ Theo był malutki i wystarczy na prawdę niewiele, by mogło mu się coś stać. Trzymając go na prawym ramieniu prawie nie czułem tych trzech kilogramów.
***
Hana zakładała dziecku czapeczkę, kiedy ja wkładałem ostatnie rzeczy do torby. Potem żona włożyła Theo do nosidełka, przypinając go pasami. Obok główki położyła też pieluszkę.

-Gotowa? -zapytałem biorąc nosidełko do ręki.
-Tak, wystarczy mi pobytu w szpitalu na jakiś czas.
-W domu będziesz odpoczywać.
-O nie, nie kochanie, teraz właśnie wszystko się zaczęło.
-Pomogę ci ze wszystkim -cmoknąłem żonę usta.

Idąc korytarzem w stronę wyjścia ze szpitala wpadliśmy na moich kumpli z pracy. Nie obyło się bez gratulacji i pamiątkowych zdjęć. Szybko jednak pożegnaliśmy się z innymi, tłumacząc, że wkrótce trzeba kolejny raz nakarmić Theo, a zanim ta pora nadejdzie chcielibyśmy dotrzeć na spokojnie do domu. Na dworze padał deszcz, więc miałem szczęście, że znalazłem wolne miejsce na parkingu, zaraz obok wyjścia ze szpitala. Otworzyłem pilotem drzwi stawiając nosidełko na tylnym siedzeniu, przypinając je odpowiednio. Hana usiadła po drugiej stronie, by być przy dziecku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rodzinka Horan powiększyła się. Jakim tatą będzie Niall? Poradzi sobie z nowymi obowiązkami?

Dzielcie się ze mną opinią, co do rozdziału za pomocą hasztagu: #BigLoveNiallFF lub komentarza :)

Coraz bliżej epilog :(

Kocham Was♥♥♥ @angelharry99

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 37

"To, jak bardzo kocham ciebie nigdy się nie zmieni."
#Hana
Byłam w pokoju naszego syna i pakowałam wyprawkę, którą wezmę do szpitala, kiedy nadejdzie poród. Miałam przygotowane wszystkie ciuszki, które wystarczało włożyć do szafy.

-Cześć kochanie -przywitał się ze mną Niall -Co robisz?
-A nie widać? Chcę by wszystko było już gotowe. Będę wtedy spokojniejsza, bo w pośpiechu mogę czegoś zapomnieć.
-Pomóc ci w czymś?
-Nie, chociaż możesz zapiąć torbę. -uśmiechnęłam się.
-Pamiętasz, jak trzy lata temu pomagałem ci zapiąć walizkę?
-Jasne, to były nasze początki. Tego nigdy nie zapomnę.
-Twoja babcia nam też trochę przeszkodziła w... -Niall stał teraz przede mną, spoglądaliśmy sobie w oczy
-W seksie, dobierałeś się do mnie -uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

-Ale zdążyłem zrobić ci malinkę.
-Musiałam ją sprytnie zakryć, żeby nikt z rodziny nie zauważył. Wtedy wszyscy myśleli, że jesteś moim przyjacielem.
-Ale od kilkunastu minut byłem twoim chłopakiem. Od przyjaźni się zaczyna, tak się tylko mówi na początku znajomości.

Niall złączył nasze usta w pocałunku. Swoje ręce trzymałam na karku chłopaka. Uwielbiałam kiedy niespodziewanie mnie całował, ale potrzebowałam też czegoś więcej, lecz muszę się z tym wstrzymać na jakiś czas.

-Wróciłeś wcześniej ze szpitala -powiedziałam, kiedy przestaliśmy się całować.
-Wiem.
-Co kombinujesz? -zapytałam -Znam cię dobrze, więc nic przede mną nie ukryjesz.

Niall złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Będąc w pokoju usiadłam na łóżku podkładając pod plecy poduszkę.

-Mam się zacząć denerwować? Mów.
-Wyjeżdżam w delegację na dwa dni. Jutro z samego rana.
-Nie mówiłeś mi nic o tym -zauważyłam.
-Sam się dzisiaj dowiedziałem. Potrzebują dobrego chirurga na asystę i ordynator wybrał właśnie mnie. Powiedział, że dam sobie radę, a przy okazji się trochę podszkolę.
-Nie podoba mi się to, dobrze wiesz dlaczego, ale to nie znaczy, że nie chcę byś był lepszy niż jesteś w tym co robisz. Ordynator dał ci szansę, to ją wykorzystaj.
-Myślałem, że gorzej to przyjmiesz -przyznał się.
-Dwie noce szybko miną. Chociaż teraz czuję się pewniej, gdy ty jesteś w domu.
-Zostaniesz z Caroline, jest jeszcze twój brat i przyjaciółki.
-Świetna obsada -westchnęłam - Będzie dobrze.
-W razie czego dzwoń do mnie, Londyn jest blisko -uśmiechnął się.
-Przytul swojego wieloryba -rozkazałam.
-Pięknie wyglądasz przecież -Niall usiadł na brzegu łóżka i przytulił mnie -Jesteś moją księżniczką, najseksowniejszą przyszłą mamą na świecie.
-Dzięki, umiesz pocieszyć.
-Podobasz mi się taka, jaka jesteś: z makijażem, czy bez, z blizną, czy nie. Zawsze będziesz mi się podobała, nawet ze zmarszczkami. Zapamiętaj.
***
#Niall
Caroline zaprosiła na dzisiejszą kolację Harry'ego. W ostatnim czasie są w stałym kontakcie i się bardzo lubią. Otworzyłem drzwi przyjacielowi.

-Cześć, zapraszamy.
-Hej Niall. Proszę, to dla ciebie -Styles wręczył mi zgrzewkę piwa.
-Nie dzisiaj, jutro wyjeżdżam, ale dziękuję.
-Wypijemy innym razem.

Zaprowadziłem Harry'ego do ogrodu. Tam była moja siostra i Hana.

-Jak się ma moja najlepsza przyjaciółka?
-Dobrze, daj rękę i sam zobacz.
-Nie przyzwyczajaj się to moje dziecko -odchrząknąłem.
-Przecież nie moje -odpowiedział -Wiem z kim śpię.

W tym momencie Caroline zachłysnęła się napojem. Poklepałem siostrę po plecach.

-Wszystko w porządku? -zapytałem
-Tak, nie w tą dziurkę mi wpadło.
-Jasne, jasne -powiedziała Hana.
-O co tobie chodzi? -Harry wydał się zakłopotany

-Nie musicie udawać, to widać -powiedziała.

Spojrzałem na Harry'ego i Caroline.

-Powiedzmy im -zwróciła się do Harry'ego Caro.
-No, bo... -zaczął szatyn.
-Jesteśmy razem -wydusiła z siebie siostra.
-Fajnie -odezwałem się po chwili ciszy.
-Nie jesteś na mnie zły, Niall? -zapytał Styles
-Nie mam powodu. Cieszę się, że moja siostra trafiła właśnie na kogoś takiego jak ty.
-Mówiłam, że mam spoko brata -odezwała się Caro z szerokim uśmiechem.
-Nie będę ci prawił kazań jak zrobił to Jai, powiem tylko, że jeśli kiedyś zobaczę, że Caroline cierpi przez ciebie to ci nogi z dupy powyrywam.
-Możesz być spokojny -zapewnił mnie.
-Wiedziałam, że coś będzie między wami -powiedziała Hana.
-Ty wiesz wszystko, niczym wróżka.
-Powinniśmy to opić.
-Przed chwilą mówiłeś co innego -powiedział Harry.
-Jedno piwo nie zaszkodzi. W końcu jest okazja. A resztę nadrobimy po porodzie Hany.
-Wypijemy za mój związek i twojego dzidziusia -dopowiedziała Caroline.
-Ja jeszcze przez jakiś czas nie będę piła -oznajmiła Hana.
-Coś się wymyśli. Spokojnie słońce -zapewniłem Hanę.
-Harry chodź, pomożesz mi z kolacją -Caroline wyciągnęła rękę w kierunku szatyna.
-Zaraz wrócimy -dodał Styles znikając z naszego pola widzenia.
-Zachowują się jak my nie sądzisz? -zapytała mnie zaraz żona
-Muszę przyznać, że tak było. Poznają się dopiero.
-Zaimponowałeś mi wiesz?
-Czym? - spojrzałem na ukochaną
-Tym spokojem, kiedy Caro przyznała się, że ma chłopaka i jest nim nasz wspólny przyjaciel.
-Znam Harolda, wiem, że w odpowiedni sposób zaopiekuje się moją siostrą. W końcu to dzięki niemu zaczęła się uśmiechać.
-Masz rację, dużo się zmieniło od tego czasu.
-Ale jednego jestem pewien, to jak bardzo mocno kocham ciebie i nasze dziecko się nigdy nie zmieni.

Hana się tylko roześmiała, roztrzepując moje włosy.
***
-Widziałaś moją golarkę? -zapytałem Hanę będąc w łazience
-Powinna być w szafce pod umywalką, sprawdź dokładnie.

Zrobiłem tak, jak poleciła blondynka. Zabrałem też inne potrzebne mi rzeczy, które muszę mieć na ten krótki wyjazd.

-Wyjęłam ci koszulki, wystarczy, że je schowasz -poinformowała mnie Hana.
-Dziękuję, jesteś kochana.
-Słodzisz mi tak odkąd wróciłeś z pracy. Uważaj, bo zrobię się podejrzliwa.
-Przyzwyczaiłem się do twojego zmiennego humoru, ale to tylko hormony.
-Czytałam kiedyś taki artykuł w internecie i było tam napisane, że ludzie poznają się tak na prawdę w czasie trwania pierwszego roku małżeństwa. Nie ma znaczenia to, ile wcześniej się znali.
-Przeszliśmy razem chyba przez wszystko, co jest możliwe, nic mnie już nie jest w stanie zaskoczyć -powiedziałem pakując się. -Przypomniało mi się coś, co zaskoczyć może ciebie.
-Co takiego? -Hana podniosła głowę kierując wzrok na mnie
-Spotkałem Zayna w szpitalu.
-Miał wypadek?
-Nie, przyszedł ze swoją mamą na kontrolę. Rozmawiałem z nim.
-Co u niego słychać?
-Ułożył sobie życie w Nowym Jorku, chyba zamieszka tam na stałe, bo poznał jakąś dziewczynę, z którą jest od dłuższego czasu -powiedziałem -Tylko tyle wiem, nie miałem jak porozmawiać z nim dłużej.
-To dobrze, że mu się powodzi -westchnęła żona -Też mu się coś od życia należy.
-Powiedziałem, że wkrótce zostanę tatą, pogratulował mi.
-Ładne? -zapytała Hana pokazując pomalowane właśnie paznokcie
-Śliczne.
***
#Hana
Niall z samego rana pojechał do Londynu. Mimo tego, że minęło dopiero kilka godzin od jego wyjazdu, a ja już za nim tęskniłam.

-Chcesz kakao? -zaproponowała Caroline
-Poproszę -odparłam -Naszła mnie ochota na muffinę.
-Mogę pójść do muffiniarni i ci kupić.
-Nie ma takiej potrzeby, kakao wystarczy.
-Harry! Harry nam je upiecze.
-Nie wiem, czy znajdzie czas. Pewnie ma dużo pracy.
-Zadzwonię do niego. Mnie nie odmówi, a tym bardziej tobie.

Caroline wykonała telefon, szatyn oznajmił, że specjalnie dla nas wyrwie się z kancelarii i kupi nam muffinki ze sklepu, w którym pracuje przyjaciółka. Nie minęła godzina, a Styles stanął w drzwiach ubrany w czarny garnitur z białym pudełkiem w ręku. Zapraszałam go do środka, ale nie skorzystał z propozycji tłumacząc się pracą. Rozumiałam go, jednak byłam mu wdzięczna, że mimo wszystko spełnił moją ciążową zachciankę.

-Fajnego mam chłopaka -stwierdziła.
-Będziesz mieć z nim dobrze w przyszłości. Harry jest niemal na każde zawołanie, nigdy mi nie odmówił -powiedziałam.

Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

-Otworzę -siostra Nialla poderwała sie z krzesła.
-Siedź, poruszam się trochę -uśmiechnęłam się.

Ruszyłam w stronę drzwi z muffinką w ręku, a część miałam w buzi.

-Hej! -przywitałam Liama
-Cześć, przyniosłem ci te zdjęcia.
-Już? Nie myślałam, że dostanę je tak szybko.
-Miałem trochę wolnego czasu, więc tak wyszło.
-Wejdziesz? -zapytałam
-Nie będę przeszkadzał?
-Ciężarnej się nie odmawia.

Payne zgodził się wstąpić na chwilę. Zaprowadziłam sąsiada do salonu.

-Poznajcie się. To jest Caroline, siostra Nialla, a to jest nasz sąsiad Liam.

Oboje podali sobie ręce, a później Liam podał mi kopertę ze zdjęciami. Usiadłam na kanapie z poduszką znajdującą się pod plecami żeby było mi wygodnie.

-Co to jest?
-Moja sesja zdjęciowa, prezent dla Nialla -powiedziałam.
-Jesteś fotografem? -zapytała Caro
-Tak -odparł Liam częstując się muffinką.
-Miałam okazję pracować z Liamem jakiś czas temu -powiedziałam.
-Czekaj... jesteś tym Liamem, za którym nie przepada mój brat?

-Niestety to ja -przyznał się Payne.
-Na szczęście teraz jest już lepiej -dodałam.
-Było minęło -potwierdził Liam -A ty kim jesteś z wykształcenia?
-Jeszcze nikim, szukam swojego miejsca na ziemi -przyznała. -Aktualnie jestem opiekunką Hany.
-Weź -rzuciłam w Caroline poduszką.
-Super zajęcie, nie musisz nic robić -stwierdził Liam.
-Taka "praca" to przyjemność. Lekka i przyjemna.
-To prawda, nie mam wielu wymagań -przyznałam.
-To chłopiec, czy dziewczynka? -zapytał Liam
-Chłopiec, o dziwo dziś nie dokucza.
-Chciałabym mieć kiedyś syna -stwierdził.
-Masz dziewczynę, porozmawiaj z nią o tym -zaproponowałam.
-Ja się lepiej nie wypowiadam na ten temat, jeszcze Niall by mnie zabił -zachichotała Caro.
***
Następnego dnia rano Caroline poszła zrobić zakupy na śniadanie. Ja wyszłam z łazienki, ponieważ kolejny raz poszłam zrobić siusiu. Poszłam w stronę kuchni, by wstawić czajnik z wodą. Nagle dostałam silnego skurczu, który spowodował jęk. Złapałam się za dół brzucha.

-Skarbie, nie tak mocno -powiedziałam sama do siebie.

Często rozmawiałam ze swoim dzieckiem, teraz zna już mój głos, więc robię to przy każdej okazji. Wstawiłam czajnik na gaz, zapalając go i oddaliłam się od kuchni. W drodze do salonu skurcz się powtórzył. Przysiadłam lekko spanikowana na poręczy kanapy. Do porodu zostało jeszcze kilka dni. Sięgnęłam po telefon leżący na sofie i wybrałam numer Nialla. Cały czas miałam rękę na brzuchu. Mijał sygnał za sygnałem, aż włączyła się poczta. Bałam się coraz bardziej, ale przypomniałam sobie to co mówiła kobieta w szkole rodzenia. Wzięłam głębokie wdechy i wybrałam numer Caroline. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy usłyszę jej głos w słuchawce.

-Zaraz będę w domu -oznajmiła.
-Pośpiesz się -wydukałam -Poród się zaczął.
-Już lecę. Nie ruszaj się. Czekaj na mnie. Oddychaj kochanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Caroline + Harry =♥ Kto się tego spodziewał?
Liczę na wasze opinie.
Hana rodzi synka, a Niall w Londynie, oh no
Do następnego @angelharry99