czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 36

"Co z moim synem?"
#Niall
Po tym jak powiedziałem żonie, kto przyszedł do naszego domu, ona przytuliła się do mnie. Potrzebowałem tego, mimo, że w podobnych sytuacjach potrafiłem być silny i nie przeżywałem wszystkiego tak mocno, jednak teraz było zupełnie inaczej. Wspomnienia z dzieciństwa spowodowały, że nie wytrzymałem i złamałem się, miałem ochotę mu przywalić, albo pobić go do nieprzytomności. Ten człowiek nie jest już moim ojcem za co zrobił w przeszłości.

Hana zaproponowała, że przygotuje coś do picia i będziemy mogli porozmawiać. Na początku uznałem ten pomysł za beznadziejny, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że chcę wyrzucić z siebie skrywane przeżycia. Do tej pory unikałem rozmowy o ojcu, Brooks nie pytała o niego, wystarczyło jej, że nie utrzymuje z nim kontaktu od wielu lat. Czułem, że Hana wie, że jest to dla mnie bardzo trudne, ale obiecałem powiedzieć jej kiedyś wszystko. Ta chwila nadeszła właśnie teraz.

Blondynka postawiła przygotowane kakao na stoliku, po czym usiadła obok mnie na kanapie.

-Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda?
-Wiem, ale chcę byś w końcu widziała o mnie wszystko, tak jak ja o tobie.
-Dobrze, ale jeśli możesz w każdej chwili przerwać.

Wziąłem głęboki oddech.

-Byliśmy normalną rodziną,przez kilka pierwszych lat mojego dzieciństwa. Rodzice się kochali, ja z Caroline jak to dzieci kłóciliśmy się o byłe co. Jakiś czas później wszystko zaczęło się zmieniać. Ojca nie było ciągle w domu, albo wracał późno. Po prostu zaczął pić, z każdym dniem stawał się coraz gorszy. Z początku nie było to nic wielkiego, ale potem zaczęły się awantury, gdzie interweniowała policja. Maura jako matka starała się ukrywać przed nami prawdę, lecz ja byłem na tyle duży, że widziałem co się dzieje. W końcu mama zdecydowała, że ja i Caroline zamieszkamy u babci przez jakiś czas, a ona będzie nas odwiedzać. Oczywiście on przychodził też do nas do szkoły, czy domu babci. Prawie za każdym razem wszczynał awantury...
-Współczuję kochanie -Hana złapała moją dłoń.
-Potem wszystko się uspokoiło, było jak dawniej,aż pewnego wieczoru, albo nocy wrócił nachlany w trzy dupy. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem na własne oczy, że on uderzył moją mamę. Od krzyków obudziłem się i patrzyłem na to stojąc w drzwiach pokoju. Przestraszyłem się go. Rozumiesz zacząłem bać się własnego ojca, człowieka, który był moim autorytetem -przerwałem na chwilę, by zebrać myśli.

Jednocześnie kontem oka spojrzałem na żonę. Jej wyraz twarzy mówił jedno: była w szoku.

-Później mama nie miała dla niego litości, wyrzuciła go z domu, gdy niby poszedł do pracy. Zmieniła też zamki w drzwiach i złożyła pozew o rozwód. Nie przyszło jej to łatwo, bo go kochała. Być może tak samo jak ja ciebie czy ty mnie.
-Co było dalej?
-Dalej mniej więcej to samo, ale w końcu się poddał i przestał nas nachodzić. Z Maurą było trochę gorzej, połamała się. Nie wiedziała, co z nami będzie, jak da radę nas wyżywić z jednej pensji. Wiem, że pomagali nam dziadkowie, wspierali mamę, zajmowali się nami. Potem był rozwód. To też było dla nas ciężkie. Caroline była jeszcze mała, żeby rozumieć pewne rzeczy, a ja choć też nie byłem w jakimś "dorosłym" wieku rozumiałem więcej. Przez trzy lata był spokój. Wszystko wróciło do normy, ale to była cisza przed burzą. Wtedy on pojawił się w życiu Maury, a nam przynosił prezenty i takie rzeczy. Chciał żebyśmy byli rodziną. Znów się nami zainteresował, chociaż po rozwodzie tak nie było. Oczywiście były jakieś sporadyczne sytuacje, nie wychował nas. Nie było go, kiedy wygrałem pierwszy szkolny konkurs.
-Może już wystarczy kochanie? Dokończysz kiedy indziej.
-Dam radę, nie zostało mi dużo -powiedziałem.
-Mów dalej.
-Ojciec przychodził, przychodził, aż wychodził: Maura zaszła w ciążę. Kiedy się dowiedziała była w szoku, znowu się podłamała, na tyle mocno, że zaczęła chodzić do psychologa.
-A twój tata, co zrobił kiedy się dowiedział o kolejnym dziecku?
-Zmienił się nie do poznania, był zupełnie inny, jakby tamten człowiek zniknął. Babcia ostrzegała mamę, żeby się zbyt szybko mu nie zaufała. Miała rację. Po tym jak Greg się urodził, on zamieszkał z nami. Na krótko, bo kółko się zamknęło i zaczęło się picie i przemoc.
-Nie wiem co powiedzieć, nie wiedziałam, że twoje dzieciństwo było właśnie takie -Hana bardzo mocno mnie przytuliła całując w policzek.
-To przez niego stałem się takimi człowiekiem, gdy dorastałem. Myślałem, że bójki załatwią wszystko. W liceum zacząłem pić i palić, ale z tym skończyłem, kiedy przekonano mnie po jakimś czasie, że nic tym nie osiągnę. Nie chciałem być taki jak on, dlatego wziąłem się w garść i zdecydowałem, że idę na medycynę, żeby ratować ludzi.
-Dobrze wybrałeś, jesteś cudownym człowiekiem.
-Po tym wszystkim co mnie spotkało nie chcę być taki jak on -oznajmiłem stanowczo.
-Wiesz co? Nawet go nie przypominasz.
-To ma być komplement?
-To jest sama prawda -odpowiedziała żona. -Idziemy spać?

Zerknąłem na zegarek, który miałem na lewej ręce.

-Tak, zaraz północ będzie. Rozgadałem się.
-Nic się nie stało, najwyżej będę spać do południa -Han lekko się uśmiechnęła.
-Cwaniara, za siedem godzin i dwadzieścia dwie minuty zaczynam dyżur w szpitalu.
-Oj, to tym bardziej chodźmy, chyba, że masz nieco inne plany na tą noc.
-Zdecydowanie tak.
***
3 TYGODNIE PÓŹNIEJ, 22 kwietnia

#Hana
-Twoje dziecko zdrowo rośnie -powiedziała radosnym głosem Noami.
-Jem za dwoje -przyznałam -Niall mnie pilnuje, jeśli chodzi o moją dietę.
-To dobrze. Mogę go pochwalić.
-Z dzieckiem wszystko w porządku? -zapytałam z troską
-Oczywiście, waży już dokładnie 1,4 kilograma. Zanim nadejdzie poród to urodzisz dużego i silnego synka -oznajmiła Noami -Jak się czujesz?
-Jeszcze nie narzekam, ale bolą mnie plecy coraz częściej.
-To normalne, twój kręgosłup dostaje coraz bardziej w kość.
-Nie mogę się doczekać, kiedy będzie już po wszystkim.
-Dwa miesiące szybko miną. Zobaczysz, że niebawem spotkamy się na sali porodowej -powiedziała Cox kończąc badanie USG -A pro po, będziesz rodzić w klinice, nie tutaj.
-Dlaczego?

Podniosłam się z fotela i podeszłam do biurka, by usiąść na krześle stojącym obok.

-Akurat wtedy będę miała tam dyżur.Wiem, że poród tutaj jest lepszy dla ciebie i Nialla.
-Co ma być lepsze dla nas? -zapytał mąż, wchodząc do gabinetu.
-Cześć kochanie -przywitałam się z Horanem -Noami właśnie oznajmiła, że urodzę w klinice, a nie tutaj.
-W takim razie wezmę urlop, żeby być razem z tobą -powiedział. -Co z moim synem?
-Dobrze, nie macie się czym martwić.
-To super, nie mogło być inaczej.
-Masz płytę z USG i zdjęcie, zobacz sobie -Cox podała mu wymienione rzeczy.
-Operacja się przeciągnęła dlatego zawaliłem sprawę.
-Nadrobisz wszystko w domu -jedną rękę położyłam na kolanie Nialla, a drugą miałam na brzuchu.
***
Po wizycie Horan zabrał mnie do bufetu, żeby zjeść wspólnie lunch. Starsza kobieta, którą dobrze znałam przygotowała dla nas po zestawie obiadowym. Zajęłam miejsce na wygodnej czerwonej kanapie, a Niall przyniósł nasze zamówienie.

-Muszę ci coś powiedzieć -westchnęłam, kiedy Niall usiadł naprzeciw mnie.
-Co?
-Widziałam twojego tatę przed naszym domem.
-Czego on do cholery nie rozumie? Nie chcę go znać. -po chwili dodał -Rozmawiał z tobą?
-Nie, po prostu stał i patrzył się w nasze okna. On mnie nie zna, przecież nie miał okazji mnie poznać.
-Jeśli zobaczysz go jeszcze raz to zadzwoń na policję. Nie będzie nas nękał ktoś taki jak on.
-A może powinieneś z nim porozmawiać? -zaproponowałam
-Niby o czym? O tym jak było nam ciężko, czy może o tym, jak mało brakowało, a zawaliłbym szkołę i zmarnował sobie życie wchodząc w kontakty z policją?
-Wiesz co ja myślę? Uważam, że twojego ojca ruszyło sumienie.
-To nie w jego stylu, a nawet jeśli to dobrze mu tak. Przyda mu się cierpienie, niech zobaczy, przez co wszyscy musieliśmy przejść przez tyle lat.
-Rozumiem, to jest twoje zdanie, twoja decyzja.
-Możemy przestać o nim rozmawiać co jakiś czas? Skupmy się na tym co tu i teraz. Zaraz urodzisz nasze pierwsze dziecko, nie powinnaś się przejmować byle kim.
-Skoro tak chcesz to niech tak będzie -powiedziałam.
-Powinniśmy wybrać imię dla dziecka -powiedział Niall zmieniając temat.
***
Byłam gotowa na przyjście dziewczyn. Przyjaciółki postanowiły zorganizować baby shower dla mnie i Dorothy jednocześnie. Na stoliku w salonie oraz wyspie kuchennej były różne słodkości i napoje. Oczywiście pośród przekąsek znalazły się też muffiniki. Oprócz jedzenia wszędzie rozwieszone były balkony i różne wstążki.

-Hej dziewczyny! -przywitałam przyjaciółki z promiennym uśmiechem.

Kate miała na głowie czapkę urodzinową i szampana w ręku.

-Cześć Han -przywitała się ze mną Isabel całując mnie w policzek.
-Witaj mamo -uśmiechnęła się Dorothy i przytuliła mnie.

Jej brzuszek był mniej więcej takiej samej wielkości, jak mój, bo dzieliło nas tylko kilka tygodni różnicy.

-Przychodzę z dobrą nowiną! -powiedziała radośnie
-Jaką? -zapytałyśmy całą resztą chórem
-Będę miała córkę!
-Jejku to cudownie -powiedziałam przytulając ją.

-Ale super -powiedziała Kate -Za kilkanaście lat wyswatamy wasze dzieci.
-Dlaczego nie -odparła Doris śmiejąc się.
-Dziewczyny chodźcie, czas na prezenty! -zawołała Isabel

Kiedy zajęłyśmy miejsca na kanapie dostałyśmy pierwsze prezenty. Ja dostałam od przyjaciółek matę interaktywną dla syna,a Dorothy karuzelę nad łóżeczko. Oprócz tego otrzymałyśmy śpioszki i śmieszne koszulki, w które się ubrałyśmy wspólnie z Patterson. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam je do Nialla.

-Mamy jeszcze jeden prezent, taki sam, ale dla każdej z was osobny egzemplarz -oznajmiła Kate.
-Dawajcie! -krzyknęłam

Na stoliku wylądowały dwa duże torty.

-Wow, to jest super. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam.
-Ile jest sztuk? -zapytałam
-Sto.
-Starczy na dwa miesiące -wybuchała śmiechem Kate.
-Jesteście wspaniałe -powiedziała Dorothy. -Tort z pieluszek, Louis się zdziwi, kiedy wrócę do domu.

***
Wieczorem, gdy było już po wszystkim położyłam się zmęczona do łóżka. Chwilę wcześniej rozmawiałam z mamą, która oznajmiła mi, że już zaplanowała urlop i przyjedzie do Manchesteru, żeby pomóc mi w opiece nad dzieckiem.

-To był meczący dzień -stwierdziłam, kiedy Niall był przy mnie.
-Dobrze się bawiłaś na tym całym baby shower?
-Pewnie, nawet trochę potańczyłam -wzięłam rękę Nialla i położyłam ją na brzuchu.
-Teraz nie da ci zasnąć.
-Potrzebuje trochę gimnastyki, niech się powygina chłopak.
-Oh skarbie, twoja mama potrzebuje odpoczynku -rzekł Niall do brzucha.
-Niedługo porozmawiasz sobie z nim w cztery oczy.
-Chciałbym trzymać go już na rękach.
-Cicho, bo jeszcze cię posłucha. Nie chcę jeszcze rodzić.
-Hej, chyba się nie boisz? -zapytał mąż.
-No właśnie boję się. Mam przeczucie, że stanie się coś złego, że coś pójdzie nie tak.
-Kochanie, nic się przecież nie dzieje, ciąża rozwija się prawidłowo.
-Wiem.
-Nie myśl o tym, przestań się nakręcać. Jestem lekarzem i w dodatku cały czas obok ciebie.
-Jesteś chirurgiem, a nie ginekologiem.
-Dla ciebie mogę być nawet tym drugim -powiedział zadziornie.
-Tobie tylko jedno w głowie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przeszłość Nialla to chyba jedna rzecz, która mi wyszła w tym rozdziale. Ogólnie uważam, że jest on nudny.
Od wczoraj chodzi mi po głowie pomysł, by stworzyć trzecią część tego ff, ale czy jest sens?
Dziękuję za vote:)

Zapraszam też na moje drugie fanfiction, które znajdziecie na moim profilu:)

Wesołych świąt spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół. Mokrego dyngusa♥
@angelharry99

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 35

"Jesteś szalony, na porodówkę jeszcze się nie wybieram."
*MIESIĄC PÓŹNIEJ, 21 MARCA*
#Hana
Od wczesnego rana trwają przygotowania do ceremonii zaślubin naszych przyjaciół.Caroline podjęła się próby uczesania mnie, na co z chęcią się zgodziłam.Nie ukrywam, że stałam się grubą kulką, a do czasu porodu będę jeszcze większą.Wszyscy mieliśmy spotkać się pod urzędem stanu cywilnego i oczekiwać na przyjaciół, ale uknuliśmy przeciwko nim drobny spisek.

-Proszę, fryzura gotowa. -oznajmiła Caro.

Dziewczyna spięła mi włosy w wysokiego koka.

-Dziękuję. Od razu przypomniał mi się dzień naszego ślubu, tylko wtedy Doris mnie czesała.
-Mogę poprawić, jeśli coś jest nie tak.-powiedziała -Wsówki da się poluźnić.
-Nie, jest dobrze. -zapewniłam ją. -Kochanie, jak ci się podobam?
-Mówiłaś coś? -zapytał Niall
-Tak, zostaw ten mecz i weź się ogarnij. Ślub jest za trzy godziny.
-Dla ciebie wszystko. -Horan wyłączył telewizor. -Ale wieczorem pozwolisz mi dokończyć.
-Pewnie, jeśli się nie upijesz to tak, pozwolę ci.
-Teraz zamierzam powoli odstawić piwo, bo wszystko może się zdarzyć.
-To jakaś nowość. -zauważyła Caroline. -Chyba to gdzieś zapiszę. Niall Horan odmawia picia piwa.
-Są rzeczy ważniejsze od alkoholu. Ślicznie wyglądasz.
-To zasługa twojej siostry. -oznajmiłam biorąc do ręki wodę z cytryną.
-Masz talent Caro. -powiedział Niall.

-Bez przesady. -zaprotestowała -Chociaż może macie racje. Jestem zadowolona z niego, wyszedł mi całkiem w porządku.
-Garnitur masz w sypialni, wisi na szafie. -poinformowałam męża, który znalazł się na schodach, prowadzących na piętro mieszkania.

Ja musiałam włożyć jeszcze sukienkę, obawiałam się tylko, czy wejdę w nią.

***
#Niall
Zatrzymałem samochód przed urzędem stanu cywilnego, oprócz nas nie było przed budynkiem nikogo. Zostawiłem żonę w pojeździe, a sam udałem się na rozmowę z urzędnikiem.Po drodze spotkałem Gemmę, Kate i Isabel.Dziewczyny przyczepiały na drzwi wejściowe kartkę z napisem, informującą o tym, że śluby w dniu dzisiejszym zostały odwołane.Posłałem im uśmiech.

Na spotkaniu z urzędniczką, która udzieli ślubu Dorothy i Louisa ustaliłem z nią wszystkie szczegóły dotyczące zaślubin. W chwili, gdy Isabel wpadła na ten pomysł, aby ślub odbył się poza urzędem, nie byłem pewny, czy to się uda, bo osoby tam pracujące lubią kręcić nosem. Na szczęście naszych przyjaciół trafiliśmy na bardzo miłą kobietę, która zgodziła się udzielić ślubu poza urzędem stanu cywilnego.

-Wszystko jest załatwione. -przekazałem żonie dobrą wiadomość.
-To wspaniale, spisałeś się na medal.
-Widziałem się z dziewczynami, zajmują się napisem.
-Jestem ciekawa miny Dorothy i Louisa.
-Będą nieźle zaskoczeni, żadnych gości, brak świadka. Rodzeństwo Styles dostąpi tylko tego niepowtarzalnego zaszczytu zobaczenia ich min.

Harry jest kierowcą, a Gemma drugą druhną Patterson, która zastępuje Hanę, w przygotowaniu do ślubu, ale to żona złoży podpis jako świadek zawarcia małżeństwa.

-Co robimy, czekamy na młodą parę?
-Jedziemy na zabawę, zaczniemy ją zanim główni bohaterowie się pojawią. -rzuciłem -To musi być szok, że wesele zaczynają goście, a młoda para zjawia się jako ostatnia.
-To w końcu nasz pomysł.
-Bardzo szalony i ryzykowny. -zauważyła Hana.
-A ty, jak się czujesz?
-Super, mały chyba śpi, więc jest dobrze.
-Niech tak zostanie przez cały dzień. -cmoknąłem żonę w policzek.

Nasze rodziny na wieść o tym, że Hana nosi pod sercem chłopca bardzo się ucieszyły. Moja mama wręcz wzruszała się na tą informację. Mój syn będzie jej pierwszym wnukiem. Nie mogę doczekać się, aż przyjdzie czerwiec, od chwili, kiedy podstępem wyciągnąłem od Noami tą wiadomość, że żona urodzi chłopca.
***
Razem z żoną zająłem miejsca przeznaczone dla świadków. Za nami siedzieli rodzice Dorothy i Louisa, dalej najbliższa rodzina i przyjaciele. Zaproszonych gości nie było wiele, bo państwo młodzi zdecydowali, że pobiorą się dwa razy: w urzędzie i kościele, ale to już po porodzie Doris.

Kiedy młoda para dotarła na swój ślub na plaży urzędniczka przystąpiła do rozpoczęcia krótkiej ceremonii zaślubin.
***
-Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Dorothy Patterson i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. -swoją przysięgę najpierw złożył Louis.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Louisem Tomlinsonem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Po tym jak przysięgi zostały złożone urzędniczka podała im obrączki, które sobie nawzajem włożyli.

-Przypomniał mi się nasz ślub. -szepnąłem -Mam wrażenie, jakby to było wczoraj.
-Też się tak czuję. -powiedziała Han
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej.
-Nie, to ja ciebie kocham mocniej, kochanie.

Złączyłem nasze usta w pocałunku, nie interesowało mnie to, co działo się z przodu.
***
#Hana
Przyjęcie trwało już jakiś czas. Siedziałam przy czteroosobowym okrągłym stoliku, przykrym białym obrusem, krzesła również były przybrane na biało. Na blacie stała wódka, dla męskiej ekipy, a dla mnie i przyjaciółki był sok. Doris przysiadła się do mnie, podsiadła Nialla, który chwilowo zniknął z mojego pola widzenia.

-To okropne, że nie mogę się napic na własnym weselu. -zaczęła Patterson
-Też mam ochotę, więc doskonale cię rozumiem. -uśmiechnęłam się
-Nalać ci szampana, wersja dla ciężarnych, edycja limitowana.
-Kusząca oferta. -rzuciła Doris -Bardzo chętnie.

Sięgnęłam po sok jabłkowy, nalałam odpowiednią ilość, do lampek na wino, a następnie podałam jedną z nich przyjaciółce.

-Nie pomyślałabym, że wpadniesz na coś takiego. -uśmiechnęła się po czym upiła trochę soku, ja zrobiłam to samo.
-Musisz przyznać, że z daleka wygląda, jakby to był prawdziwy alkohol. -powiedziałam odstawiając szkło na stół.
-Masz rację.
-Taki bezalkoholowy szampan, zarezerwowany tylko dla nas. -puściłam jej oczko.
-Kochanie, co ty robisz! -rzucił Louis -Nie wolno ci pić alkoholu.
-Nie piję nic co mogłoby zaszkodzić naszemu dziecku.
-A to? Co to jest?
-Louis, spokojnie.Pijemy tylko sok jabłkowy, pomarańczowy nam się jakby to powiedzieć...
-Znudził. -dokończyła Dorothy
-No właśnie, to jest chyba najlepsze określenie. Lou, widziałeś gdzieś mojego męża?
-Chyba jest w kiblu. -oznajmił -A tak w ogóle, to obie jesteście tak samo walnięte.
-Dzięki.
-Chyba nam też się coś należy, wy sobie pijecie, a my mamy na to patrzeć? A tak przynajmniej czujemy się jakbyśmy piły alkohol. -powiedziała Doris
-Przepraszam, wystraszyłaś mnie, ty też Hana. -westchnął Louis -Zatańczymy? -Tomlinson podał rękę blondynce.

Przyjaciółka rzuciła, że za chwilę do mnie wróci.Nie byłam sama zbyt długo,bo Niall zjawił się obok mnie.

-To tylko sok jabłkowy. -uprzedziłam od razu. -Nie musisz tego komentować.
-Nie zamierzam, ufam ci.
-To super.

Niall napił się wódki i poprosił mnie do tańca. Chwyciłam dłoń męża, razem udaliśmy się w stronę parkietu. Na piasku została położona drewniana deska, więc nie było problemu z tańczeniem. Na parkiecie tańczył Harry z Gemmą, Louis z Dorothy, Jai z Isabel oraz osoby z rodzin naszych przyjaciół.
***
Caroline wróciła na do Irlandii, więc teraz siedzę w domu sama. Czytam książki, oglądam filmy, śpię, albo sprzątam, ale tylko wtedy, gdy jest Niall. Ostatnio Isabel wybrała się ze mną na zakupy, kupiłyśmy wyprawkę dla naszego dziecka. Dziewczyna oddała mi też kilka ciuszków po Nicku.

Czekałam na męża, siedząc na tarasie, z herbatą w ręku.Lubię wiosnę, a szczególnie ognisko.Myślałam, żeby zaprosić przyjaciół na pierwszego grilla, tak jak rok temu.Usłyszałam, jak Niall mnie woła.Krzyknęłam, że jestem w ogrodzie.Niedługo później chłopak wyszedł, w ręku miał duży karton.

-Co to? -zapytałam
-Wózek dla dziecka. -powiedział -Mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Sam wybrałeś?
-Pani w sklepie mi doradziła, wybrałem ten najlepszy. -Niall się uśmiechnął -A nosidełko jest już w aucie.
-Jesteś szalony,na porodówkę jeszcze się nie wybieram.
-Wiem,ale jestem gotowy na przyszłość.
-Będziesz teraz jeździł z nosidełkiem w aucie.
-No,dlaczego nie?
-Kocham cię. -powiedziałam
-Jak mały, grzeczny jest?
-Tak, chociaż w południe trochę się wiercił.Teraz zresztą też. -Niall przyłożył rękę do brzucha. -Chyba wyczuł, że wróciłeś do domu.
-Chyba masz rację. -przytaknął -Mamy coś do jedzenia?

-Zrobiłam spaghetti, zaraz ci odgrzeję.

Wstałam z ławki ruszając w stronę drzwi balkonowych. Horan podniósł karton z trawy i podążył za mną.
***
Pod wieczór z wizytą wpadł Jai z rodziną. Z uśmiechem na ustach oznajmiłam bratu,że przyda się do pomocy, a chłopak zgodził się.

Siedziałam na kanapie razem z Isabel, a Niall składał wózek z pomocą Jaia. Nick od czasu do czasu wtrącał się, ale dziewczyna włączyła mu bajkę,więc się nią zainteresował i wkrótce zasnął.

-Dobrze, że postanowiliście nas odwiedzić. -westchnął Horan, kiedy mu nie szło składanie.
-To powinno być tutaj. -powiedział Jai wskazując właściwe miejsce.
-Kiepski z ciebie składak. -zauważyłam
-A ty się nie śmiej. -Isabel zwróciła uwagę swojemu mężowi -Lepiej dopilnuj, żeby wszystko było dobrze złożone,żeby potem nie było zdziwienia.
-Mogłem kupić już złożony, gdybym wiedział, że będziemy się z tym męczyć.
-No już trudno, jest jak jest.
-Wiecie, gdzie będzie pokój dla dziecka? -zapytała czarnowłosa
-Obok naszej sypialni, ale myślę, że przez pierwszy rok będziemy wszyscy spać w jednym pokoju.
-To dobre rozwiązanie. -oznajmiła bratowa.
-A ja właśnie nie polecam. -wtrącił Jai -To będzie tak, że będziecie spać w jednym łóżku,a nie pokoju.
-Nie przesadzaj.
-To się tak zaczyna, niby tylko raz, a potem jest tak, że dziecko nie chce spać w łóżeczku.
-Damy sobie radę. -odezwał się Niall. -Bardzo proszę, gotowe.

-Wow, super się spisałeś. -pochwaliłam męża. -Należy ci się buziak.
-Tylko buziak? -Horan nie wyglądał na zadowolonego
-No, a co myślałeś? -zapytał Jai
-Złożyłeś wózek, to nic takiego.
-Piwo jest w lodówce. -oznajmiłam.
-Rozmawialiśmy na ten temat jakiś czas temu. -zauważył Niall- Zresztą rano idziemy do szkoły.
-Jak wypijesz jedno nic się nie stanie.
***
#Niall
Hana brała kąpiel, kiedy ja zabrałem się za sprzątanie ze stołu. Brooksowie wyszli jakiś czas temu, więc zostaliśmy sami. Nagle usłyszałem, dźwięk dzwonka. Przerwałem dotychczasową pracę, idąc do drzwi i zastanawiając się kogo niesie o tej godzinie. Przekręciłem zamek i momentalnie zbladłem na widok, tego, kto stał na klatce.

-Co tu robisz?! -krzyknąłem odruchowo. -Niall...nie unoś się.
-Wynoś się z mojego życia, dobrze mi jest bez ciebie!
-Posłuchaj mnie...
-Nie będę cię wysłuchiwał. Mam dość,kiedyś to ja prosiłem ciebie, zignorowałeś mnie więc ja teraz zrobię to samo z tobą. Nienawidzę cię! -byłem wściekły, więc zamknąłem drzwi.

Oparłem się plecami o drzwi, moje serce waliło jak oszalałe. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa wróciły w ciągu zaledwie kilkunastu sekund. Sądziłem, że już nigdy go nie spotkam.

-Kochanie? -odezwała się Hana -Wydawało mi się, czy słyszałam twoje krzyki?
-Nic się nie stało.
-Jesteś zdenerwowany, trzęsiesz się.
-On tu przyszedł. -powiedziałem krótko. Nie chciałem krzyczeć na żonę, a moja złość sięgnęła zenitu.
-Kto?
-Rozmawiałem ze swoim ojcem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Wszyscy, którzy od początku kibicowali Dorothy i Louisowi mogą odetchnąć z ulgą, teraz i oni są małżeństwem.
Teraz Niall będzie miał trochę zmartwień, kto wie, może poznacie jego niezbyt ciekawe dzieciństwo.
Czekam na wasze opinie, coraz bliżej the end :(
+Zapraszam na IF TOMORROW NEVER COMES 
@angelharry99

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 34

"(...)chcemy od razu skazać dziecko na bycie gejem"
#Hana
Naszła mnie ochota na coś do jedzenia. Wstałam z kanapy, na której leżałam, oglądając film i ruszyłam do kuchni. Nastawiłam wodę, a następnie wyjęłam z szafki kubek, a z drugiej mój ulubiony wiśniowy kisiel, z kawałkami owoców. Nagle usłyszałam krótki dźwięk, oznaczający nową wiadomość. Chwyciłam telefon, który podpięty był do ładowarki.

Isabel: Nie uwierzysz! Wasz ojciec jest w Manchesterze.

Po przeczytaniu wiadomości, nacisnęłam ikonkę słuchawki i zadzwoniłam do przyjaciółki, a jednocześnie bratowej.

-Hej.-przywitała mnie.
-Z tym sms'em na poważnie, czy to żart?
-To jest akutat prawda, Toby przyleciał. Zadzwonił do Jaia, czy mógłby przyjechać po niego na lotnisko.
-Tego bym się po tacie nie spodziewała. -przyznałam -Tym bardziej, że rozmawiałam z mamą trzy dni temu i o niczym nie mówiła, nawet słówkiem nie pisnęła.
-Nie wiem, o co chodzi, ale jestem tak samo zaskoczona jak ty.
-To może przyjdziemy do was, jak Niall wróci z pracy?
-Wygodniej będzie, jeśli to my wypadniemy do was, a ty sobie odpoczywaj. -powiedziała Isabel.
-Dobrze, niech ci będzie. -zgodziłam się.-Poczekaj, przełączę na głośnomówiący.

Nacisnęłam odpowiedni przycisk, jednocześnie wyłączając gaz, pod czajnikiem, gdyż woda się zagotowała.

-Już jestem. -odezwałam się po kilku sekundach jednocześnie przygotowywując sobie kisiel.
-Gotujesz coś? -zainteresowała się przyjaciółka. -Jeśli tak, to na pewno wpadniemy.-zachichotała.
-Zrobiłam sobie kisiel, ale nie ma sprawy, mogę coś przygotować, choć mój mistrz kuchni jeszcze w pracy. -wzięłam kubek do ręki, a do drugiej przyłożyłam telefon, wcześniej odłączając go, od ładowarki, a tymsamym włączyłam normalny tryb rozmowy.
-Tylko sobie żartowałam. -sprostowała.
-Wiem, ale nawet dobrze się składa, bo chętnie zjadłabym coś słodkiego.
-Tylko nie mów, że muffiny. Nie masz ich czasem dość?
-Muffiny nigdy mi nie zbrzydną.- usiadłam wygodnie na kanapie i wzięłam pierwszą łyżeczkę kiślu -A wracając do twojego pytania... myślałam raczej o gofrach.
-Dobry pomysł, gofry w środku zimy. Smacznego.
-Dzięki.
-Masz wszystkie potrzebne składniki?
-Raczej tak, Niall wczoraj robił zakupy, więc mam pełną lodowkę, którą stopniowo opróżniam.
-Mam nadzieję, że nie jesz ciągle słodyczy.
-Coś ty. -od razu zaprzeczyłam. -Mam dwóch strażników, którzy patrzą mi na ręce. Czuję się czasem jak niewolnica.
-Ty już lepiej nie narzekaj. Ciesz się wolnością, póki możesz, bo do opieki nad dzieckiem nie będzie już tylu chętnych. Posłuchaj tego, co ci radzi doświadczona kobieta.
-A propo, jak mój Niko?
-Świetnie, buszuje po całym domu, aktualnie jeździ samochodem w koło kominka, a ja za nim idę.
-Właśnie słyszę. -uśmiechnęłam się. -Nie zawracam ci więcej głowy, zobaczymy się jeszcze.

***
Po tym jak skończyłam rozmowę z przyjaciółką, napisałam wiadomość do Nialla, że będziemy mieli gości, a mąż na to, że postara się wrócić wcześniej. Kilkanaście minut później zabrałam się za przygotowanie ciasta na gofry. Zrobienie go nie jest wcale takie trudne. Gotowanie nie należy do moich ulubionych zajęć, ale takie podstawowe dania potrafię przygotować. (Mam na myśli zupę, jakieś ciasto, wiecie, o co chodzi)
***
Niall wyszedł z łazienki, ponieważ wziął szybki prysznic po pracy. Ja byłam w kuchni i robiłam dla niego gofry.

-Wiesz, że chyba wszyscy sąsiedzi czują ten zapach? -mąż stanął za mną, obejmując mnie, zatrzymując dłoń na brzuchu, a jednocześnie zostawił pocałunek na mojej szyji.
-Chcesz, żebym wszystko przypaliła? -odpowiedziałam z uśmiechem. -Masz, to dla ciebie. -oznajmiłam pokazując Horanowi talerz z goframi.
-To wszystko dla mnie?
-Tak, kochanie. Dla reszty zrobię potem, bo zimne gofry nie są tak dobre, jak ciepłe.

Chłopak usiadł na stołku, przy kuchennej wyspie, a ja tuż obok niego.

-Smacznego. -powiedziałam.
-Nie musisz tego mówić, ich widok przekonuje,że są wspaniałe. -powiedział Niall smarując ciasto w kształcie serca dżemem, o smaku truskawkowym. -Proszę, moje serce, dla ciebie.
-Zobacz, jak ja wyglądam. Roztyjesz mnie jeszcze bardziej.
-Odmówisz mi? -chłopak udał, że jest mu przykro.
-Nigdy, dawaj to.-powiedziałam otwierając szeroko buzię.

Ugryzłam kawałek, który mi dał, a później wzięłam od Horana ugryzionego gofra, dokańczając go samodzielnie.

-Zawołam Caroline. Może też się skusi i wreszcie wyjdzie, z tej swojej norki.
-Caro poszła z Harry'm do kina. -powiedziałam.
-Serio?
-Tak, więc raczej prędko nie wróci.
-Czyli jesteśmy sami, jak miło. -podsumował. -Gdyby nie to, że twój tata przyjechał i niebawem tu będzie, to moglibyśmy spędzić romantyczny wieczór, kończąc w sypialni.
-Prędzej zasnęłabym ci w ramionach, niż miałoby do czegoś dojść. Zauważ, że jestem niczym chomik, dużo jem, miło chodzę i ciągle ucinam sobie drzemki.
-Dla mojego idealnego, zarazem idealnego ciała zrobisz wyjątek, wierz mi kochanie.-powiedział. -Twoje oczy mówią mi wszystko.

***
Jai rozkazał wyjść nam na dwór, więc zrobiłam tak, jak chciał. Niedługo później, pod klatką zatrzymały się dwa samochody. Pierwszy z nich należał do Jaia, poznałam go, lecz ten drugi...

Z auta z tyłu wyszedł mój tata.

-Witaj Hana. -ojciec bardzo mocno mnie przytulił. -Cześć Niall. -a zięciowi uścisnął dłoń.
-Co to za auto? -Niall od razu się zaciekawił.
-To jest prezent, dla mojej córki. -oznajmił z uśmiechem.
-Tato...-otworzyłam szerzej oczy i usta ze zdziwienia.
-Czyżbym coś przegapił? -Horan zaczął się zastanawiać.
-Spokojnie, nic się nie stało. -uspokoił go Toby. -To jest po prostu nowe auto dla waszej powiększającej się rodziny. Razem z matką doszliśmy do wniosku, że przyda się wam większe auto. Bagażnik jest dość spory, więc wózek razem ze stelażem i gondolą się zmieści i nie zabraknie też miejsca na inne zakupy.
-To jest bardzo drogi prezent, a poza tym nie narzekam na to auto, które mam. -przyznałam.
-Zawsze masz coś do powiedzenia. -zauważył tata. -Jak dają to bierz.
-Nie masz się nad czym zastanawiać, skarbie. -dodał Niall.
-Chyba nie mam innego wyjścia. -oznajmiłam -Bardzo, bardzo dziękuję. -ponownie przytuliłam ojca.
-Cieszę się, że moja córka i przyszły wnuk będą jeździć takim samochodem.
-To co? Może próbna jazda. -zaproponował Jai.
-Jest ciemno, ale czemu nie. -zgodziłam się.
-Łap kluczyki, kochanie. -krzyknął Niall, który najwidoczniej przechwycił klucze od Tobby'ego, bo już kręcił się przy nowym nabytku.

Chwilę później siedziałam razem z męską częścią rodziny w samochodzie, oczywiście ja robiłam za kierowcę. Okrążyłam osiedle oraz wszystkie punkty, które znajdowały się niedaleko. W międzyczasie chłopaki komentowali wszystko, co znajdowało się w samochodzie. Szczerze, nie miałam bladego pojęcia, o czym oni mówią. Dla mnie ważne było tylko to, żeby się nie psuło.
***
Po wyczerpującej kolacji mogłam znaleźć się w łóżku. Okazało się, że tata przyjechał tylko na weekend, a samochód jest prezentem, za to, że urodzę kolejnego wnuka, albo pierwszą wnuczkę. Wspominałam już kiedyś, że jestem oczkiem w głowie taty.

-Śpisz, kochanie? -szepnął cicho Niall.
-Nie. -otworzyłam oczy.
-Wiem, że jest już późno, ale w ciągu dnia jakoś brakuje nam czasu, ciągle coś wypada.
-Zanosi się na poważną rozmowę.-skomentowałam -To troszeczkę nie w twoim stylu.
-Myślę tylko o najbliższych miesiącach skarbie. Musimy podjąć ważne decyzje.
-Na przykład?
-Szkoła rodzenia, czas wybrać jakąś i się zapisać.
-Czy to konieczne? -zapytałam. Nie byłam wcale zadowolona, że mąż chce o tym rozmawiać.
-Uważam, że tak. Noami z pewnością zapyta nas o to na kolejnym USG.
-Okey. Możemy przełożyć tą rozmowę na kiedy indziej. Teraz nie mam do tego głowy.
-Jeśli tak chcesz to w porządku, ale do końca tygodnia coś wybierzemy.
-Super, a ta druga sprawa?
-To już raczej przyjemniejsza część. -przyznał Niall z uśmiechem. -Co robimy z płcią dziecka, chcemy ją znać?
-Sama nie wiem. -zaczęłam -W sumie mi to jest obojętne.
-Żeby przygotować pokoik, to muszę widzieć, jaką farbę kupić, więc wolałbym wiedzieć.
-Chcesz znać płeć tylko dlatego, że nie wiesz, jaką farbę kupić?
-No raczej dziewczynka nie będzie mieszkać w niebieskim pokoju.
-Ten kolor akurat pasuje. -zauważyłam -Ja na przykład lubię niebieski i to nawet bardzo.
-Ale różowy do chłopaka, już nie. Chyba, że chcemy od razu skazać dziecko na bycie gejem. -Niall zaczął się śmiać.
-Jak ty czasami coś powiesz, to brak mi słów.
-Dobrze, wybierzemy taki kolor, żeby pasował dla syna i córki. -powiedział już opanowanym głosem.
-Czyli płeć zostanie tajemnicą, aż do porodu?
-Tego chyba właśnie chcesz, kochanie.
-W takim razie ty wybierz szkołę rodzenia, ja nie będę się wtrącać, tylko się dostosuje.
-Podoba mi się to, zawsze znajdziemy wspólnie wyjście z każdej sytuacji. -podsumował Niall, a ja się w niego wtuliłam.

 ***
#Niall
Zaparkowałem auto przed kliniką, w której również pracuje Cox. Wysiadłem z pojazdu i szybkim krokiem je okrążyłem, otwierając ukochanej drzwi. Hana uśmiechnęła się lekko na ten gest. Po tym jak opuściła pojazd złączyła nasze dłonie. Oboje byliśmy wdoskonałych nastrojach. Od kilku dni cały czas myślę, o dzisiejszej wizycie u Noami, ponieważ nie było mi dane uczestniczyć w poprzedniej. Jestem bardzo podekscytowany tym, że już wkrótce ponownie zobaczę moje i Hany dziecko. Weszliśmy do klinki, podchodząc do biórka recepcjonistki.

-Byliśmy dzisiaj umówieni na kontrolną wizytę. -oznajmiłem.
-Do kogo?
-Do doktor Cox, na godzinę 12:30.
-Poproszę w takim razie nazwisko.
-Hana Horan. -odparła moja żona.
-Lubię, te momenty, kiedy posługujesz się moim nazwiskiem.-szepnąłem ukchanej na ucho.
-Proszę czekać pod gabinetem 11. Pani doktor was wezwie.

Tak jak poleciła nam pielęgniarka poszliśmy pod wskazane drzwi, w oczekiwaniu na naszą kolej.

-Mam nadzieję, że wszystko sprawnie pójdzie, bo muszę jeszcze wrócić na trochę do szpitala. -westchnąłem.
***
Noami przeprowadziła z nami wywiad, tak jak podczas każdej wizyty, wszystko zapisała w karcie. Oprócz tego zmierzyła Hanie ciśnienie i poprosiła, aby stanęła na wadze, by sprawdzić, czy prawidłowo przybiera na wadze. Potem Hana położyła sie na fotelu ginekologicznym, podwijając koszulkę. Cox nałożyła odpowiednią ilość gęstego płynu na brzuch Hany, by przystąpić do badania.

-Wasz dzidzuś rozwija się prawidłowo, waży 275 gramów i ma dokładnie 13 centymetrów. Wszystko jest w porządku, jak na 20 tydzień ciąży.
-Całkiem sporo. -przyznałem. -To dobrze?
-Tak. A tutaj macie główkę.
-Hana, patrz jakie ma już włosy. -rozkazałem.

Ah, te emocje

-Wyglądem zaczyna przypominać noworodka. -zauważyła Hana.
-Kochani, chcecie poznać płeć? -zapytała Noami.

Hana spojrzała na mnie, zanim odpowiedziała na pytanie.

-Zdecydowaliśmy, że to będzie niespodzianka.
-W porządku, zachowam tą informacje dla siebie. A teraz coś dla ciebie Hana. Możesz zacząć już czuć pierwsze ruchy dziecka.

***
#Hana
Wyszliśmy z budynku podziwiając aktualne zdjęcie USG.

-Kurczę! -zatrzymałam się.
-Co jest?
-Zapomniałam wykupić w aptece witaminy. Nie podwoziesz mnie do domu w takim razie.
-Zdążę cię odstawić. Wsiadaj do auta, a ja szybko to załatwię.
-Mogę się przejść do apteki na osiedlu. -przypomniałam sobie.
-A jak wszystko jest wykupione? Tylko kilka minut i jestem z powrotem.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się. -Tylko żebyś mi w domu nie stękał, że przeze mnie nie zdążyłeś na czas do szpitala.
***
Siedziałam na kanapie przykryta kocem. W ręku miałam czasopismo, w którym znajdowały się propozycje pokoi dla maluszków. Niall w tym czasie wycierał naczynia po kolacji. Nagle poczułam coś dziwnego.

-Niall! -krzyknęłam -Chodź tutaj!

Horan natychmiast przerwał wykonywaną czynność i usiadł na kanapie obok mnie. Wzięłam jego rękę i położyłam na moim brzuchu.

-Chyba kopnęło, albo mam tak wielką wyobraźnię. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy. -Czujesz, znowu się rusza.
-Tak. Masz rację, to są ruchy. Piłkarz daje nam o sobie znać.
-O czym ty mówisz?
-Przepraszam, wymknęło mi się. -Horan podrapał się po głowie.
-Nie tak się umawialiśmy, zabije cię za to,Niall.
-Nie mogłem się powstrzymać, wybacz mi.
-Nie gniewam się, jestem szczęśliwa, że będziemy mieli syna. -przyznałam. -Mam wrażenie, jakby pękały bańki.
-Nie przyzwyczajaj się do tego, z dnia na dzień ruchy będą coraz silniejsze.
-Jeszcze dwa tygodnie temu bałam się, że coś jest nie tak, a teraz jestem bardzo szczęśliwa. Od dziś wiem, że ktoś mieszka w moim brzuchu.

Niall nachylił się i przełożył ucho do brzucha.

-Hej synku, to ja twój tata. -powiedział.
-Skąd wiesz, że cię słyszy?
-A to właśnie jest twoja mama, czasem zadaje zbyt wiele pytań.
-Miło mi. -skomentowałam.

Ten wieczór zapamiętam na bardzo długo. Najpierw poczułam pierwsze ruchy dziecka, a chwilę później dowiedziam się, że to syn daje o sobie znać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Oh no, Niall? Horan nie potrafi trzymać języka za zębami. Jakieś propozycje imienia dla synka Hiall?
Liczę na was:) Komentujcie, piszcie na DM na tt, cokolwiek.
#BigLoveNiallFF
Do następnego @angelharry99