piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 33

"Swoją drogą ślicznie wyglądasz w ciąży."
#Niall
Pogrzeb Jennifer udało się załatwić na czwartek. Jej śmierć pozwoliła nam odetchnąć z ulgą, gdyż wraz z nią odeszło całe niebezpieczeństwo. Teraz mogę spać spokojnie, bo wiem, że nic złego nie czeka za rogiem. Mogę całkiem zapomnieć o przeszłości, choć nigdy do końca się jej nie pozbędę, zawsze gdzieś w mojej głowie będą wspomnienia z tego czerwcowego dnia...

Hana przeżywa śmierć Hil, nie płacze, tylko leży i patrzy się w jeden punkt. Jenny była jednak jej przyjaciółką, zanim stała się wrogiem. Staram się jak mogę, żeby pomóc Hanie przejść przez żałobę. Zastanawiam się nawet nad wznowieniem wizyt u psychologa, które mogłaby pomóc jej uporać się z tym.

Przygotowałem śniadanie, które zrobiłem dla żony, ułożyłem jeszcze gorące tosty na talerzu, a potem postawiłem to wszystko na tacę obok szklanki soku pomarańczowego. Biorąc ostrożnie śniadanie udałem się do sypialni. Kopniakiem otworzyłem drzwi, ukochana już nie spała.

-Dzień dobry. -usiadłem obok ,na brzegu łóżka. -Przyniosłem ci śniadanie.
-Jesteś kochany. -powiedziała. -Dziękuję.
-Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc zrobiłem tosty.Ale mogę przygotować coś innego jeśli nie chcesz.
-Nie ma takiej potrzeby, zjem to, co przyniosłeś. A ty jadłeś?
-Jeszcze nie. -przyznałem.
-W takim razie możesz mi pomóc. Sama nie dam rady zjeść wszystkiego, nawet za dwoje.-Hana wzięła tosta do ręki.-Przepraszam, Niall.
-Nie masz za co przepraszać kochanie.
-Mam, jestem okropną żoną. Wcale się tobą nie zajmuję, ale poprawię się.
-Nic takiego nie powiedziałem. Wiem, że potrzebujesz poukładać sobie wszystko na spokojnie.
-Dwa dni w zupełności wystarczyły. -przyznała jedząc. -Wiesz, może tak miało być, tam będzie jej lepiej. Tutaj by się tylko męczyła, zadręczała, a przede wszystkim rozpamiętywała.-dziewczyna spojrzała prosto w moje oczy.-Jennifer już wtedy, kiedy po raz pierwszy się z nią zobaczyłam, powiedziała, że prędzej, czy później się zabije.
-Musiała planować to od jakiegoś czasu. -pomyślałem głośno.
-Na pewno.-zgodziła się ze mną żona. -Teraz nie pozostało nam nic innego, jak pożegnać ją w przyzwoity sposób.
-Oczywiście. -przytaknąłem.-Smacznego.
-Smacznego. -powiedziała z pełną buzią, na której pojawił się lekki uśmiech.

#Hana
Wzięłam się za porządki, w mieszkaniu. Nie było mnie tutaj ponad tydzień, ale musiałam posprzątać, aby było "po mojemu". Caroline zaoferowała swoją pomoc, którą bez wahania przyjęłam. Sprzątałyśmy razem słuchając przy tym muzyki, wydobywającej się z jakiejś stacji radiowej. Z siostrą Nialla mam o wiele lepszy kontakt niż na samym początku. Dziewczyna już się mnie nie wstydzi, sądzę, że zdobyła moje zaufanie, a w dodatku częściej się uśmiecha.

-Masz jakieś plany na popołudnie? -zapytałam, wyjmując czyste naczynia ze zmywarki.
-Raczej to co zazwyczaj, czyli zamknę się w pokoju i będę czytać książkę. -odparła.
-Poznałaś choć trochę miasto?
-Tak, Harry mi pokazał co nie co. Podoba mi się tutaj. Manchester to nie to samo, co Mullingar.
-Chyba złapałaś z Harry'm dobry kontakt. Słyszałam od Nialla,że został z tobą podczas naszego wyjazdu.
-Tak, Harry to mój jedyny znajomy tutaj. Oprócz was i Harry'ego nie znam tak naprawdę nikogo.
-Na pewno poznasz nowych znajomych, tylko musisz częściej wychodzić z domu. -powiedziałam. -Jeśli masz ochotę spędzić ze mną popołudnie to zapraszam cię na wspólne zakupy.
-Pewnie, że tak. Uwielbiam shopping.
-W przeciwieństwie do mnie. -skrzywiłam się.

-Dlaczego? -zapytała wkładając mopa do wiaderka z wodą.
-Nie lubię chodzić po centrum handlowym bez celu, dlatego idę tam tylko wtedy, gdy mam potrzebę.
-Ja mogę spędzić cały dzień w galerii, zawsze coś kupię.
-To super, znajdziesz mi coś na pogrzeb.
-Zadanie przyjęte. -Caroline się uśmiechnęła.

Dokończyłyśmy sprzątanie. Potem zabrałam się za przygotowanie obiadu dla mojego głodomorka, wiedziałam, że Niall nawet jeśli nie będzie głodny to i tak z chęcią zje. Po chwili zastanowienia, co by przygotować na obiad, postawiłam na kurczaka. Przyprawiłam mięso, a potem włożyłam je do lodówki.
***
Byłam z Caroline w galerii już od godziny. Przez ten czas odwiedziłyśmy kilka sklepów odzieżowych, odłożyłyśmy nawet sukienkę w jednym z nich. Nagle zauważyłam, że ktoś do nas macha. Rozpoznałam Isabel trzymającą za rękę Nicka.

-Hej dziewczyny.-pierwsza przywitała się Isabel.
-Hej.
-Cześć. -odparła.
-Jesteś sama, czy z moim bratem?
-Z obstawą, której właśnie szukam. Zgubiliśmy się.
-Nie prościej będzie, jeśli zadzwonisz do niego? -wtrąciła Caroline. -Życie jest wtedy znacznie łatwiejsze.
-Problem w tym, że mój mąż zapomina zabrać komórki, jak mamy razem wyjść.
-To cały Jai. -dodałam.
-Znajdziecie się. -westchnęła Caroline. -Masz ślicznego syna. Przypomnij, jak ma na imię?
-Nick.
-Słodziak z niego, naprawdę.
-Chyba jak śpi, ale to zupełnie inna historia. A ty jak się czujesz? -tym razem Isabel zapytała się mnie.
-Jakoś się trzymam, jutro jest pogrzeb.
-Przykro mi. -bratowa przytuliła mnie. -Teraz już będzie tylko lepiej, zobaczysz.
-Jestem tego samego zdania. Dobrze, że pewien rozdział w życiu się skończył.-powiedziałam.
-Masz rację. Nick, widzisz gdzieś swojego tatę? -Isabel zapytała retorycznie.
-Chodźcie, napijemy się kawy.-zaproponowała Caro.-Co będziemy tak stać na środku drogi.

Obie z Isabel przyznałyśmy siostrze Nialla rację. Poszłyśmy do małej kawiarni. Dziewczyny zamówiły sobie po kawie, a ja wzięłam lody, Nick dostał swojego banana. Siedziałyśmy przy niewielkim stoliku, ja zajęłam miejsce na skórzanym siedzeniu, obok mnie siedział też bratanek, a dziewczyny znajdowały się na przeciw, tylko, że na krzesłach. Siedziałam w pozycji pół leżącej, trzymając jedną rękę na brzuchu.

-Czemu nic nie mówisz? -zapytała Isabel. -Źle się czujesz?
-Kręgosłup mnie trochę boli, ale to zaraz mi przejdzie.
-Na pewno?
-Tak, nie macie się czym martwić. -zapewniłam je.
-Swoją drogą ślicznie wyglądasz w ciąży. -przyznała Caroline.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się.
-Który to tydzień? -Isabel zabrała głos.
-Osiemnasty.-powiedziałam po chwili zastanowienia.
-Poczułaś już pierwsze ruchy dziecka?
-Jeszcze nie. -odpowiedziałam, analizując pytanie.-A powinnam?
-Możesz już coś tam czuć, ale spokojnie, na wszystko przyjdzie czas.-Brooks upiła łyk kawy.-Ja na przykład poczułam dopiero w 22 tygodniu.
-A może Hana poczuła już coś, tylko nie ma o tym pojęcia?
-To się wie od razu. -zapewniła Isabel.
-Okey, nie byłam w ciąży to nie wiem, nie wtrącam się.
-Nawet mnie nie straszcie. -powiedziałam.
-Mówiłam ci już, wyluzuj kochana. Pewnie to dziewczynka, więc jest grzeczna i chce oszczędzić tego mamusi, tak długo, jak będzie mogła.
-Tak, na pewno. -zgodziłam się.
-No nareszcie! -rozległ się znajomy głos Jaia.-Szukam was po całym centrum, a wy co? Babskie spotkanie sobie urządzacie?
-No nie do końca.-od razu zaprotestowała Caroline.
-Cześć Han. -Jai posadził Nicka na kolana i usiadł koło mnie. -Jak tam?
-W porządku.-powiedziałam siadając już prosto. -Masz ochotę na lody? Bo ja już nie mam, gdzie zmieścić.
-Daj to. Dokończę za ciebie, tak samo, jak dobrych kilka lat temu.
-Gdzie się tak włóczysz drogi mężu? -Brooks chciała zabrzmieć poważnie, ale coś jej nie wyszło. -Pewnie byłeś u jakieś panny.
-Absolutnie nie. Szukałem was, jak głupi krążę z tym wózkiem od dobrych trzydziestu minut.-westchnął Jai.
-To wy sobie tu pogadajcie, a my będziemy się zbierać. -oznajmiłam.
-Jak to?
-Późno się zrobiło, trzeba wracać do domu i gotować obiad, dla męża, który wróci z pracy.
-A co z ubiorem na jutro? -odezwała się Caroline.
-Wezmę tą sukienkę, którą odłożyłaś.

***
Przygotowywałam się do wyjścia, od samego rana, począwszy od umycia głowy, bo wczoraj mi się nie chciało.

-Niall, wstawaj! -rozkazałam pozbywając go ciepłej kołdry.
-Jeszcze pięć minut, zlituj się.
-Jak się spóźnimy to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.
-Która jest godzina? -mruknął.
-09:18. -odparłam spoglądając na budzik.
-Dwie minuty i wstaje.
-Będę na dole.

W salonie natomiast zastałam Caroline, prasującą koszulę Nialla.

-Ja to miałam zrobić. -zauważyłam.
-Wiem, ale postanowiłam cię odciążyć. Jesteś w ciąży, oszczędzaj się. -powiedziała.-Herbatę też już zrobiłam, wystarczy, że sobie wlejesz do kubka.
-Jesteś kochana. Dzięki.
-Mogę zostać waszą pomocą domową, jeśli nie macie nic przeciwko.
-Bez przesady, jesteśmy rodziną. Nie będę cię wykorzystywać do pracy w domu.-powiedziałam. -Niall, wstawaj! -krzyknęłam.-Nie mam na niego siły. Idę do łazienki, przygotować się.

***
Wyszłam ubrana w czarną sukienkę, do kolan. Na nogach miałam tego samego koloru rajstopy. Pomalowałam tylko rzęsy i przypudrowałam twarz. Włosy natomiast zostawiłam rozpuszczone.

-Jak wyglądam?
-Jak zawsze cudownie. -odpowiedział Niall ubrany już czarne spodnie i koszulę.
-Oboje dobrze wyglądacie.-przytaknęła. -Harry pisał, że będzie za pół godziny.
-A Louis, odzywał się?
-Nie, ale myślę, że razem z Dorothy będą punktualnie. -powiedział Niall.

***
Całą piątką ruszyliśmy do Holmes Chapel. Niall kierował samochodem, obok niego siedział Louis, a ja razem z Dorothy i Harry'm zajęłam tyły. Jechaliśmy rozmawiając o różnych rzeczach. Przyjaciółka podobnie, jak ja miała czarną sukienkę, tylko włosy spięte w wysokiego kucyka. Harry ubrany był w garnitur.

-Odwaliłeś się. -przyznała Dorothy ilustrując przyjaciela. -Pomyślą, że jesteś kimś ważnym.
-A nie jestem? -odparł natychmiast.
-Ależ oczywiście, tak tylko mówię.
-Najchętniej to wcale bym tam nie jechał, ale robię to tylko i wyłącznie dla ciebie, Hana.
-Dziękuję Harry, naprawdę.
-Daleko jeszcze? -zapytała Doris.
-Za chwilę będziemy. -oznajmił Niall.
-Chcę mieć to już za sobą. -westchnęłam.
-Jesteśmy z tobą.
-W każdej chwili będziemy mogli wyjść. -zauważył Louis.
-Hana, a może powinniśmy przełożyć ślub?
-Nie, nie ma mowy. Jennifer była tylko moją przyjaciółką. Co innego, gdyby był to ktoś bliski, ale jest spoko.
-W porządku.

Reszta drogi minęła w całkowitej ciszy.

#Niall
Zaparkowałem auto na parkingu przed miejscem ceremonii pogrzebowej. Złączyłem moją i Hany dłoń i udaliśmy się wszyscy w stronę wejścia. Trumna z ciałem Jennifer była już w kościele. Zajęliśmy miejsce w jednej z ostatnich ławek, lecz niedługo Han ruszyła by pożegnać się z Hill.

-Po co ona tam idzie? -szepnął Harry. -Po tym co przeszła dziwię się, że w ogóle tu jest.
-Harry, zachowaj to dla siebie. -warknęła Patterson.-Przed tym wszystkim one się przyjaźniły.
-Nam może wydawać się to głupie, ale tak było.
-A Zayn będzie? -zapytał Louis.
-Wątpię. -spojrzałem na ukochaną w oddali, która była przy trumnie. Podziwiałem ją za to, jaka jest silna.
-W sumie nie ma po co tu być. -odezwał się Styles. -Dobrze zrobił, popieram go.

Niedługo później Hana wróciła do ławki. Siedziała obok mnie i Dorothy. Miała ślady po łzach, nie dziwiłem jej się, miała do tego prawo. Ponownie chwyciłem jej zimną dłoń.
***
Ceremonia szybko dobiegła końca. Razem z reszta rodziny staliśmy teraz na cmentarzu i czekaliśmy na moment, by złożyć kwiaty na grobie Hill. Na dworze świeciło słońce, więc Hana miała okulary.

-Wracajmy. -oznajmiła nagłe Hana. - Nie chcę na to patrzeć.
-Jesteś pewna?
-Tak, Niall.

Zrobiliśmy tak, jak chciała Hana. Zostawiłem tylko mamie Hill kwiaty, które były od nas i złożyłem kondolencje.

-Może teraz ja poprowadzę? -zaproponował Louis
-Dobrze, ja usiądę z tyłu. -powiedziałem.

***
Hana zaprosiła przyjaciół na herbatę, jednak kiedy weszliśmy do domu Caroline zaserwowała nam obiad, mówiąc, że domyślała się, iż będziemy głodni. Zanim żona zasiadła do stołu, przebrała się w wygodniejsze ciuchy.

-Nie będziemy zawracać wam głowy, zaraz sobie pójdziemy.
-Nie ma mowy. -Han zaprotestowała. -Pożegnałam Jennifer, ale chcę być teraz z wami. Dziękuję, że byliście tam ze mną, że wspieraliście mnie.

Ja, Dorothy i Louis spojrzeliśmy w tym momencie na Harry'ego.

-Jestem wam za to wdzięczna. Naprawdę, dzięki wam dałam radę przez to przejść.
-Nie masz za co.Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. -powiedział Harry.
-Proszę was tylko o jedno, nie wracajmy już nigdy do tego. Przygody z Jenny uważam za zamknięty rozdział. Teraz wszyscy zaczynamy nowe życie.
-Podoba mi się twój tok myślenia, Han.-powiedział Lou.
-Długo nad tym myślałam.

Dorothy i Louis spędzili u nas popołudnie. Było bardzo fajnie. Nawet Caroline otworzyła się przed naszymi przyjaciółmi. Wszyscy rozmawialiśmy przy stole, jak nazwiemy nasze dzieci, choć ani my, ani Louis z Dorothy nie znaliśmy ich płci.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Teraz będzie już tylko lepiej :)
Liczę na wasze opinie, odnośnie rozdziału:) Mam już pomysł na kolejny. Niall okaże się być bardzo niecierpliwym, przyszłym tatą.
Do następnego, misie:)
@angelharry99

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 32

"Wrócisz tu jutro"
#Niall
Po tym, co powiedziałem Hana natychmiast chciała pojechać do szpitala. Byłem przeciwny temu pomysłowi, ale zgodziłem się zawieźć żonę do szpitala. Dziewczyna włożyła na siebie zimową kurtkę, która zrobiła się za mała, bo nie dało się jej zapiąć ze względu na rosnący brzuszek. Na szczęście na dworze nie było zimno, mróz ustał. W czasie drogi do szpitala nikt z nas się nie odzywał. Pojedyncze łzy spływały po policzkach Hany. Wiele wskazywało na to, że to Jennifer jest tą dziewczyną, po próbie samobójczej.

Po 20 minutach dojechaliśmy do szpitala, w którym pracowałem. Na drodze ruch się zmniejszył, gdyż było trochę późno.

-Dobry wieczór. -powiedziała Hana, witając się z pielęgniarką stojącą za konsolą. -Jakąś godzinę temu trafiła do was dziewczyna, po próbie samobójczej.Chciałabym dowiedzieć się, gdzie jest.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Nie.
-To przyjaciółka mojej żony.-wtrąciłem.
-Zrobię dla ciebie wyjątek Niall, chodź wiesz jakie są procedury.-odrzekła dziewczyna, zaczynając szukać informacji.-Jest na intensywniej terapii. Nic więcej nie wiem.
-Dziękujemy.-powiedziałem za nas dwoje.

Złapałem Hanę za rękę, odchodząc od konsoli, gdyż za nami stanęli w kolejce inni ludzie.

-Muszę ją zobaczyć.-oznajmiła Han.
-Nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł.
-Niall, proszę.
-Zobaczę, co da się zrobić.

Byłem przeciwny, to co Hana mogłaby zobaczyć, może nią wstrząsnąć.

Udaliśmy się w stronę wind. Oddział intensywniej opieki medycznej znajdował się na pierwszym piętrze.Wysiadając z windy od razu zobaczyłem trzech policjantów, Marka Owena, adwokata Hill i jej zapłakaną matkę. Mecenas zauważył nas i od razu przywitał się z nami.

-Co tu robicie?-zapytał.
-Hana się uparła.-powiedziałem obejmując żonę. Potrzebowała jeszcze większego wsparcia niż dotychczas.
-Chcę się z nią zobaczyć.-powiedziała cicho.
-Na to jest za wcześnie, kochanie. Dopiero co tu trafiła. -odparłem.-Zaraz, wiadomo, czy to na pewno ona?
-Tak, to Jennifer. -przytaknął adwokat.
-Kto ją znalazł? -zadałem kolejne pytanie.
-Młody chłopak szedł parkiem i zauważył ją. Zaniepokoiło go jej zachowanie, więc chciał jej pomóc. Kiedy się zbliżył, zobaczył krew na dłoniach no i przystąpił do udzielenia pierwszej pomocy.
-Wyjdzie z tego? -tym razem zapytała Hana.
-Trudno powiedzieć, lekarze ciągle ją badają. To wszystko może potrwać nawet do rana.-westchnął.-Nie ma sensu żebyście tu czekali, wracajcie do domu.-oznajmił Owen.

Hana najwyraźniej chciała zaprotestować, ale uprzedziłem ją.

-Mark ma rację. Jennifer jest teraz pod opieką lekarzy, zajmą się nią. -powiedziałem. -Wrócisz tu jutro.

Mark tylko pokiwał głową na znak, że zgadza się z tym, co powiedziałem. Hana posłuchała nas i zgodziła się, żebym zabrał ją do domu.
***
Zanim razem z żoną położymy się do łóżka, by spróbować zasnąć, postanowiłem zaparzyć nam ciepłej herbaty.

-Szybko wam poszło. Myślałam, że zostaniecie na noc w szpitalu.- oznajmiła Caroline przytulając się do moich pleców, gdyż stałem do niej tyłem.
-Nie ma takiej potrzeby, abyśmy teraz tam siedzieli. Lekarze i tak udzielają informacji tylko rodzinie. -odparłem.
-Ale ty tam pracujesz i chyba możesz dowiedzieć się co i jak.

Odwróciłem się przodem do siostry, ona zrobiła krok w tył.

-Oczywiście, że mogę. Zrobię to jutro, bo nie chciałem tego robić przy Hanie. -westchnąłem. -Chcesz herbaty?
-Poproszę.
-Należą ci się ode mnie przeprosiny i to takie porządne. -zauważyłem.
-Przestań, Niall. Rozumiem to.
-Przez to wszystko, co się dzieje w moim życiu kompletnie nie mam dla ciebie czasu. Przyjechałaś tu by ze mną pobyć, tymczasem ja zostawiam cię ciągle samą w domu.
-Każdy z nas ma swoje problemy i pech sprawił, że właśnie twoje złożyły się z moim przejazdem tutaj. -zaczęła siostra. -Nie mam ci tego za złe. Mogę ci powiedzieć, że twoje życie nie jest tak nudne jak moje. U ciebie ciągle coś nowego się dzieje, jak nie w pracy, to w domu i przez to wszystko nie masz czasu na nudę. Zazdroszczę ci tego, bracie.
-Zobaczysz, że kiedyś przyjdziesz do mnie i będziesz narzekać, że chcesz mieć takie poukładane życie, bo te z coraz nowymi przygodami przestanie ci się podobać.
-Wkrótce to ty zaczniesz swoją zupełnie nową przygodę pod tytułem "Zostać Ojcem".
-Tak, masz rację. Jeśli chcę zostać szczęśliwym tatą to muszę zająć się matką mojego dziecka. Przez te wszystkie wydarzenia przestała zwracać uwagę na to, że musi o siebie dbać. -wziąłem głęboki oddech.- Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Oczywiście, że tak. Jestem twoją młodszą siostrą i jeśli uważasz, że mogę ci w czymś pomóc to pewnie. -uśmiechnęła się- Podejmę się każdemu wyzwaniu jakie przede mną postawisz.
-Zaopiekujesz się jutro Haną? Ja mam dyżur, a kolejny dzień urlopu nie wchodzi w grę.
-Pewnie, nie zostawię jej. Możesz na mnie liczyć.-siostra poklepała mnie po ramieniu.

Podałem Caro herbatę, a następnie złapałem w obie ręce napój dla  mnie i Hany, udając się na górę, do naszej sypialni.

#Hana
To była chyba jedna z gorszych nocy, jakie miałam w życiu. Ostatnim razem spałam tak mało, gdy uczyłam się do jednego z egzaminów. To co przytrafiło się ostatnio w moim życiu, jest jakimś koszmarem. Najpierw sytuacja z Niallem, a teraz Jenny... Mam tego trochę dość, ale nic na to nie poradzę. Najwidoczniej tak ma być.

Caroline zrobiła nam śniadanie. Ja nie miałam ochoty i siły, by cokolwiek przełknąć, ale zmuszam się, dla dobra dziecka. Najchętniej odstawiłabym bycie w ciąży, dopóki nie zapadnie spokój, ale nie mogę, po prostu nie da się. Ciąża nie jest na zawołanie. Sięgnęłam po płatki na mleku. Bawiłam się łyżką, mieszając ją bez celu w misce. Siostra Horana rozkazała mi normalnie zjeść pierwszy posiłek w ciągu dnia.

-Za chwilę jadę do szpitala. -zakomunikowałam Caroline. -Nie potrafię siedzieć w domu, muszę tam być.
-Jadę z tobą. Nie puszczę cię samej.-natychmiast odparła.
-Nie musisz, sama tam trafię. Znam ten szpital lepiej od ciebie.
-Albo jedziemy razem, albo wcale.-powiedziała stanowczo Caroline.
-Dlaczego jesteś  taka uparta? Co chcesz tam robić?
-A ty?-odpowiedziała pytaniem.
-Będę przy niej siedzieć. Ktoś musi przy niej być.
-Ja na twoim miejscu miałabym ją w dupie, za przeproszeniem. Po tym co ci zrobiła, dawno dałabym sobie z nią spokój.-oznajmiła- Wiesz, co, zadzwonię po Harry'ego. Lepiej będzie, jeśli dziś nie wsiądziesz za kierownicę.
***
Siostra Nialla ściągnęła z pracy Harry'ego, który przyjechał po nas i zabrał do Jennifer. Styles tak samo, jak Caro, nie pochwalał mojego pomysłu. Niecałą godzinę później byliśmy na miejscu. Na korytarzu, tuż przed drzwiami OIOM'u cały czas była policja i mama Hill, którą obecnie wpuścili do niej. Siedziałam na krzesełku i patrzyłam się ślepo przed siebie. Wolałam być tutaj niż w domu. Niall był piętro wyżej, więc w każdej chwili mogłam go odwiedzić. Wiem niewiele, bo lekarze nie chcą nic mówić. Jennifer jest w śpiączce farmakologicznej i nie wiadomo, kiedy się obudzi.

-Dziewczyny, chcecie coś do picia? -odezwał się Harry. -Idę po kawę, także mogę wam coś przynieść.
-Jakbyś mógł to,też poproszę, tylko latte.-oznajmiła Caro.
-A ty chcesz coś,Hana?
-Nie, ja dziękuję.

Chwilę później Harry zniknął za drzwiami windy. Znów nastała cisza, dopóki mama Jennifer nie wyszła z sali, a lekarze nie zaczęli zabiegać się nad łóżkiem dziewczyny. Przez moment trwało wielkie poruszenie, bo Hill odzyskała przytomność. Starsza kobieta omal nie zemdlała, na wieść o tym. Nerwowo bawiłam się palcami u rąk.

-Hej, jest lepiej.-odezwała się Caroline, która mnie objęła.
-Zadzwoń do Nialla, proszę.
-Oczywiście, już do niego piszę.

Zobaczyłam Harry'ego i natychmiast poderwałam się z krzesła.

-Spokojnie, nie było mnie tylko maksymalnie10 minut.-powiedział.
-Jennifer się obudziła! -oznajmiłam entuzjastycznie.Cieszyłam się, że jest z nią lepiej mimo wszystko.
-To dobrze. -odparł, ale po jego minie nie tego nie widać. -Kupiłem ci sok pomarańczowy w bufecie.-Hazza dał mi sok- Caroline, twoja kawa.
-Dzięki. -dziewczyna wzięła plastikowy kubeczek i zamoczyła w nim usta.

Zauważyłam wychodzącego lekarza i zdecydowałam się do niego podejść.

-Panie doktorze, czy mogę do niej wejść?
-Oh... pacjentka powinna odpoczywać, straciła wiele krwi.
-Bardzo pana proszę.
-No dobrze, zgadzam się, w drodze wyjątku. Ma pani 10 minut.
-Dziękuję.

Dałam Caroline, butelkę z sokiem, którą wciąż trzymałam w ręku. Zanim weszłam na salę musiałam założyć fartuszek ochronny, w kolorze zielonym.

Sala, w której znajdowała się Jennifer mieściła pięć łóżek, każde z nich przegrodzone było kotarą, dzięki czemu pacjenci leżący obok nie widzieli się. Hill leżała na ostatnim łóżku, w rogu.

-Cześć. -przywitałam się i usiadłam na obrotowym krzesełku obok.
-Hej.-jej głos głos był bardzo słaby, twarz miała bladą, dookoła było pełno kabli,do których była podpięta. Na nadgarstkach miała bandaże, które były przesiąknięte krwią.
-Jesteś w ciąży? -zapytała.
-Tak.
-To dziecko Nialla?
-Tak, Niall to mój mąż. -odpowiedziałam, a ona wydała się być wyraźnie zdziwiona. -Nie gadajmy o mnie, nie po to tu jestem. Dlaczego to zrobiłaś?

Minęło trochę czasu zanim poznałam odpowiedź.

-Nie mogę normalnie żyć po tym wszystkim. Nie radzę sobie, nie pamiętam tamtej chwili, kiedy cię raniłam, ale wiem co zrobiłam, bo psycholog mi opowiedział. W tamtym momencie nie byłam sobą, ale jak sobie choć trochę wyobrażę tamten okres to nie wytrzymuję. Wiem, że mnie teraz nienawidzisz. Nie chcę czekać, aż wirus mnie pokona, wolę zabić siebie sama.
-Nie udało ci się to, jesteś tutaj. Nie jest tak łatwo pozbawić siebie życia.
-Nawet jeśli znowu zamkną mnie w wariatkowie, to kiedyś z niego wyjdę i zrobię to samo na wolności, albo tam. Nie chcę żyć.
-Nie mów tak. -czułam,że z moich oczu zaraz wydostaną się łzy.

-Nie mam już życia i ono nigdy nie będzie normalne. Jestem wariatką, moja psychika jest zniszczona. Dla mnie nie ma przyszłości. Moim przeznaczeniem jest dół.
-Przestań tak myśleć. Twoja choroba nie czyni cię przegranym. Zastanów się tylko.-powiedziałam. -Po stracie mojego pierwszego dziecka myślałam tak jak ty,że nic mi się nie uda, że nic nie ma już sensu. Popadłam w depresję, ale walczyłam i to te myśli wyparowały z mojej głowy.
-Pamiętam, wyszłaś z tego, bo miałaś przy sobie przyjaciół, którzy dawali ci wsparcie,a ja? Nie mam nikogo.

#Niall
Kiedy odczytałem wiadomość od siostry, poinformowałem Luke'a, że będę piętro niżej i w razie czego jestem pod telefonem. Nie chciało mi się czekać na windę, więc skorzystałem ze schodów. Kilka minut później byłem już w towarzystwie kolegi i siostry.

-No, no braciszku,seksowny kubraczek.
-A dziękuję. -puściłem jej oczko. -Gdzie Han?
-Yyy... tam.-Harry wskazał na drzwi.
-Siedzi tam od 5 minut.-dodała Caroline.
-Idę do nich. -oznajmiłem

Przekroczyłem próg, stając w drzwiach. Od razu poprosiłem pielęgniarkę o wyniki Jennifer. Nie były zadowalające, straciła sporo krwi przez co ma anemie i wymaga przetoczenia krwi.

-Która to już?- zapytałem.
-Trzecia jednostka, panie Horan.

Podszedłem do łóżka Hill. Żona trzymała ją za rękę

-Kochanie. -odezwałem się. -Chodź już, ona musi odpocząć.
-Przepraszam za wszystko. -tym razem to Jennifer zabrała głos.
-Ciągle przepraszasz tylko. Daj nam spokój Jennifer.
-Przyjdę do ciebie potem. -poinformowała Hana.

Wyszliśmy z sali na korytarz. Żona przytuliła się do mnie. Udaliśmy się na dół do bufetu coś zjeść coś razem z Harry'm i Caro.

*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*

Jennifer nadal jest w szpitalu, ale nie jest dobrze. Wyniki z krwi Hill są dramatyczne, HIV atakuje każdą komórkę jej ciała coraz bardziej. Dziewczyna oprócz tego zachorowała na sepsę. Jej odporność jest tak słaba, że organizm nie potrafi się bronić. Nerki już praktycznie nie funkcjonują, w żyłach utworzyły się skrzepy. Gorączka jest prawie, cały czas. Lekarze robią co mogą, ale wszyscy wiedzą jedno...

Jest noc, razem z Haną od trzech godzin jestem w szpitalu, z Jennifer jest coraz gorzej, wyniki są katastrofalne, narządy przestają funkcjonować. Od dobrych czterdziestu minut lekarze ją ratują. Nikt nic nie mówi, każdy czeka na informacje od lekarza. W pewnym momencie z OIOM'u wychodzi starszy doktor. Wszyscy wstają i patrzą tylko na niego.

-Przykro mi, próbna reanimacji nie powiodła się. Zgon nastąpił o 03:43.

Hana momentalnie zbladła i wybuchła płaczem. Krzyczała, przytuliłem ją do sobie bardzo mocno,żona waliła mnie w klatkę piersiową swoimi pięściami. Na piętrze słychać było tylko krzyk i nic więcej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy jak i za to,że tak szybko rozwijam akcję i kończę wątki. Jennifer umarła :( Była młoda, ale okazałam się wredna i uśmierciłam ją. Liczę na wasze opinie, na temat tej (upragnionej) śmierci.
Przypominam o koncie na tt i hasztagu. #BigLoveNiallFF
PS: do końca tego fanfiction zostało około 8 rozdziałów.
Do następnego @angelharry99

+zapraszam na moje nowe fanfiction 'IF TOMORROW NEVER COMES'

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 31

"Zdradzę panu,że ten frajer porwał mnie i przywiózł do lasu"
#Hana
Wybudziłam się ze snu i od razu zerknęłam na szafkę nocną, na której stał budzik,wskazywał 08:32. Leżałam na prawym boku,więc zmieniłam swoją pozycję, kładąc się na plecy, tym samym zabierając kołdrę Niallowi. W nocy przebudziłam się i włożyłam piżamę, bo było mi zimno,a nie chce złapać jakiegoś wirusa.

-Dzień dobry, kochanie.-szepnął Niall i pocałował mnie w czoło.
-Dzień dobry.-odparłam cicho.
-To była piękna noc, dziękuję ci za to. Byłaś jak zwykle cudowna.-Niall odsunął kołdrę i położył dłoń na moim brzuchu.
-Na poczucie ruchów jest za wcześnie, a ty jako lekarz powinieneś o tym doskonale wiedzieć.
-Owszem, tylko strasznie je kocham.-oznajmił Niall.- Dlaczego nie dałaś mi znać, że Noami przełożyła wizytę?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się, że Horan zapyta o to.

-Hana, zadałem ci proste pytanie.-westchnął.-Chciałaś odegrać się na mnie w ten sposób?
-Tak.-wypuściłam gwałtownie powietrze z płuc.-Doszłam do wniosku, że należy ci się, za to,co zrobiłeś. W tamtym momencie czułam się zraniona, pozbawiona zaufania do twojej osoby. Chciałam, żebyś zobaczył jakie to uczucie być oszukanym.
-Rozumiem, potraktuje to jako karę.
-Mam wydruk z USG, nasze maleństwo ma się dobrze, prawidłowo się rozwija. Jednym słowem ciąża przebiega prawidłowo.
-Noami o wszystkim mi powiedziała, wspomniała też o zwolnieniu lekarskim i cieszę się z tego powodu. Teraz w końcu będziesz mogła skupić się na sobie i dziecku.
-Czas tak szybko ucieka, dopiero co dowiedziałam się o ciąży, a za chwilę poznamy jego płeć. O porodzie już nie wspomnę.
-Jak myślisz, to będzie chłopak czy dziewczynka?
-Wydaje mi się, że córka, ale nie jestem pewna. A ty?
-Chłopak bez dwóch zdań.
-Mogłam się domyślić, syn sprawiłby,że stałbyś się najszczęśliwszym człowiekiem.
-Jeśli dasz mi syna to nauczę go gry w golfa, a wujek Louis da praktyki z piłki nożnej.-powiedział Niall po chwili.
-A jeśli noszę pod sercem córkę, co wtedy?
-Gry w golfa też ją nauczę, ciebie też mogę skarbie, jeśli tego chcesz oczywiście. -odparł-A oprócz tego postaram się przekazać jej smykałkę do chirurgii. Chciałbym mieć następcę w tej dziedzinie.
-Wszystko dokładnie przemyślałeś. Niech ci będzie.
-Wiesz,że chcę mieć z tobą minimum dwójkę dzieci, tak, żeby w przyszłości nie zostało same jak nas zabraknie.
-To się o to postaraj.-spojrzałam na męża puszczając mu oczko.
-Najpierw niech to maleństwo pojawi się na świecie. -Niall nachylił się i pocałował mój widoczny brzuszek.
***
Mąż przygotował wspaniałe śniadanie. Siedzieliśmy przy okrągłym stole jedząc pierwszy posiłek.

-Nie chcę wracać do domu, podoba mi się tu.-odezwałam się nagle.
-Możemy tu zostać do jutra.
-A praca? Nie masz zwolnienia tak, jak ja.
-Mam przymusowy urlop.-powiedział Niall biorąc kanapkę do ust.

-To niemożliwe. -zatkało mnie, bo chłopak przez ostatni czas przebywał ciągle w pracy.
-Ordynator powiedział tak "Zajmij się rodziną, Niall", więc zabrałem cię tutaj.
-Znalazłeś piękny dom, z cudownym widokiem na zewnątrz.
-W okolicy nie ma nic szczególnego, same lasy i domki takie jak ten.-uśmiechnął się.
-Przejdźmy się na spacer.-zaproponowałam.
-Teraz?
-Nie, za jakiś czas. Niech wyjdzie słońce.
-Dobrze.

Dokończyłam jeść śniadanie. W pewnym momencie przypomniałam sobie, że mieszka u nas Caroline, która nie zna miasta i przechodzi depresję.

-Niall, co z twoją siostrą? Zostawiłeś ją samą na weekend?
-Harry powiedział, że będzie ją odwiedzał, oboje złapali ze sobą dobry kontakt. Wydaje mi się, że Caro mu ufa, a poza tym wiem, że na Harry'ego można liczyć.
-Fajnie, że Caroline się z nim dogaduje, nie sądziłam, że po przyjeździe tutaj prędko kogoś pozna.
-Nie musiała daleko szukać. Harry to nasz przyjaciel.-powiedział Niall.
-Mamy na prawdę super przyjaciół.- przyznałam- Wiosną dwójka naszych najlepszych przyjaciół będzie małżeństwem.
-To jest niesamowite, ale powiedz, że dobrali się wspaniale, zresztą podobnie jak my.
-Zeswatałeś ich razem.-uśmiechnęłam się. -Dotrzymałeś słowa.
-Gdyby nie ja to dalej nic z tego by nie było.-powiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Nie możesz być tego taki pewny.-zauważyłam- Zresztą mieszkanie się w życie innych to nie nasza sprawa.
-Chodź do mnie. -Niall poklepał ręką swoje kolana.

Chwilę później siedziałam na kolanach Nialla, moje dłonie obejmowały jego szyję.

-Gdzie masz obrączkę, kochanie? -zapytał nagle.
-W portfelu.-westchnęłam.-Czasem palce mi puchną i nie mogę jej zdjąć. A tak to nie rozstaje się z nią na krok.

Fakt, kiedy odkryłam kłamstwo chłopaka miałam ochotę wyrzucić ją przez okno, albo oddać ją mężowi za pośrednictwem Jaia.

-Rozumiem, w ciąży to całkiem naturalne.-Niall pocałował mnie w szyję. -Nie przejmuj się tym.
-Z dnia na dzień staje się coraz grubsza.-zrobiłam smutną minę.

Tak na prawdę boję się wyglądać jak słoń, chociaż wiem,że to nieuniknione.

-Chyba mówiłem ci już coś na ten temat. -Niall spojrzał w moje oczy, a ja kiwnęłam głową. -No więc przestań mi tu marudzić. Dorothy nie narzeka tak jak ty.
-Skąd wiesz?
-Widziałem się z Louis'em, gadaliśmy na ten temat.
-Wow.-zszokowałam się. -I co? Jakieś wnioski?
-Tak, dwa.-odparł. -Po pierwsze masz ciążowe zachcianki, co prawda nie są jakieś kosmiczne, bo nie łączysz ogórków kiszonych z dżemem, ale jednak występują. Codziennie odwiedzasz kawiarnię i wcinasz muffiny.
-To chyba dobrze. -uśmiechnęłam się.-A drugi wniosek?
-Drugi wniosek jest taki, że powinniśmy pomyśleć nad wybraniem odpowiedniej szkoły rodzenia.
-Proszę, jeszcze nie teraz. -westchnęłam.

#Niall
W południe, gdy słońce przebijało się przez chmury, zabrałem żonę na spacer, wedle życzenia. Szliśmy polną drogą wdychając świeże powietrze. Dookoła pachniało lasem, a śnieg skrzypiał pod nogami. Idąc polną drogą minęliśmy jedynie parę starszych ludzi, którzy szli z kijkami, a tuż przed nimi biegł pies. W pewnym momencie poczułem jak coś trafia moje prawe ramię.

Hana rzuciła we mnie śnieżką.

Pokazałem jej język, schylając się by wziąć garść śniegu. Uformowałem kulkę i trafiłem w pupę Hany, kiedy zaczęła uciekać. Żona zatrzymała się na chwilę odwracają się twarzą do mnie. Próbowała wyglądać na obrażoną, ale bardzo szybko ukazał się jej rząd białych zębów. Brooks( żebyście dokładnie wiedzieli o kogo chodzi) przystąpiła do ucieczki. Widząc poczynania żony zacząłem biec w jej stronę, o wiele szybciej niż ona. Dogoniłem ją, wyprzedzając dziewczynę, tym samym zagradzając jej drogę.

-Dokąd tak się śpieszysz? -powiedziałem z minimalną zadyszką. -W twoim stanie nie powinnaś raczej biegać.
-Wiem, co robię. Chodzę na siłownię.
-Nadal nie znam odpowiedzi na moje pytanie. -skrzyżowałem ręce.
-Uciekam od takiego człowieka, który zwie się moim mężem. -powiedziała.-Zdradzę panu,że ten frajer porwał mnie i przywiózł do lasu.

-Jak wygląda ten frajer?
-Farbowany blondyn, z uśmiechem pedofila, ale za to ma zabójczo piękne, niebieskie oczy.
-Nie znam człowieka.-odparłem.

Zbliżyłem się do żony, zmniejszając odległość do minimum. Złączyłem nasze usta w pocałunku. Zarówno jej jak i moje wargi były zimne. Całowaliśmy się stojąc na środku polnej drogi.
***
Oglądaliśmy film leżąc w sypialni, kiedy zadzwonił mój telefon. Wygrzebałem urządzenie z kieszeni spodni i odebrałem połączenie od Tomlinsona.

-No hej. Co tam? -zacząłem rozmowę.
-Włącz szybko kanał informacyjny.-polecił przyjaciel.-To strasznie ważne. -dodał po czym się rozłączył.
-Kto to?-zaciekawiła się Hana.
-Louis, był jakby... trochę zdenerwowany?

Przyłączyłem pilot na wskazany program,który o dziwo był dostępny. Oboje wsłuchiwaliśmy się w słowa reportera, który znajdował się w rodzinnym domu Jennifer. Mężczyzna rozmawiał z jej matką, która płakała. Kobieta mówiła o tym, że jej córka od wczoraj nie wróciła do domu i nie ma z nią żadnego kontaktu. Dziennikarz dodał, że Hill jest chora psychicznie i kilka dni temu opuściła specjalistyczny zakład psychiatryczny. Zaapelował również o to, aby skontaktować się z policją jeśli ktokolwiek coś wie na ten temat, bądź widział poszukiwaną.

Pierwsze pytanie jakie nasunęło mi się zaraz po tym krótkim reportażu, to kiedy Jennifer opuściła psychiatryk i kto na takie coś zezwolił. Spojrzałem na żonę i od razu dostrzegłem w niej przerażenie. Zaraz zacząłem ją pocieszać i przytulać.
***
Wróciliśmy do Manchesteru pod wieczór. Hana wolała być w domu,czuła się tutaj bezpiecznie. Do mieszkania przyjechał Mark, Harry, Dorothy i Louis. Adwokat mojej żony załatwił nam ochronę policyjną tak na wszelki wypadek. Może to nie było koniecznie, ale nie nikt nie wiedział, gdzie aktualnie jest Jenny i żadne z nas nie mogło być pewne, czy Hill znów coś wymyśliła.

-Jennifer odkąd wróciła do domu nie brała leków, policja znalazła w jej pokoju nowe opakowanie, które dostała z zakładu, a resztę jej matka miała kupić za kilka dni.-oznajmił Mark.
-Wiedziałem, że jej mama nie da sobie z nią rady. -warknął Harry.-Ten kto wydał decyzję o wypuszczeniu Jennifer musiał być pijany albo ślepy.
-Harry nie mów tak. -powiedziała cicho Hana.-Kiedy taka jest prawda. -westchnął Harry.-To nie powinno się zdarzyć.
-Co się stało to się nie odstanie.-odezwałem się opierając się o blat.-Po pierwsze czasu nie da się cofnąć, a po drugie ten kto wydał decyzję o wypuszczeniu Jennifer z psychiatryka musiał mieć ku temu jakąś podstawę, bo wątpię by zrobił to akurat, gdyż przyszło mu tak na myśl.
-Niall ma rację.-przytaknęła Doris, która obejmowała Hanę.-Coś w tym jest.
-Zanim wypiszę pacjenta do domu, stwierdzam, czy jego stan zdrowia jest dobry i nie wymaga dalszej opieki medycznej. I zapewne lekarz zajmujący się Jennifer postępował tak samo.
-Nigdy nic nie wiadomo. -dodał Harry.
-Możecie przestać o tym ciągle rozmawiać? -zapytała lekko zdenerwowana Hana. -To staje się irytujące.
-Oczywiście, przepraszam skarbie.
-Wydaje mi się,że moja obecność jest zbędna. Zrobiłem co trzeba. -odezwał się mecenas Owen.-Pójdę do siebie. W razie czego jestem cały czas pod telefonem.
-Dziękuję.-oznajmiła Hana i chciała wstać, lecz zatrzymałem ją.
-Ja to zrobię. -powiedziałem.

Odprowadziłem mecenasa do drzwi. Jestem mu wdzięczny za to co dla nas robi. Owen to na prawdę spoko człowiek, można się z nim dogadać.
***
#Liam
Późno wyszedłem z pracy. Za oknem było już zupełnie ciemno, tak jak to jest zimą. Samochód od kilku dni mam u mechanika, więc chodzę i wracam z pracy z buta. Dziś postanowiłem zmienić moją dotychczasową trasę i przejść się przez park. Szedłem ulicami Manchesteru, samochodów jak i ludzi było o tej porze dosyć sporo.Niedługo później skręciłem,by znaleźć się w parku. Tam było o wiele mniej ludzi. Może to dlatego,że niektórzy boją się bywać w takich miejscach po zmroku. Podążając dalej, w kierunku domu, zobaczyłem nagłe,kogoś, kto siedział na ławce. Podszedłem bliżej, bo coś wewnątrz mnie nie dawało mi spokoju. Zacząłem prowadzić rozmowę ze śpiącą dziewczyną, ale nie odpowiadała. Jej głowa zwisała w dół, wyglądała jakby wypiła sporą ilość alkoholu. Nie wiem jak to się stało,że dotknąłem jej zimnych rąk. Spojrzałem na moją dłoń i odkryłem,że jest brudna od krwi.

-Cholera! -warknąłem

Gwałtownie obejrzałem jej dłonie dokładnie, moje przypuszczenie się potwierdziło. Szybko ułożyłem młodą dziewczynę na chodniku i przystąpiłem do reanimacji. W międzyczasie krzyczałem próbując sprawdzić pomoc. Chwilę później wokół mnie pojawiło się kilkanaście osób-tak znanych gapiów. Pewien mężczyzna, do którego się odezwałem zadzwonił po pogotowie. Ja wciąż udzielałem nieznajomej pierwszej pomocy.
***
#Niall
Od wczoraj zero nowych wiadomości. Do każdego z nas jest to trudne przeżycie. Wydaje mi się, że najbardziej cierpi Hana. Nie odstępuje jej na krok, jestem przy niej cały czas. Martwię się nie tylko o żonę, ale też o nasze nienarodzone dziecko. Wiem, że Hana powinna się denerwować jak najmniej, ale w tej sytuacji to jest praktycznie niemożliwe. Było już dobrze po 21:00, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Poprosiłem, aby dzwoniono do mnie, żeby odciążyć ukochaną. Odebrałem z niepokojem. To co usłyszałem, całkowicie mnie zszokowało,że na moment zaniemówiłem. Musiałem sięgnąć po szklankę wody, a tym samym zastanowić się, jak powiedzieć Hanie o tym czego się dowiedziałem przed chwilą. Powolnym krokiem udałem się na górę, tworząc w głowie najmniej bolesną konwersację. Znalazłem się w sytuacji, ze szpitala, gdzie trzeba poinformować pacjenta o nieudanej operacji. Usiadłem na łóżku, tuż obok żony, która jeszcze kilka sekund leżała, a teraz podniosła się do pozycji siedzącej.

-Niall, stało się coś?-zapytała z troską w głosie.-Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
-Mark dzwonił.-westchnąłem
-I co powiedział?
-Do szpitala trafiła jakaś dziewczyna po próbie samobójczej, policja nie jest pewna w 100%, bo nie znaleziono przy niej żadnych dokumentów, ale z opisu wygląda na to,że tą osobą jest Jennifer.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Rozdział napisany w większości z perspektywy Nialla:) Jennifer wróciła w wielkim stylu. Kto się tego spodziewał?
Co myślicie? Będę wdzięczna,za waszą opinię zostawioną w komentarzu.
Do następnego:) Kocham Was♥

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 30

"Liczysz się dla mnie tylko ty, tylko ciebie kocham."
+18
#Niall
Minął tydzień odkąd Hana mieszka u Jaia. Przez ten czas nie rozmawialiśmy ani razu, żona nie odbierała ode mnie połączeń. Caroline poradziła mi, żebym odpuścił i dał dziewczynie czas, żeby mogła sobie wszystko poukładać i przemyśleć całą sytuację. Zgodziłem się z moją siostrą, bo w końcu też jest kobietą i lepiej rozumie Hanę niż ja. To, że nie dzwoniłem do ukochanej, nie znaczy, że przestałem walczyć o moją rodzinę. Codziennie kontaktowałem się z przyjaciółmi i pytałem o żonę. Do Hany wysyłałem kilkanaście sms'ow, w których mówiłem jak bardzo ją przepraszam i kocham. W domu brakowało obecności Hany, tęskniłem za jej uśmiechem, zapachem, za wszystkim co jest z nią związane. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mógłbym stracić tak wspaniałą osobę, jaką jest Han. Żona jest całym moim światem, moją drugą połówką, to ona daje mi szczęście i sprawia, że się uśmiecham. Muszę odzyskać ukochaną i sprawić żeby znów mi zaufała, dlatego zerwałem kontakt z Becky, nie chcę więcej widzieć rudowłosej. W szpitalu również poprosiłem o to, aby nie udzielano White informacji na mój temat i nie umawiali na kontrolne wizyty właśnie do mnie. Na dyżurach nie mogłem skupić się na pracy, myślami byłem gdzieś daleko, co nie umknęło uwadze ordynatora i kolegów z oddziału.

-Ordynator wzywa cię na rozmowę.-odezwał się Luke wchodząc do pokoju lekarskiego.

Wzruszyłem ramionami w ramach odpowiedzi, doskonale zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji zignorowania polecenia przełożonego.

-Niall, do cholery, mówię coś do ciebie.-warknął kolega kładąc segregatory z dokumentami pacjentów na biurko. Nie ruszyło mnie to zbytnio.-Nie wiem, co mam zrobić, żebyś się obudził. Wstałeś lewą nogą?
-Nie.-odpowiedziałem krótko.-Żona się ode mnie wyprowadziła, nie rozmawiamy od tygodnia. Wystarczy, czy coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Uhm, nie masz lekko. Chyba cię rozumiem, ale bez powodu takie rzeczy się nie dzieją.
-'Zdradziłem ją'-zrobiłem cudzysłów w powietrzu-Han tak uważa, ale to nie prawda. Powiedziałbym, że ją oszukałem, lecz dziewczyny zbyt wiele sobie myślą. A wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? Żona nie chce ze mną rozmawiać, żebym mógł się wytłumaczyć i powiedzieć, jaka jest prawda.
-Walczysz o nią?-spytał Luke.
-Oczywiście, że tak. Nie będę siedział z założonymi rękoma.
-Mogę ci pomóc jeśli chcesz.-zaproponował kolega.-Mam pewien pomysł.
-Co proponujesz?-usiadłem wygodniej w fotelu.
-Siostra mojej mamy ma za miastem niewielki domek letniskowy. Wydaje mi się, że jest to dobre miejsce na spokojną rozmowę. Jak byłem dzieckiem to spędzałem tam wakacje i myślę, że Hanie może się tam spodobać, a co więcej, nikt nie będzie wam przeszkadzał.

-Brzmi ciekawie.-odparłem.
-Mogę zadzwonić do cioci z prośbą o wypożyczenie kluczy na weekend.
-Jeśli to nie byłby problem, to chętnie skorzystam z twojej propozycji.
-Wątpię by ciocia miała coś przeciwko, o tej porze nikogo tam nie ma poza sąsiadami, którzy mają oko na dom.-rzekł Luke- A teraz lepiej idź do ordynatora, który chce się z tobą widzieć.
-Masz rację.-przytaknąłem.-Wiesz co może chcieć ode mnie?
-Nie mam pojęcia, kazał cię tylko poinformować, czeka w swoim gabinecie.

Wzdychając podniosłem się z fotela, zdejmując stetoskop i kładąc go na biurku. Idąc korytarzem mijałem moich pacjentów, którym posłałem krzywy uśmiech. Chwilę później znalazłem się pod drzwiami przełożonego. Zapukałem, po czym wszedłem do środka.

-Dzień dobry, doktorze Horan.
-Dzień dobry.-przywitałem się.-Wzywał mnie pan.
-Musimy porozmawiać.-zaczął mężczyzna, nie wyglądał na zadowolonego-Od jakiegoś czasu dochodzą mnie słuchy, że ciężko się z tobą dogadać, myślami jesteś gdzieś daleko.
-Mam problemy rodzinne, przepraszam.
-Nie powinienem tego proponować, bo potrzebujemy cię tutaj, ale przydałby ci się wolne, zwłaszcza, że od miesiąca codziennie spędzasz w pracy średnio 14 godzin.
-N-nie wiem co powiedzieć.-zaskoczyła mnie oferta szefa.-Ma pan rację, wystarczy mi weekend.
-Jesteś pewien?
-Tak.
-W takim razie widzę cię w pracy w poniedziałek, gotowego do ciężkiej roboty.
-Dziękuję.-to jedyne co mogłem z siebie wydusić.-Nie zawiodę pana.
-Zajmij się rodziną, Niall. Sam jestem ojcem i wiem co to znaczy.
-Cholera!-walnąłem pięścią w stół. Przypomniałem sobie o kolejnym USG-Przepraszam, muszę natychmiast na ginekologię, żona ma USG.-oznajmiłem i wybiegłem z gabinetu.

Szybkim krokiem znalazłem się przy schodach, biegnąc na trzecie piętro, gdzie znajdował się oddział ginekologiczny. Gdy byłem na miejscu natychmiast pobiegłem w kierunku pokoju, w którym przyjmowała Noami. Wparowałem do środka, dziewczyna podniosła głowę znad dokumentów.

-Niall...-powiedziała zaskoczona.-Twoja żona wyszła jakąś godzinę temu.
-Niech to szlag.-usiadłem na krzesełku żeby odpocząć.
-Hana ci nie mówiła, że przesunęłam wizytę na wcześniejszą godzinę?

Prawda jest taka, że nie. Chciała mnie ukarać, to się jej udało. Nie poddam się, odzyskam ją.

-Wspominała coś wczoraj, lecz musiałem pomylić godziny albo po prostu zapomnieć.-powiedziałem- Ostatnio tyle mam na głowie, że nie wiem co się dzieje.
-Rozumiem. W ostatniej chwili wyskoczyło mi cesarskie cięcie i za chwilę idę na blok operacyjny. -odparła Noami.
-Z dzieckiem wszystko w porządku?
-Tak, ciąża przebiega prawidłowo. Napisałam Hanie zwolnienie z pracy, choć nie widzę ku temu żadnego powodu, ale lepiej dmuchać na zimne.
-Dziękuję, że się tak opiekujesz moją rodziną. Jesteś nieoceniona.
-To moja praca, dobro dziecka i przyszłej mamy to priorytet.-lekarka posłała mi lekki uśmiech.
***
Po tym jak opuściłem szpital postanowiłem wcielić w życie mój plan odzyskania rodziny. Od kumpla dostałem klucze do domku jego cioci. Z pomocą kobiety, która zadbała o wszystko tak jak trzeba chciałem pogodzić się z żoną. Prosto ze szpitala pojechałem do domu Jaia. Chłopak ma do mnie żal o to co się stało, zresztą po tym jak ostatnim razem byłem u niego w domu prawie się pobiliśmy, bo siłą rozdzielił mnie z żoną. Brooks nie był przekonany co do tego, by pozwolić siostrze na kontakt ze mną, w końcu to przeze mnie płakała przez ostatnie noce, ale zgodził przystać na mój pomysł. Otrzymałem też od Jaia torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami Hany, na wypadek, gdyby zgodziłaby się zostać ze mną na noc. Wychodząc chłopak zmierzył mnie wzrokiem-szczęście Hany to nasz wspólny cel.

#Hana
Od tygodnia zastanawiam się, czy zgodzić się na spotkanie z Niallem, tęsknię za nim, choć nie umiem wybaczyć mu wszystkich kłamstw i pocałunku z Becky. Mój mąż codziennie do mnie pisze po kilka wiadomości dziennie, ale na żadną nie odpisuje. Dziś byłam na kolejnej wizycie u lekarza, lecz Niall się nie pojawił. Myślałam, że pomimo tego co jest teraz między nami Horan będzie chciał zobaczyć swoje dziecko, ale myliłam się. Na szczęście z maleństwem wszystko w porządku, więc mogę odetchnąć z ulgą.

W pracy miałam ciężki dzień. Dyrektor wziął nowe zlecenie na projekt, a Kate wyznaczyła mnie, żebym je wykonała. Mam tylko nadzieję, że uda mi się przygotować większy zarys reklamy zanim odejdę na zwolnienie. Nie chciałabym, żeby ktoś, kto przejmie po mnie moje obowiązki miał jeszcze więcej pracy z powodu nieskończonego projektu, a jak wiadomo terminy gonią.

Wyszłam z biura niemal ostatnia, gdyż pochłonęło mnie nowe zlecenie, że straciłam poczucie czasu. Zerknęłam na zegarek, myśląc, że Jai na pewno na mnie czeka. Tak, odkąd pomieszkuje u brata ten codziennie odbiera mnie z pracy, bo moje auto stoi na osiedlu, na którym mieszkam. Zresztą jest mi to na rękę, bo nie muszę jeździć zatłoczonym autobusem do domu, a z drugiej strony Jai wracając z własnej pracy ma po drodze moją. Wyszłam z budynku rozglądając się za bratem. Niestety zamiast niego zobaczyłam stojącego przy samochodzie mojego męża. Nie spodziewałam się go tutaj.

-Dlaczego tu jesteś?-zapytałam.
-Czekam na ciebie, musimy wreszcie porozmawiać, chcę ci powiedzieć, jak było na prawdę.-odezwał się. -Zgodzisz się na chwilę rozmowy?
-Nie wiem, zresztą zaraz Jai...
-On nie przyjedzie.-przetrwał mi Niall-To jak będzie?

Nie byłam pewna co mam zrobić w tej sytuacji. Z jednej strony wolałam mieć wszystko za sobą i znów móc przytulić się do męża, lecz z drugiej strony...

-Dobrze, zgadzam się.-powiedziałam po chwili.
-Na to właśnie liczyłem, dziękuję kochanie.

Udałam, że nie wypowiedział ostatniego słowa. Niall otworzył mi drzwi, a gdy znalazłam się w środku, zamknął drzwi i okrążając auto kilka sekund później siedział za kierownicą.
***
Jechaliśmy w całkowitym milczeniu, żadne z nas się nie odzywało. Przerwałam tą ciszę, gdy spostrzegłam, że opuszczamy Manchester.

-Co to ma znaczyć? Co ty robisz?-zadałam pytania lekko uniesionym głosem.
-Porywam cię.-powiedział.
-To nie jest śmieszne, zawracaj natychmiast.-rozkazałam.
-Nie.
-W takim razie zatrzymaj samochód, chcę wysiąść.
-Nie ma mowy.-chłopak zamknął drzwi od środka.-Teraz mam pewność, że mi nie uciekniesz.
-Zgodziłam się na rozmowę, a o tym 'porwaniu' nawet nie wspomniałam, a ty nic nie powiedziałeś.
-Bo nie pytałaś.-odpowiedział natychmiast.
-Jesteś śmieszny.-odparłam krzyżując ręce.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Nie miałam innego wyjścia jak pojechać z nim do celu podróży, o którym nie miałam pojęcia. Zrezygnowana oparłam głowę o szybę, zaczynając przeglądać się mijającemu obrazowi. Na zewnątrz było szaro i ponuro. Na niebie pojawiało się coraz więcej ciemnych chmur, po czym można było się domyśleć, że będzie padać.
***
Obudziłam się w samochodzie. Na dworze było już zupełnie ciemno, a w dodatku padał śnieg. Znajdowaliśmy się przed jakimś domem.

-Jesteśmy na miejscu, tutaj nikt nie będzie na przeszkadzał.

Wysiadłam z samochodu, nogi mi lekko zdrętwiały w czasie drogi, ale to nic takiego. Nie wiedziałam, gdzie się znajduje, a tym bardziej, jak daleko od domu. Zauważyłam, że Niall wyciąga z bagażnika torbę.

-Wszystko sobie zaplanowałeś? Tydzień zajęło ci obmyślanie tej całej sytuacji.
-Chodź ze mną, tylko uważaj, może być ślisko i najlepiej to trzymaj się mnie.

Westchnęłam tylko. Chwilę później weszłam do środka, parterowego domku. Zdjęłam płaszcz, wieszając go na wieszaku, zostając w rozpinanym, szarym sweterku, który zakrywał mi pupę. Pod spodem miałam biały top z kolorowym nadrukiem oraz ciążowe jeansy na gumkę. Niedługo później Niall zrobił ciepłą herbatę i coś do jedzenia.
***
Rozmawialiśmy od 30 minut. W tym czasie chłopak starał się opowiedzieć wszystko to co się działo tamtego dnia jak i kilka dni wcześniej.

-Okey, jestem w stanie zrozumieć to, że chciałeś zakończyć z nią tą chorą znajomość, ale pocałunku nie jestem w stanie zaakceptować, bo nie widzę ku temu powodu.
-Daj mi dokończyć, proszę.-powiedział Niall, a ja w tym czasie wstałam.
-Mam dosyć, dlaczego nie jesteś ze mną szczery?-z moich oczu zaczęły spływać łzy.-Wdałeś się z nią w romans!
-To nie był żaden romans!-zaprotestował natychmiast-Po tym spotkaniu nie miało być następnego, ten był ostatnim.
-Akurat.
-No tak. Wygarnąłem jej wszystko, chciałem nawet wyjść, ale nabrałem się na to, że źle się poczuła. Odwiozłem ją do domu, a ona w ramach podziękowania za pomoc mnie pocałowała. Ja natychmiast ją odepchnąłem i odjechałem krzycząc na nią.
-Czyli każda wdzięczna pacjentka za uratowanie życia cię całuje? Tak mam to rozumieć, bo na to wygląda.
-Oczywiście, że nie kochanie, po prostu Becky wciąż coś do mnie czuje.-Niall podszedł do mnie- Wydaje jej się, że jest między nami jak w liceum, a ja mam ciebie, jesteś moją żoną, będziemy mieli za chwilę dziecko. Liczysz się dla mnie tylko ty, tylko ciebie kocham.

Poczułam się jak dawniej, Niall był przy mnie w dodatku tak blisko, że czułam na sobie jego oddech. Chłopak dotknął rękoma moich policzków tak, że nie mogłam poruszać głową. Mogłam jedynie patrzeć w jego błękitne oczy.

-Kocham Cię kochanie.-szepnął do mojego ucha po czym gwałtownie złączył nasze usta w pocałunku.

Na początku był powolny i przepełniony miłością , po chwili jednak zrobił się bardziej namiętny . Niall objął mnie w talii swoimi dłońmi i przyciągnął bliżej siebie. Włożyłam dłoń w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam, na co jęknął. Chciałam być na niego zła, ale w tej chwili nawet nie potrafiłam. Kiedy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się z mlaskiem od siebie. Spojrzałam w jego błękitne oczy, które teraz były przepełnione miłością ale też i pożądaniem. Złapał mnie za rękę i pociągnął do sypialni. Od razu w oczy rzuciło mi się wielkie łóżko, okryte szarą pościelą. Leżało na nim dużo poduszek. Ściana za łóżkiem była pokryta jasno brązowymi deskami. Wisiały na niej 3 małe obrazki w odcieniach czerni i bieli. Po obu stronach łóżka stały dwie małe komody, na których były małe lampki. Po drugiej stronie pokoju jest wielka biała szafa, a obok stoi wielki lustro. Pokój wyglądał naprawdę pięknie, był urządzony skromnie ale naprawdę stylowo. Z rozmyślań wyrwało mnie ciche odchrząknięcie. Spojrzałam na Nialla i zobaczyłam ten cwany uśmieszek.

 -Aż tak ci się podoba ten pokój ze zapomniałaś o mnie?- zaśmiał się
 -Oh zamknij się-złączyłam nasze usta w czułym pocałunku zdejmując sweter, który wylądował na podłodze.

Niall podniósł mnie lekko, na co odruchowo zarzuciłam na niego nogi. Zaniósł mnie na łóżko i powoli opuścił. Szybkim ruchem zdjął ze mnie bluzkę. Trochę męczył się z zapięciem od stanika, ale w końcu udało mu się go odpiąć i także go ze mnie zdjął. Zaczął pieścić moje nabrzmiałe piersi przez  co jęknęłam. Po chwili zdjął ze mnie resztę garderoby i leżałam przed nim naga.

-Masz zdecydowanie za dużo ubrań.-mruknęłam pomagając  mu się ich pozbyć.

Kiedy obydwoje byliśmy już bez ubrań znowu zaczął bawić się moimi piersiami a ja jęczałam wprost do jego ust.W końcu postanowiłam przejąć kontrole i zamieniłam nas miejscami . Zdezorientowany chciał coś powiedzieć ale w końcu wessał tylko głośno powietrze kiedy złapałam jego przyrodzenie i zaczęłam powoli poruszać ręką.

-Nie drocz się ze ...-nie dokończył bo wzięłam penisa do ust.

Polizałam główkę , po chwili zaczęłam poruszać głowa i brałam całą jego długość do ust . Jęczał, po chwili doszedł w moich ustach a ja wszystko połknęłam. Kiedy dochodził do siebie pogłaskałam go po blond kosmykach. Obrócił nas miejscami i złączył nasze usta w pocałunku. Bez ostrzeżenia wszedł we mnie . Na początku poruszał się powoli ale później przyspieszył,  a ja cały czas głośno jęczałam.Po chwili oboje doszliśmy krzycząc nasze imiona. Niall mnie pocałował i wyszeptał w moje usta ze mnie kocha . Na co odpowiedziałam mu ponownie złączając nasze usta w pocałunku.
***
Leżeliśmy przykryci kołdrą, miałam głowę na torsie Nialla, bawiłam się obrączką na jego palcu. Wybaczyłam całe nieporozumienie mężowi, następnym razem nie zareaguję tak gwałtownie i zanim się wyprowadzę dam Horanowi czas na wytłumaczenie.

-Kocham was.-przerwał nagle Niall kładąc wolną dłoń na moim brzuchu. Ja zachichotałam cicho na ten gest.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przepraszam za błędy. Wiem, że mogłam bardziej przeciągnąć w czasie kłótnię państwa Horan no ale... nie umiem pisać kiedy głowni bohaterowie są pokłóceni.
Będę wdzięczna za opinię w postaci komentarza. Do następnego @angelhary99