czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 29

"Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi."
#Hana
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, ani dokąd pojechać. Gdziekolwiek bym się nie udała to zaraz Niall dowiedziałby się gdzie jestem, a za nic nie chciałam go widzieć w tym momencie. Mój telefon cały czas dzwonił, lecz za każdym razem odrzucałam połączenie od Harry'ego. Nie chciałam z nikim rozmawiać, czułam się fatalnie, bo jak inaczej może się poczuć zdradzona żona. Kierowca taksówki jeździł bez celu po ulicach Manchesteru. W końcu po kilkunastu minutach jazdy zdecydowałam się pojechać do Jaia. Podałam starszemu panu dokładny adres mojego brata. Po 30 minutach mężczyzna zatrzymał się przed wskazanym domem. W czasie drogi, zdążyłam się nieco uspokoić, przestałam płakać, ale czułam, że łzy ponownie cisną mi się do oczu i wkrótce znów się rozpłacze. Wręczyłam facetowi właściwą sumę pieniędzy i wysiadłam z samochodu. Siwawy mężczyzna podał mi moją walizkę. Przeszłam na drugą stronę ulicy, stając pod drzwiami Brooksów. Trzęsącą ręką zapukałam do drzwi. Musiałam poczekać chwilę aż ktoś mi otworzy, bo mało kto spodziewa się gości po 21:00. Zza drzwi wyszła Isabel.

-Boże! Co ci się stało? Chodź do środka.-wyciągnęła do mnie rękę.
-Mogę zostać na noc?-zapytałam niepewnie. Łzy już płynęły mi po policzkach.
-Kochana oczywiście ,że możesz.

Sekundę później przytuliłam przyjaciółkę, płacząc jej w bluzkę. Dziewczyna objęła mnie i zaczęła uspokajać.

-Siostra? -usłyszałam głos Jaia.
-Idź wstawić wodę na herbatę.-spławiła go Isabel gładząc moje włosy.

#Jai
Widok zalanej łzami siostry nie był miły. Od razu połączyłem wszystkie fakty i domyśliłem się, że Niall coś zrobił i nie jest to byle jaki powód skoro Hana zjawia się w moim domu późną porą, cała zapłakana. Przygotowałem gorącą herbatę, tak jak poprosiła Isabel. Żona zechciała też żebym o nic na razie nie pytał, czekając z tym do rana. Nie spodobało mi się to, bo chciałbym wiedzieć, dlaczego moja jedna siostra płacze.

-Nie płacz, Hana.-pocieszała ją Isabel.-Chcesz o tym porozmawiać? Mamy całą noc.
-N-nie chcę, może później.
-Jasne, powiesz mi jak będziesz na to gotowa. Ja cierpliwie poczekam, nie będę na ciebie naciskać.
-Mała, masz. -podałem Hanie leki na uspokojenie.-To ci pomoże, po nich poczujesz się lepiej.
-Jesteś pewny? Nie wiem, czy mogę to zażyć.-mówiła drżącym głosem.
-Tak,to dziecku nie zaszkodzi.

Siostra wzięła ode mnie tabletkę i popiła ją herbatą. Zapowiadała się bardzo długa noc.

#Niall
Kiedy wróciłem do domu, od razu dopadł mnie Harry.

-Coś przeskrobał?-zapytał nerwowo.
-Odczep się, zmęczony jestem. -fuknąłem rozbierając się.
-Odpuszczę ci, jeśli odpowiesz na moje pytanie.
-Nie wiem, o czym mówisz. Atakujesz mnie od chwili, gdy się pojawiłem. Nie mam nastroju do rozmowy.
-Chyba będziesz musiał się zmusić.-wtrąciła Caroline.
-O co wam chodzi?Gdzie jest Hana?
-Ty nam to wyjaśnij.-rzekł Harry.-Dziewczyna przychodzi do domu i płacze. Potem bez słowa pakuje swoje rzeczy i nie chce nic powiedzieć. Musiałeś coś zrobić, skoro Hana jest w takim stanie.
-Co ty mówisz?!-nie wierzyłem w to co powiedział Styles.
-Niestety to prawda, Niall-odezwała się Caro.-Jeszcze nigdy nie widziałam twojej żony w takim stanie.

Po tych słowach pobiegłem na górę. W sypialni zobaczyłem otwartą szafę i kilka rozrzuconych ubrań. Małej walizki, nie było, co potwierdzało to, o czym mówił przyjaciel. Wróciłem na dół, zastanawiając się, co się stało.

-I co? Ulżyło ci?-zapytał Harry.
-Nie mam pojęcia co jest grane.-odezwałem się.-Zadzwonię do niej.
-Wątpię, by Han chciała z tobą rozmawiać. Wyraźnie to wszystko twoja wina! Inaczej Hana by się nie spakowała!-wrzasnął Styles.

Tak jak Harry przypuszczał żona nie odebrała ode mnie połączenia. Zacząłem się martwić nie tylko o nią, ale też o nasze nienarodzone dziecko. Jeśli obojgu coś się stanie, a jest już późno, to sobie tego nie daruje. Nagle coś zaświtało mi w głowie. Ukochana mogła zobaczyć mnie i Becky.

-Cholera...-krzyknąłem-Jaki ja jestem głupi. Co mnie podkusiło, żeby się z nią spotykać.
-O czym mówisz, bracie?-zainteresowała się Caroline.
-Bo widzisz, dzisiaj spotkałem się z Becky i wydaje mi się, że Hana nas zauważyła.
-Masz na myśli tą Becky?-zapytała Caroline.-Ona zwiastuje same kłopoty.
-Kurwa Niall, zwariowałeś do reszty? Po co to zrobiłeś? Aż tak bardzo brakuje ci rozrywki?
-Musiałem jej wytłumaczyć, że nie będziemy razem. Ona sobie coś wymyśliła, więc chciałem to załatwić na samym początku, dlatego się z nią umówiłem. Zrobiłem to dla świętego spokoju, oczywiście w tajemnicy przed Haną. Teraz wiem, że to był błąd.
-Po cholerę ci było ukrywać prawdę. Prędzej czy później Hana by się dowiedziała. Dobrze wiesz, że kłamstwo ma krótkie nogi.
-Wiem, nie powiedziałem jej tego tylko troski. Chciałem powiedzieć o tym Hanie jak będzie już po wszystkim.
-W sumie to nie widzę nic złego, w tym, że się spotkałeś z Becky. Chciałeś w końcu wszystko wyjaśnić.-powiedziała siostra.
-To nie do końca była tylko rozmowa.-zacząłem.-Całowaliśmy się.
-Zwariowałeś do reszty?!-wrzasnął Harry. -Wiesz co zrobiłeś?! Jesteś nienormalny! Może powiesz jeszcze, że bzykałeś rudą!

Po tych słowach Styles się na mnie rzucił, zaczęliśmy się przepychać. Caroline krzyczała, żebyśmy przestali, próbując nas rozdzielić. Naszą krótką bójkę przerwał dzwonek do drzwi. Puściłem Harry'ego udając się do drzwi, z nadzieją, że moja żona wróciła. Niestety, pomyliłem się.

-Co się u was dzieje?-zapytał sąsiad Payne.-Słychać kłótnie na klatce schodowej.
-To nie twoja sprawa, wracaj do siebie.-próbowałem zachować spokój. Wciąż pamiętam tą sytuację, która miała miejsce latem i mimo to, że wyjaśniliśmy sobie wszystko, to nie przepadam za sąsiadem.
-Wiesz, że mogę wezwać policję i powiedzieć im ,że w tym domu dochodzi do przemocy?-prychnął Liam
-Myślisz, że się ciebie boję? Nikt nikogo nie bije, jesteśmy normalną rodziną.
-Właśnie widać.-zakupił sobie Harry pojawiając się na korytarzu.-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i mogę ci zaufać, ale jak widać myliłem się. Jesteś takim samym draniem, jak większość facetów.

Harry przeprosił Liama po czym opuścił klatkę schodową.

-O czym on mówi? Jeśli Hanie dzieje się krzywda mam prawo o tym wiedzieć. Chcę z nią porozmawiać.-oznajmił chłopak.
-Nie będziesz rozmawiał z moją żoną.-warknąłem.
-Przepraszam.-wtrąciła się Caro.-O ile dobrze usłyszałam chce pan zobaczyć się z sąsiadką, tak?
-Tak.-odpowiedział.
-Przykro mi, to jest niemożliwe, Hana jest u swoich rodziców. Może pan spokojnie wracać do siebie.
-Dziękuję, przepraszam za najście.
-Już będzie cicho, dopilnuje tego.-Caroline zamknęła drzwi.

Siosta posłała mi wrogie spojrzenie. Narozrabiałem bardzo poważnie i muszę to naprawić. Nie wiedziałem, co mam robić.


-Muszę ją znaleźć.-powiedziałem po chwili.
-I co? Dokąd pójdziesz? Nie wiesz, gdzie jest.
-Nie wiem, pojadę do przyjaciółek Hany, może zastane ją u jednej z nich.
-Jest trochę późno na wizyty, nie sądzisz?
-Muszę mieć pewność, że Han jest bezpieczna. Nie mogę tak siedzieć i czekać.
-Może zamiast jeździć i je martwić, to zadzwoń. A jeśli jest u którejś z nich to pójdziesz tam z samego rana.-powiedziała Caroline.

Posłuchałem młodszej siostry, miała trochę racji. Z jednej strony chciałem jak najszybciej porozmawiać z żoną, a z drugiej dać ukochanej trochę czasu, żeby mogła sobie przemyśleć wszystko na spokojnie i odpocząć ode mnie. Nie miałem jednak stuprocentowej pewności,  że nagła wyprowadzka Hany jest spowodowana przez Becky, chociaż nic innego nie przychodziło mi do głowy.

#Hana
Całą noc nie spałam, nie mogłam zasnąć. Świat mi się zawalił, osoba, którą kocham zdradziła mnie, na ulicy. Ufałam Niallowi,a on oszukiwał mnie nie wiadomo jak długo. Myślałam,że będziemy szczęśliwi, stworzymy rodzinę, że nasza miłość przetrwa wszystko, po tym jak wiele razem przeszliśmy. Wierzyłam, że Niall dzięki mnie się zmienił i jest inny, a tymczasem nic z tego. Horan wciąż bawi się uczuciami, dalej myśli tylko o jednym. Wciąż oszukuje, zdradza. Kto wie, ile to trwa? Może cały czas mnie kłamał, zdradzał ,a ja nie wiedziałam o tym aż do teraz?

Całą noc spędziłam z Isabel w ich sypialni, płacząc. Nie umiałam wydusić z siebie, co się stało, choć czułam,że jak wyrzucę to, to będzie mi lepiej, lecz nie mogło przejść mi przez usta zdanie "Niall mnie zdradził".
***
Obudziłam się i chwilę później przypomniałam sobie, gdzie się znajduje i co wczoraj odkryłam. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić, która jest godzina. Miałam ponad 100 nieodebranych połączeń, od przyjaciół, z czego najwięcej było od Nialla. Dostałam też kilka wiadomości.

Doris♥: Gdzie jesteś? Martwię się, nie odbierasz moich telefonów.

 Doris :Odezwij się, proszę.

Doris♥: Niall dzwonił w nocy, a przed chwilą był u nas.

Kate: Hana, nie przyszłaś do pracy, coś się stało? Wszyscy cię szukają, odbierz wreszcie!

Niall-mąż♥: Kochanie, gdzie zniknęłaś?

Niall-mąż♥: Domyślam się, o co chodzi i to nie tak jak myślisz.

Niall-mąż♥: Porozmawiaj ze mną! Martwię się o was.

Niall-mąż♥: Kocham cię<3

Niall-mąż♥: Znajdę cię, obiecuję.

Niall-mąż♥: Musimy porozmawiać, chcę ci wszystko wyjaśnić.

Nie miałam siły czytać pozostałych wiadomości od niego. Za bardzo mnie zranił. Nagle usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. Podniosłam się z łóżka, a następnie podeszłam do okna. Zobaczyłam samochód Nialla. Przeraziłam się w tym momencie, nie chcę go widzieć. Zaraz Horan dowie się, że tu jestem i wpadnie tutaj. Postanowiłam położyć się do łóżka i udać, że śpię.
Chwilę później, usłyszałam jak drzwi się otwierają się. Niall wszedł po cichu do środka, siadając na brzegu łóżka. Chłopak dotknął mojego ramienia.

-Nie dotykaj mnie!-krzyknęłam ze łzami w oczach, wyrywając mu się.-Wyjdź!
-Kochanie, to nie tak...
-Nie mów tak do mnie.-przerwałam mu.-Nie chcę z tobą rozmawiać, nie po tym jak mnie zdradziłeś-krzyczałam cały czas.
-Daj mi wyjaśnić, wysłuchaj mnie.
-Nie chcę z tobą rozmawiać, czego nie rozumiesz?! Wynoś się!-powiedziałam przez łzy.
-Niall zostaw ją.-powiedział Jai i wyprowadził Horana.

Słyszałam jak się kłócą. Przez ten czas, gdy Niall był ze mną ani przez moment na niego nie spojrzałam. Nie mogłam...

-Kochanie, nie wiedziałam co się stało, nie wpuściłabym go do ciebie.-rzekła Isabel.-Bardzo przepraszam.
-Nie masz za co mnie przepraszać, nie powiedziałam wam.-wydusiłam.
-On mnie z-zdradził, oszukiwał cały czas.
-Rozumiem, tak mi przykro. Źle zrobiłam mówiąc mu gdzie jesteś, nie powinien wiedzieć.-powiedziała Isabel.
***
Jakiś czas później wstałam z łóżka, próbując się ogarnąć. Starałam się nie płakać, żeby nie wystraszyć Nicka, ale na samo wspomnienie Becky i Nialla całujących się, nie mogłam powstrzymać łez. Bratowa starała się mnie pocieszyć, doceniam jej starania, lecz sama muszę się ze wszystkim uporać. Przez cały dzień mało co się odzywałam, nie miałam ochoty na jedzenie, ale zmuszałam się do przełknięcia czegoś tylko ze względu na dziecko. Późnym popołudniem wróciłam do pokoju, żeby pobyć sama. Przebrałam się w czyste ubrania, kładąc się do łóżka. Musiałam odpocząć, spróbować zapomnieć o dzisiejszej wizycie Nialla, i skupić się na sobie i dziecku. Nie mogłam się denerwować, powinnam żyć w spokoju, unikać stresujących sytuacji. Leżałam na boku, gapiąc się w moje lustrzane odbicie. Oczy miałam zapadnięte, spuchnięte i cała wyglądałam jak milion nieszczęść. Z oczu płynęły mi łzy, nie tak mocno jak wcześniej, ale jednak. W pewnym momencie, poczułam czyiś dotyk. Doskonale znałam ten zapach perfum, należał do Jaia.

-Jestem przy tobie siostra.-szepnął.-Przepraszam, że nie było mnie przy tobie w ciągu dnia. Zdaje sobie sprawę, że bardzo cierpisz, ale na mnie zawsze możesz liczyć, pomogę ci ze wszystkim.
-D-dziękuję-odrzekłam odwracając się w stronę brata.-To dużo dla mnie znaczy. Potrzebuje ciebie teraz, nie zostawiaj mnie samej.
-Nigdzie się nie wybieram, możesz być spokojna. Nie zawiodę cię i zrobię dla ciebie wszystko, tylko powiedz.
-Twoja obecność w zupełności mi wystarczy.
-Kocham cię Hanka.
-Miałeś tak do mnie nie mówić, wiesz, że tego nie lubię.
-Wiem, ale mnie się tak podoba i mimo twojego wieku, zawsze będziesz dla mnie małą siostrzyczką.

-To miłe. Mam do ciebie prośbę. Zrobisz mi placki ziemniaczane?
-Jasne, że tak.-powiedział.-Będzie wspaniała kolacja.

Brat zostawił mnie samą. Podniosłam się trochę, podkładając pod głowę poduszkę. Potem położyłam rękę na moim lekko wystającym brzuchu.

-Jesteś moim całym światem, nie mam nic prócz ciebie.-powiedziałam sama do siebie, uraniając kolejny raz łzę.

Zostałam sama, moja rodzina, którą zbudowałam całkiem niedawno, rozpadła się. Na dzień dzisiejszy Niall jest dla mnie nikim, zwykłym kobieciarzem, który potrafi zranić innych.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Tak jak powiedziałam, dodaje dziś smutny rozdział wedle obietnicy. Nie jest zbyt pozwalający, ale mam nadzieję, że dało się go przeczytać.
Będę wdzięczna za komentarze. Do następnego:) @angelharry99

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 28

"Ja mam żonę."
#Hana
Obudziłam się, nie widząc na początku co się stało. Przetarłam oczy, lecz po chwili zorientowałam się, że mam makijaż. Wzięłam do ręki komórkę, aby sprawdzić godzinę, wyświetlacz wskazał 22:13. Wspaniale, nie dość, że ucięłam sobie dwugodzinną drzemkę i nie będę mogła spać w nocy, to jeszcze obiecałam, że zadzwonię do Dorothy. Weszłam w ikonkę wiadomości, po czym wcisnęłam właściwy kontakt i zaczęłam pisać.

Ja: Bardzo cię przepraszam, obiecałam, że zadzwonię, ale po prostu przysnęłam. Wpadnę jutro do kawiarni, przed pracą :)

Nacisnęłam opcję 'wyślij', odkładając telefon na nocną szafkę. Wyskoczyłam z łóżka, kładąc czerwony koc na bok. Stanęłam przed lustrem, ujrzałam dokładnie ten sam efekt, którego się spodziewałam. Udałam się do łazienki, żeby zmyć makijaż. Po wykonaniu tej czynności zeszłam na dół. W salonie grał telewizor oraz paliła się lampka. Na kanapie siedział Niall, obejmując Caroline. Mąż dostrzegł moją obecność.

-Chodź śpiochu.-warknął wyciągając do mnie rękę. Usiadłam po lewej stronie Nialla, podkulając nogi ,a głowę oparłam na jego ramieniu.
-Która połowa?- zapytałam cicho, widząc na ekranie telewizora piłkarzy ganiających za piłką.
-Końcówka drugiej.-odparł obejmując mnie ramieniem.

Niall mimo tego, że znikał na całe dnie do szpitala i nie widzieliśmy się praktycznie w ciągu dnia, wieczorem starał mi się to wynagrodzić, nie szczędząc mi przy tym czułości. Mówił jaka jestem piękna jak i o tym, że mnie kocha. Cieszyłam się z tego, bo wiedziałam, że któregoś dnia będę gruba i mogę mu się nie podobać, choć Horan wykluczył to już na samym początku, gdy okazało się, że będziemy mieli dziecko.

Mecz skończył się jakieś 15 minut później, wygraną kibicowanej przez rodzeństwo drużynie. Ja tak na prawdę nie wiedziałam, kto jest naszym przeciwnikiem, po prostu ten mecz oglądałam, bez skupienia.

-To co, idziemy spać?-tym razem głos zabrała Caroline.
-Ja na pewno szybko nie zasnę, jestem wyspana.
-Dla mnie to obojętne, jest was dwie, a ja jeden. Dostosuje się do moich dziewczyn.-oznajmił Niall całując nas w czubek głowy.

Nie ukrywam, to było urocze. Niall jest wspaniałym mężem jak i bratem.

-Położę się do łóżka, zmęczona jestem.-ziewnęła Caro.
-Idź, idź. Wyśpij się.-rzekł Horan.
-Dobranoc Caroline. Gdybyś czegoś potrzebowała to pytaj. -powiedziałam.
-Dzięki, będę o tym pamiętać.-odparła po czym udała się do swojego tymczasowego królestwa.
-A my, do sypialni?-chłopak puścił oczko.
-Uhm. -wyłączyłam telewizor i wstałam z kanapy.

Chłopak posprzątał puszki po piwie, wyrzucając je do kosza, a miskę po pop-cor'nie włożył do zmywarki. Razem poszliśmy na górę, gasząc światło.

#Niall
Hana poszła wziąć prysznic. Ja w tym czasie postanowiłem rozścielić nasze sypialniane łóżko. Nagle dostałem sms' a, odczytałem go.

Nieznany: Spotkajmy się, proszę. B

Po przeczytaniu wiadomości nie wiedziałem, co robić. Becky wciąż nalega na spotkanie, ale jeśli się nie zgodzę to nie odpuści. Długo nie wiedziałem, co powinienem odpisać.

Ja: Dobrze, zgadzam się, ale tylko RAZ.

Odpowiedź przyszła kilka sekund później .

Becky: Widzę, że jeszcze nie śpisz :) Super, na pewno nie pożałujesz. To co, może jutro?

Ja: W porządku. O 17:00, w 'Imbirze'.

Becky: Będę punktualnie :)

-Z kim piszesz?-zapytała nagle Hana.

Szybko się odwróciłem, chowając telefon. Nie chciałem jej mówić o Becky, bo za nią nie przepada, dlatego mam zamiar ukryć przed ukochaną tą sprawę. W dodatku jest w ciąży i nie powinna się denerwować.

-Z Luke'iem.-palnąłem szybko.
-O tej porze? Jest bardzo późno.-zauważyła.
-Wiem, chłopak jest po prostu w gorącej wodzie kąpany.-powiedziałem-Chodźmy spać.

Żona zajęła swoją lewą stronę łóżka a ja drugą. Zgasiłem światło,wtulając się w Han.

-Wszystko w porządku?-szepnęła głaskając mnie po głowie.
-Tak, po prostu chcę być blisko ciebie i naszego maleństwa.
-Jejku, to miłe.-oznajmiła-Aż się boję, co będzie później-zaśmiała się.
-Tęsknię za wami, ciągle jestem w pracy.-mruknąłem mając zamknięte oczy.
-Śpij już, głuptasie.

Nie odpowiedziałem nic więcej. Dotyk żony, która głaskała moją głowę sprawił, że w krótkim czasie zasnąłem.

#Hana
Zaparkowałam auto przed muffiniarnią. Było bardzo wcześnie, więc kawiarnia nie została jeszcze. Weszłam do środka, Dorothy wycierała stoliki.

-Hej. -przywitałam się, rozbierając się. -Pomóc ci?
-Nie trzeba, skończyłam wcześniej, więc mamy czas na pogaduchy, zanim otworzę.-odparła-Chcesz coś do picia? Muffinki będą w południe.
-Może herbatę z cytryną.-westchnęłam siadając przy stoliku.
-Już się robi. Jak tam Caroline?
-Próbuje się z nią dogadać, ale chyba nie potrafię. Jest trochę nieśmiała, jakby się mnie bała. Niall uprzedzał mnie o tym.
-Dziewczyna ma uraz z przeszłości, musi na nowo zacząć ufać ludziom.-powiedziała-Pomieszka z wami trochę, poznacie się lepiej.
-Nie wiem jak określić naszą relację, ze mną jest inna, gdy w pobliżu jest Niall jest inaczej.
-Niall to jej brat, przy nim czuje się bezpiecznie, ufa mu. Wkrótce, tobie też zaufa.
-Mam taką nadzieję, chciałabym, żeby nie czuła się taka samotna przebywając tutaj.
-Może znajdź jej jakieś zajęcie? Podpytaj czym się interesuje, co lubi robić...
-Pomyśle nad tym.

Dorothy podała mi zamówioną przeze mnie herbatę, wypiłam ją rozmawiając z przyjaciółką. Umówiłyśmy się po południu na wspólne zakupy, obie doszłyśmy do wniosku, że przydadzą nam się nowe ciuchy, a zwłaszcza mnie, bo nie mam w mojej szafie rzeczy, w które się mieszczę.

#Harry
Wróciłem do kancelarii tuż po pierwszej tego dnia rozprawie w sądzie. Byłem obrońcą lekkoatletki, wygrałem tą sprawę, lecz wychodząc z sądu dowiedziałem się, że o nowych okolicznościach i razem z tą kobietą wniesiemy nowy pozew.

Sekretarka oznajmiła mi,że Mark ma do mnie sprawę. Ruszyłem prosto do gabinetu, żeby dowiedzieć się o co chodzi. Wszedłem do środka, wcześniej pukając.

-Wzywałeś mnie, więc jestem.-powiedziałem siadając na krześle, a torbę z dokumentami położyłem na podłodze.
-Wiem, że nie będzie to przyjemna rozmowa, ale jesteś przyjacielem Hany i uważam, że powinieneś o tym wiedzieć.-powiedział mój przełożony.
-Przejdź do rzeczy, zamiast owijać w bawełnę.
-Chodzi o to, że Jennifer wkrótce opuści zakład psychiatrycznym.
-Chyba nie mówisz tego poważnie?-zapytałem nie kryjąc zaskoczenia.
-Jak najbardziej poważnie.
-Cholera, jak do tego doszło?!- wstałem i podszedłem do okna.-Miała tam siedzieć cały czas! Wiesz co teraz będzie? Wszystko się rozsypie, Hana się załamanie, będzie się bała wyjść z domu!-krzyczałem cały czas.
-Dlatego musisz ją na to przygotować.-oznajmił Mark.
-Jak? To nierealne, Jennifer jest chora i nie da się żyć normalnie wiedząc, że taki ktoś jak ona chodzi po ulicy. Psychiatryk jest jedynym miejscem, gdzie powinna przebywać. Teraz to nawet ja nie czuję się bezpiecznie.
-Rozmawiałem z jej adwokatem, który powiedział, że tamtejsi lekarze nie widzą dalszej potrzeby leczenia jej w ośrodku.
-Nie można jakoś na nich wpłynąć? Powstrzymać ich?
-Nie, Harry. Pytałem, to nic nie da. Hill jest na tyle sprawna, że może zacząć samodzielne życie. Musi tylko codziennie brać leki.
-A jeśli nie będzie ich brała i za jakiś czas jej odbije i znów coś sobie ubzdura?
-Z tego co wiem to będzie mieszkać z matką, mam nadzieję, że ona się tym zajmie.-rzekł Mark.-Dla mnie to również nie jest łatwa sytuacja, rozumiem twoje obawy.
-Nic nie możesz wiedzieć, ciebie wtedy nie było, musieliśmy radzić sobie sami, uczestnicząc w tym wszystkim.-powiedziałem.-Mogę iść do domu? Nie czuję się najlepiej.
-Spodziewałem się tego. Okey, idź.
-Dziękuję, Mark.
-Nie masz za co. Do jutra.

Opuściłem gabinet szefa, sekretarce powiedziałem, żeby odwołała wszystkie spotkania, przekładając na inny termin. To czego dowiedziałem się od Marka wstrząsnęło mną. Mimo, że było to dla mnie trudne, musiałem powiedzieć o wszystkim Hanie i to jak najszybciej dlatego z kancelarii pojechałem prosto do jej domu.
***
Zapukałem do drzwi, byłem zdenerwowany.

-Harry?-usłyszałem znajomy głos, należał do Caroline.
-Caroline?-odpowiedziałem zaskoczony.
-Co tu robisz?-zapytała.
-Przyszedłem do Hany, mam do niej sprawę.
-Przykro mi,Han nie ma.-powiedziała.
-Szkoda, przyjdę innym razem.
-Wejdź, zapraszam.

Przyjąłem zaproszenie Caro. Wszedłem do środka, dziewczyna zaproponowała kawę. Rozebrałem się, wieszając płaszcz na wieszaku.

-Kawa jest w szafce nad zlewem, u góry.-powiedziałem widząc jak dziewczyna się męczy, przeszukując meble.
-Faktycznie.-rzekła otwierając wskazaną szafkę.-Skąd wiedziałeś?
-Mieszkałem tutaj przez jakiś czas.
-Na prawdę?
-Tak.
-Dlaczego teraz tu nie mieszkasz?-zapytała zalewając kawę.
-Uznałem, że skoro Hana i Niall są małżeństwem to przyda im się więcej prywatności. Sam odszedłem, nie wygonili mnie.
-Uhm. No tak, masz rację. To teraz gdzie mieszkasz?
-Wróciłem do rodzinnego domu.
-Przepraszam, że o to zapytam, ale nie wolałeś czegoś wynająć, niż mieszkać znowu z rodzicami.
-Mieszkam tylko z mamą i siostrą, a ojca nigdy nie poznałem.-oznajmiłem.
-Przykro mi. Mamy ze sobą trochę wspólnego. O sobie też mogę powiedzieć, że wychowałam się bez ojca. Zostawił nas ,gdy miałam 4 lata.

#Niall
Wyszedłem z pracy pół godziny przed spotkaniem z Becky. Źle się z tym czułem, że okłamałem żonę. Tłumaczyłem sobie to tym, że robię to tylko i wyłącznie dla jej dobra. Nie chciałem by Han niepotrzebnie sie denerwowała. Miałem zamiar wbić Becky porządnie do głowy, żeby zapomniała o mnie. Punktualnie o 17:00 wszedłem do kawiarni. Od razu znalazłem ją w tłumnie ludzi. Przywitałem się z nią a następnie zająłem miejsce na przeciwko. Wkrótce kelner podał nam Menu. Nie czułem się dobrze w towarzystwie młodego chłopaka. W środku miałem wrażenie jakbym został przyłapany na zdradzie. Długo nie mogliśmy się zdecydować, co zamówić, więc przystaliśmy na propozycję kelnera. Ruda zamówiła również wino, lecz odmówiłem tłumacząc się ,że będę prowadził auto. Dziewczyna zauważyła to, bo przecież można prowadzić w anglii samochód, mając odrobinę alkoholu we krwi. Na poczekaniu wymyśliłem nowe kłamstwo, tym razem oszukując Becky, ale nie miało to większego znaczenia. Wmówiłem jej, że Hana od kilku dni źle się czuje i w każdej chwili może zajść potrzeba udania się do szpitala. Kwadrans później kelner przyniósł nam nasze dania, przerywając tym samym naszą, jak na razie spokojną rozmowę.

-Becky...-zacząłem, lecz nie widziałem jak potoczyć rozmowę.
-Hmm....Nie smakuje ci?-spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.
-Jedzenie jest w porządku, tylko musimy porozmawiać, a raczej coś wyjaśnić.
-Denerwujesz się? Niall, weź wyluzuj.-powiedziała z uśmiechem.
-Chodzi o to,że to miejsce...to wszystko wygląda tak jakbyśmy byli na randce...ty masz sukienkę....
-Cii, nic takiego złego się nie dzieje.

-Kurwa Becky...ja tak nie mogę, czuję, że to nie w porządku. Ja mam żonę.
-Jemy tylko kolację, nie robimy nic złego.
-Wiesz, Becky,ja wracam do domu.-powiedziałem-To nie ma sensu, nie powinniśmy się spotykać, pisać ze sobą, umawiać się. Zapomnij o mnie wreszcie, nic między nami nigdy nie będzie. To co łączyło nas w liceum, jest przeszłością, zamkniętym rozdziałem i ja nie chcę do tego wracać. To, że trafiliśmy na siebie w szpitalu to czysty przepadek. Pomogłem ci i na tym nasza znajomość powinna była się skończyć.
- Niall...-Becky złapała mnie za rękę-Zostań.

Wytrwałem się White wstając od stołu. Chwyciłem kurtkę, która wisiała na oparciu krzesła. Nagle podszedł do nas kelner.

-Podać państwu deser?-spytał.

Człowieku nie widzisz co się dzieje? Chcę stąd wyjść jak najszybciej.

-Tak.-odezwała się Becky.
-Nie proszę pana, właśnie skończyliśmy rozmowę.-powiedziałem pewnym, nieco wkurzonym głosem.-Poproszę rachunek.

Młody chłopak odszedł, więc zostałem z rudą sam na sam.

-Nie wygłupiaj się, usiądź.-rzekła. -Wszyscy się na nas patrzą.

-No i dobrze, niech widzą.-byłem wkurzony.
-Nie zdążyliśmy nawet porozmawiać.
-Powiedziałem wszystko to co chciałem, abyś usłyszała. Nic między nami nie będzie, zapomnij o mnie,okey?-oznajmiłem twardo.-I skasuj mój numer, a jeżeli tego nie zrobisz i będziesz wydzwaniać czy pisać wiadomości, to zmienię numer.
-Nie zrobisz tego.-powiedziała wstając.

Ledwo Becky zdążyła się wyprostować, a upadła na krzesło, łapiąc się za skroń.

-Becky, wszystko w porządku?-zapytałem kucając przy niej.
-Zakręciło mi się w głowie, zaraz minie.-szepnęła.
-Może chcesz się napić wody?-zaproponowałem
-To nie będzie konieczne.-westchnęła.-Mógłbyś odwieźć mnie do domu?

Zgodziłem się, nie mogłem zostawić jej w tym stanie. Jeszcze by Becky się coś stało. Kiedy kelner wrócił, zapłaciłem należytą sumę pieniędzy i razem z White opuściliśmy restaurację.
***
#Hana
Ciążowe zakupy razem z Dorothy, okazały się strzałem w dziesiątkę. Kupiłam kilka nowych ubrań, dzięki czemu nie muszę już martwić się, czy zmieszczę się w wybrane spodnie. Oprócz tego kupiłam pierwsze śpioszki dla dziecka w rozmiarze 56 centymetrów. Nie mogłam się powstrzymać, żeby ich nie kupić, są takie słodkie i bardzo malutkie. Będą idealne zarówno dla chłopca i dziewczynki.

Wyszłyśmy z galerii trzymając w ręku po kilka kolorowych siatek. Gdy schowałyśmy nasze zakupy, wsiadłyśmy do samochodu. Powiedziałam przyjaciółce, że odwiozę ją do domu.

Będąc w drodze do mojego mieszkania zatrzymałam się po raz kolejny na skrzyżowaniu mając czerwone światło. W pewnym momencie spojrzałam w prawą stronę, by sprawdzić, czy mogę już ruszać. Nagle zwróciłam uwagę na dwie całujące się na ulicy osoby, młoda, ładna kobieta w krótkiej mini i chłopak, który stał bokiem do mnie. Rozpoznałam w nim...mojego męża.

 Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Sekundę później musiałam ruszyć z miejsca, bo kierowcy stojący za mną zaczęli na mnie trąbić. Z trudem prowadziłam samochód, bo przez łzy ledwo co widziałam. To cud, że nie spowodowałam wypadku samochodowego. Nie mogłam uwierzyć w co dosłownie kilka minut temu zobaczyłam. Niall od jakiegoś czasu mnie okłamywał. Mówił, że ma dużo pracy w szpitalu, a tymczasem co? Wydał się w romans ze swoją byłą. Serce, tak mi mocno biło,  że miałam wrażenie, że mi zaraz wyskoczy z piersi. Nie wiem jak znalazłam się pod domem. Zapłakana wysiadłam z auta. Nie wyciągnęłam nawet zakupów tylko zadzwoniłam po taksówkę. Mając 10 minut do przyjazdu kierowcy poszłam do domu. Rzuciłam klucze od auta oraz domu na komodę i bez słowa udałam się do sypialni, tam zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Wyciągnęłam z szafy niewielką walizkę i zaczęłam do niej wkładać własne rzeczy. Do pokoju wparował Harry, pytał co się stało, ale nie potrafiłam mu powiedzieć. Dusiłam się własnymi łzami. Odepchnęłam przyjaciela, który chciał mnie przytulić. Szybko zapięłam torbę i podniosłam się biorąc do ręki bagaż. Wyszłam z pokoju unikając upadku. Po schodach też zeszłam bezpiecznie.

-N-nie było mnie tu, n-nie wiecie, gdzie j-jestem.-wydusiłam przez łzy.

Wyszłam z domu, na dwór. Taksówka już czekała pod blokiem. Wsiadłam do niej, mówiąc kierowcy, żeby odjechał stąd jak najszybciej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Tyle się dzieje w tym rozdziale...Drama time rozpoczęta. Uda się uratować ten związek, czy może to koniec małżeństwa Horan?
KOMENTUJCIE! Dzielcie się ze mną swoją opinią. Kolejny rozdział w czwartek:) Do napisania :)
Hasztag na tt #BigLoveNiallFF
@angelharry99

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 27

"Jesteś taki sam, jak dawniej"
#Hana
Postanowiłam więcej się ruszać, dlatego zapisałam się na siłownię. Nie mam zamiaru ćwiczyć tak jakbym przygotowywała się do maratonu, bo tu nie o to chodzi. Konsultowałam się z Noami, która biorąc pod uwagę zarówno mój stan zdrowia i dziecka, wyraziła zgodę na lekką gimnastykę. Ruch w moim stanie jest wskazany, więc będę z tego korzystać najdłużej jak się tylko da. Czuję się świetnie, energia wręcz mnie rozpiera.

Umówiłam się z przyjaciółkami na wypad do siłowni. W domu spakowałam do sportowej torby potrzebne rzeczy. Zadbałam również o zapas niegazowanej wody do picia. Zapakowaną torbę postawiłam w korytarzu, zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Ubrałam kurtkę, czapkę oraz szalik i rękawiczki, ponieważ obiecałam Niallowi,że będę o siebie dbać. Zanim wyszłam sprawdziłam,czy posiadam dokumenty oraz kluczyk od auta. Chwyciłam torbę w rękę i opuściłam dom. Przed blokiem spotkałam sąsiada.

-Hej.-przywitał się. -Co tam?
-W porządku. Szczęścia w nowym roku.-powiedziałam wrzucając sportową torbę ns tylne siedzenie samochodu.
-Dzięki, wzajemnie. Wybacz moją ciekawość, dokąd jedziesz?
-Spotykam się z przyjaciółkami, mam w sobie tyle energii, że chcę to wykorzystać. A ty, masz jakieś plany?
-Oprócz randki z dziewczyną, to chyba nie.-chłopak podrapał się po głowie.
-Czyli z zaręczyn nic nie wyszło? Przykro mi.
-Nie, po prostu uznałem, że to nie jest odpowiedni czas. Posiadanie rodziny to nie dla mnie,może za kilka lat. Na razie wolę poświęcić się pracy,zdobyć dobrze płatne stanowisko.
-Całkowicie cię rozumiem, większość z osób w naszym wieku tak robi. Gdyby moje życie nie potoczyło się tak jak się potoczyło,pewnie siedziałabym teraz za biurkiem, wertując papiery.
-Chyba masz za sobą ciężkie wspomnienia, które nieco popsuły twoje plany.
-Nie miło wspominam przeszłość, próbuje zapomnieć, ale czasem mam koszmary, gdzie to wszystko powraca...-moje oczy zrobiły się szklane- budze się,ale wciąż ją widzę, jak trzyma pistolet i celuje we mnie...
-Nie musisz kończyć, Hana.-powiedział Liam, wycierając zimną łzę, płynącą po moim policzku.-Przepraszam. Nie powinienem w ogóle zaczynać tego tematu. Możesz mnie uderzyć jeśli chcesz.

Na te słowa zaczęłam się śmiać. Lubię Liama, jest zabawny.

-Nie chcę cię bić, nie mogłeś wiedzieć przez co przeszłam. Nie mam do ciebie żalu.
-Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.-oznajmił.-Twoje przyjaciółki chyba już czekają.
-Ah, tak.-odparłam zamykając tylne drzwi.-Wpadnij kiedyś do mnie, wypijemy razem herbatę i porozmawiamy na spokojnie, bo jak narazie to wpadamy na siebie przed bokiem.
-Jeśli tylko znajdziesz odrobinę wolnego czasu,to chętnie przyjdę.
-No pewnie, odezwę się, chyba, że znów na siebie wpadniemy.-powiedziałam otwierając drzwi od auta.

***
Od 30 minut jestem z dziewczynami na siłowni. Zamiast trochę poćwiczyć to plotkujemy, śmiejąc się od czasu do czasu.

-Podoba mi się nasz wspólny wypad.-powiedziała Kate-Zacznijmy ten rok od postanowień noworocznych, niech lepsza kondycja będzie wspólną motywacją,
-Jasne, jestem za.-wysapała Isabel.-Mogę przychodzić na treningi nawet trzy razy w tygodniu.
-Dasz radę, wyrwać się z domu, mając na wychowaniu małe dziecko?
-Oczywiście, Jai się nim zajmie, w końcu jest jego ojcem i póki co nie narzeka, więc wykorzystam to, póki mogę.
-Ja będę ćwiczyć narazie przez miesiąc.-oznajmiłam.
-Chcesz się wycofać po jednym dniu?-zapytała Kate.
-Pewnie,że nie,ale nie wiem czy Noami pozwoli mi na wiecej. Wszystko zależy od niej, a poza tym, nie chcę żeby mojemu dziecku coś się stało.
-Rozumiem cię, masz moje wsparcie,Hana.-oznajmiła Dorothy.-Też jestem w ciąży.
-Super, gratuluję.-zeszłam z rowerka i przytuliłam przyjaciółkę.
-Baby time pojawił się w naszym gronie.-zauważyła Isabel -Przynajmniej będziemy mogły wymieniać się doświadczeniami, a póki co mogę udzielać wam porad.
-Zgoda.-powiedziałam niemal chórem razem z Doris, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
-A co ze mną? Ja się dziecka nie spodziewam.-westchnęła Kate.
-Znajdziesz odpowiedniego faceta to i dziecko będzie.-odparłam.
-Nie, najpierw zdobędę dobrą posadę, muszę się ustawić zawodowo.
-Jesteś przecież dyrektorem działu, to chyba wystarczy. -zauważyła Patterson
-Ale to nie oznacza, że nie mogę osiągnąć czegoś więcej.Chce w życiu być kimś.
-Bycie matką też ma swoje plusy, dlatego się z tobą nie zgodzę.-wtrąciła Isabel. -Od dwóch lat siedzę w domu i nie żałuję tego,że wychowuje syna. Owszem mam za sobą mnóstwo nieprzespanych nocy, gorszych dni, bo pranie dzień w dzień, może stać się wkrótce wkurzające, ale za ta świadomość, że dziecko, które nosiłaś pod sercem wypowiada swoje pierwsze słowo "mama", sprawia, że czujesz coś czego nie da się opisać.

Wkrótce skończyłyśmy dyskusję na ten temat jak i również trening. Kate pojechała do pracy, dając mi wolne, a Isabel pobiegła do domu, żeby zmienić mojego brata w opiece nad synem.

Postanowiłam odwieźć Dorothy do muffiniarni, przy okazji kupując moją ulubioną muffinkę. Kiedy przekroczyłyśmy próg lokalu, przyjaciółka udała się na zaplecze, ja usiadłam na stołku, składając zamówienie. Niedługo później Dorothy wyszła ubrana w niebieski fartuszek, a włosy związała w koka. Dziewczyna podała mi zamówienie.

-Louis wie o twojej ciąży? -szepnęłam.
-Tak, nie spodziewał się, że tak szybko zostanie ojcem. Dla mnie to też jest szok i nie mogę się jeszcze do tego przyzwyczaić.
-Będzie dobrze.-złapałam przyjaciółkę za rękę.-Pójdziesz do ołtarza z brzuszkiem.
-Nie wiem co teraz zrobić z moją suknią ślubną. Jeśli teraz ją kupię to może okazać się za mała w dniu ślubu.
-Panie w salonie na pewno będą wiedziały, co zrobić w tej sytuacji. Uszyją ci wspaniałą sukienkę. Wybiorę się tam razem z tobą -uśmiechnęłam się.
-Ciąża jest dla mnie zaskoczeniem,kiedy spojrzałam na test myślałam, że to sen.
-To normalne, ale ciszę się, że będziemy miały dzieci w podobnym czasie.
-Ja też. Wiesz, chyba wezmę sobie muffinkę, tak ładnie wygląda.

Naszą rozmowę przerwał klient który pojawił się przy ladzie. Patterson podała mu złożone przez niego zamówienie. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wyjąłem z kieszeni kurtki komórkę i odczytałam wiadomość.

Caroline:Hej.Przyjedziesz po mnie na lotnisko? Jestem w Manchesterze :)

Ja: Będę za 30 minut, czekaj przy głównym wejściu.

-Muszę iść, siostra Nialla przyjechała, prosi żebym odebrała ją z lotniska.-powiedziałam odkładając telefon.
-Nic nie mówiłaś,że przyjedzie.
-Bo nie miałam o tym pojęcia, aż do teraz. -odparłam zakładając kurtkę oraz szalik.
-Uważaj na siebie.-przyjaciółka wyszła zza lady.

Przytuliłam się z nią na pożegnanie, umówiliśmy się, że zadzwonię wieczorem.

#Niall
Odebrałem telefon, dzwoniła Hana.

-Hej skarbie. Co tam?-zapytałem
-O to samo mogę spytać ciebie. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że twoja siostra nas odwiedzi?
-Kurde...zapomniałem. To dziś jest wtorek?
-Tak kochanie.-odparła.
-Możesz się urwać z pracy i po nią pojechać? Bo ja nie bardzo mogę wyrwać się ze szpitala. Wiem jak to brzmi, najpierw zapominam ci powiedzieć, a teraz proszę cię o takie rzeczy.

-Jestem w drodze na lotnisko, Kate dała mi wolne, więc nie ma problemu. Zajmę się wszystkim, a ty pracuj i o nic się nie martw.
-Co ja bym bez ciebie zrobił?-zapytałem
-Nie wiem, muszę kończyć. Widzimy się wieczorem.-oznajmiła moja żona. Chwilę później usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia.

-Widzę,że wciąż jesteś taki sam jak dawniej. -oznajmiła Becky.

Spotkałem ją na korytarzu, dziewczyna zaproponowała wspólną kawę, zgodziłem się, ponieważ zaczęła się moja przerwa na lunch. Właśnie siedzimy razem w bufecie.

-Wyleciało mi z głowy, po prostu. Ostatnio dużo pracuję, non stop mam dyżury.
-Zwolnij tempo, nie wyglądasz najlepiej.-powiedziała Becky patrząc mi prosto w oczy.
-Nie mogę, robię to dla mojej rodziny. Muszę mieć pieniądze na remont pokoju.
-Szybko się ożeniłeś, gdybym cię wcześniej nie znała to nie powiedziałabym,że ty to ten sam Niall co kiedyś.
-A ty masz kogoś?
-Tak, jest trochę starszy od nas, ale kocham go, prawie tak samo jak ciebie w liceum.-westchnęła.-Zawsze będę cię kochać, Niall.
-To fajnie, cieszę się,że jesteś szczęśliwa.-powiedziałem.-A dla jasności powtórzę jeszcze raz. Nie będziemy już razem, mam żonę. Możemy się przyjaźnić,tylko tyle.
-Rozumiem,ale gdyby coś nie wyszło to wiedz,że ja zawsze będę na ciebie czekać. Nawet za kilka lat moje słowa będą aktualne, pamiętaj o tym.
-Wątpię bym miał kiedykolwiek skorzystać z twojej propozycji, bardzo kocham Hanę i nasze dziecko, które się pojawi.
-No proszę, będziesz tatą. Gratuluję.-powiedziała.-Wiesz już czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Na to muszę jeszcze poczekać.-zerknąłem na ekran telefonu. -Muszę wracać do pracy, moja przerwa sie kończy.
-Kiedy znowu się spotkamy?
-Nie wiem, jestem teraz zajęty i mam swoje obowiązki. Musze zająć się rodziną.

Szczerze nie miałem pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Mam nadzieję, że Becky w końcu zrozumie,że to co nas łączyło jest przeszłością i nie będziemy razem. Lekko zdenerwowany wróciłem na oddział i zająłem się swoją pracą.

#Hana
Wieczorem przygotowałam kolację. Caroline wybrała sobie pokój na dole i po powrocie z zakupów poszła rozpakować swoje rzeczy. Wstawiałam wodę na herbatę, gdy usłyszałam kroki. Odwróciłam się,widząc siostrę mojego męża.

-Kolacja za chwilę będzie gotowa.-oznajmiłam
-Mogę ci jakoś pomóc?

-W zasadzie wszystko przygotowałam, ale możesz nakryć do stołu.
-Dobrze.-westchnęła Caroline.-W której szafce są talerze?
 -Druga, po lewej .-powiedziałam wyjmując trzy kubki na herbatę. -Cieszę się,że ponownie nas odwiedziłaś.
-No właśnie, bo ja przyjechałam trochę na dłużej.-wyznała wlepiając wzrok w podłogę.
-Hej...-podeszłam do niej - Nie wstydź się mnie, nie gryzę. Będzie mi strasznie miło ciebie tutaj gościć.
-Nie będzie to dla was problem? Niall jeszcze nie wie o moich planach. Tak szczerze to jestem tutaj między innymi dlatego, że brakuje mi jego obecności.
-Wiesz, Niall ma teraz taki okres w szpitalu, że w domu rzadko bywa, a jeśli już jest to tylko wieczorami, bo całe dnie spędza w pracy.-przerwałam wypowiedź.-Powinien wrócić niebawem.

Dziewczyna rozłożyła talerze na wyspie kuchennej, a ja zaparzyłam herbatę, gdy woda zaczęła się gotować.Razem zjadłyśmy przygotowywany posiłek, a Nialla wciąż nie było. Martwiłam się trochę, ale pomyślałam,że w szpitalu coś go zatrzymało.

-Idę wziąć kąpiel.-oznajmiła Caroline

Kiwnęłam głową na znak zgody i poszłam na górę,do sypialni. Zapaliłam światło i podeszłam do okna,żeby zasłonić rolety. Za oknem pruszył śnieg, kątem oka dostrzegłam jedynie starszego pana, z psem. Odchodząc od okna, położyłam się na łożku. Ułożyłam odpowiednio poduszkę... Nie wiem kiedy zasnęłam.

#Niall
Włożyłem klucz w zamek otwierając drzwi. W mieszkaniu paliło się małe światło, z kuchni. Słyszałem jedynie szum wody, który niebawem ustał. Rozebrałem się i poszedłem w kierunku kuchni. Z lodówki wyjąłem sobie piwo i napiłem się otwierając je. Kilka minut później z łazienki wyszła Caro.

-Hej.-powiedziałem przytulając ją bardzo mocno.
-Potrzebowałam tego,kocham cię Niall.
-Ja też. -pocałowałem siostrę w czoło,wciąż tuląc.

Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Zawsze, kiedy Caroline miała doła przychodziła do mnie.

-Jestem już.-pogłaskałem ją.
-Mogę pomieszkać z wami przez jakiś czas? -zapytała przerywając uścisk.
-Pewnie,że tak. Fajnie, że przyjechałaś. Jadłaś coś?
-Hana zrobiła kolację i zajęła się mną. Podoba mi się tutaj, jest inaczej niż w Mullingar.
-To super, w weekend możemy iść na spacer to pokaże ci okolicę. -zaproponowałem.-Gdzie Hana?
-Chyba poszła do sypialni.-odparła siostra ziewając.
-Pójdę do niej, zaraz wrócę. Poszukaj czegoś w telewizji, obejrzymy razem.

Wchodząc po schodach dostrzegłem promień światła. Stanąłem w progu sypialni, zobaczyłem śpiąca żonę na łóżku. Poszedłem do niej siadając na brzegu łóżka. Ręce miała zimne, więc przykryłem ją kocem leżącym obok. Nie chciałem jej budzić choć było jeszcze wcześnie, więc zostawiłem ją pozwalając na sen. Zapaliłem tylko nocną lampkę, a wychodząc z pokoju zgasiłem duże światło.

W salonie czekała Caroline. Dziewczyna zapytała czy chcę coś zjeść, ale podziękowałem,bo nie byłem głodny.

-Jakiś maraton filmowy, jak za dawnych czasów?-podrapałem się po głowie.
-Tak,z chęcią.
-To robię pop-corn.

Wyjąłem z szuflady paczkę kukurydzy o smaku masła i wsadziłem do mikrofalówki na trzy minuty. Kilka minut później siedziałem na kanapie,a Caroline miała głowę ma moim torsie. Oglądaliśmy mecz piłki nożnej, jedząc pop-corn. Oboje lubimy oglądać razem mecze, to nasza wspólna pasja.

-A może napijesz się wina, albo piwa?-zapytałem w trakcie trwania pierszej połowy.
-Mogę wypić piwo, skoro proponujesz.

Siostra podniósła się, a ja poszedłem do lodówki skąd sięgnąłem puszkę piwa.

-Za nas. -powiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie widziałem przed dłuższy czas. Na ogół Caro wcale się nie odzywała, była raczej smutna. Byłem szczęśliwy, że się uśmiecha. To moja jedyna siostra i kocham ją. Mam zamiar dopilnować,żeby nie cierpiała nigdy więcej przez żadnego człowieka, wystarczy,że mój ojciec to chuj.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Zaczełam ferie,więc możliwe, że nadchodzące rozdziały pojawią się szybciej niż zazwyczaj. W planach mam zakończenie tego fanfiction,ale nam już pomysł na nowe.
@angelharry99

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 26

"[...]jedno wiem na pewno, to trzeci miesiąc, a ja zaczynam nie mieścić się w spodnie."
#Niall
Jutro wigilia Bożego Narodzenia. Na prawdę nie wiem, kiedy grudzień tak szybko minął. Od tygodnia trwa świąteczne szaleństwo. Hana biegała po sklepach w poszukiwaniu drobnych upominków dla najbliższych,choć większą uwagę poświęciła na zakup prezentu dla Nicka. Nasi rodzice oraz moje rodzeństwo z samego rana przylecieli do Manchesteru, gdyż po długich dyskusjach doszliśmy do wniosku, że tegoroczne święta odbędą się właśnie u nas.

Odebrałem Maurę, Caroline oraz Grega z lotniska, przy okazji witając się z teściami, po których przyjechał Jai. Rodzice Hany zamieszkają z rodziną szwagra na czas świąt,moi bliscy natomiast razem ze mną i Haną także szykuje się niezły tłum.

-Nie mogłam doczekać się tych świąt. -powiedziała Caro,gdy wysiadła z auta tuż pod blokiem.-Będą wyjątkowe.
-Masz rację. -powiedziałem wyjmując walizki.
-Hana jest w domu?-zapytała mama biorąc swoją walizkę, która stała na śniegu.
-Tak, czeka na was.-odpowiedziałem na pytanie.-Mamo, ja to wezmę.
-Ała Greg!-krzyknęła Caro po tym jak dostała śnieżką w ramię-Oddać ci?
-Nie masz tyle sił!-zawołał trzymając w ręku gotową,nową kulkę, którą ponownie wycelował w siostrę.
-Synu,ogarnij się.-odezwała się mama.-Chcesz by traktowano cię jak dorosłego to zachowuj się jak dorosły.
-No właśnie smarkaczu.-odgryzła się Caroline.
-Ja się z wami mam,a zwłaszcza z tobą. Niby dorosła a gorsza niż dziecko.
-Dobra, koniec z tym idziemy na górę.-odezwałem się po chwili milczenia.
-Od kiedy jesteś taki stanowczy bracie?-zapytała Caroline.
-A od dziś.

Całą familia Horan'ów ruszyłem do drzwi. Ja jako ostatni przekroczyłem próg domu. Mama ucałowała moją żonę na powitanie, a sekundę później Han wpadła w uścisk Caro.

-Przygotowałam wam te same pokoje co poprzednim razem.-powiedziała Hana.
-Super, Dorothy ma wygodne łóżko.-powiedział Greg i razem ze swoją walizką udał się do dawnego pokoju Patterson.
-Pewnie jesteście głodni po podróży. -powiedziała moja kochana żona. -Przygotowałam naleśniki.
-Z chęcią coś zjem.-odparła Caro.
-W takim razie zapraszam do kuchni.

Idealna pora na śniadanie, gdyż zegarek wskazywał kilka minut po 09:00. Mimo,że jadłem, zanim udałem się na lotnisko sięgnąłem po gorącego placka.
***
Po południu Maura zabrała się za przygotowanie wigilijnych potraw, a swoją pomoc zaoferowała Hana. Ja postanowiłem w to nie mieszać, bo po programie mam trochę dość gotowania. Żebym nie kręcił się bez celu w kuchni zostałem posłany razem z Caro po niewielkie zakupy spożywcze.

Wychodziłem z działu rybnego, kiedy wpadłem na Stylesa.

-Siema. Też zakupy?-zapytał.
-Tak, asystuje siostrze. Nie zna miasta na tyle,by zechciała się sama poruszać.
-Caro jest z tobą?
-Mam tylko jedną siostrę.-uśmiechnąłem się.
-Pozdrów ją ode mnie.-rzekł Harry.
-Nie będzie takiej potrzeby,właśnie idzie w naszą stronę.-powiedziałem machając ręką,by siostra mogła nas zauważyć w tłumie.

Chwili dziewczyna stanęła obok nas razem z wózkiem.

-Cześć Harry.-przywitała się.-Miło cię widzieć.
-Cieszę się, że na siebie wpadliśmy. Nie sądziłem,że spotkamy się tak szybko.
-Ja też.-przytaknęła zgodnie.
-Każde miejsce jest dobre,żeby na siebie wpaść. -powiedziałem.-Mamy wszystko co potrzeba?
-Tak,możemy iść do kasy.-rzekła siostra.
-Idziesz z nami?-spojrzałem na Stylesa.
-Niestety, muszę kupić jeszcze kilka rzeczy. -odparł.
-Wesołych świąt Harry. -powiedziała Caro i podała rękę chłopakowi.
-Tobie również.
-A my się zadzwonimy. -powiedziałem.
-Jasne.
-Pa, pa.

#Hana
Obudziłam się dosyć wcześnie i poszłam jak co dzień do łazienki z powodu mdłości. Wykonałam również poranną toaletę, po czym wróciłam do łóżka i przytuliłam się do męża.

-Jak się czujesz? - mruknął całując moją dłoń.
-Tak jak wczoraj, przedwczoraj...
-Jeszcze tylko kilka miesięcy, dasz radę. Przejdziemy przez to razem.
-No właśnie, kiedy powiemy im o ciąży?
-Może dziś podczas kolacji? -zaproponował odpowiadając pytaniem.
-Zgoda. Zresztą najwyższy czas to zrobić. Dziwię się, że jeszcze nikt nie zauważył.
-Skąd wiesz? Może moja mama się domyśla,tylko czeka, aż my jej powiemy?
-Tego nie mogę stwierdzić,ale jedno wiem na pewno, to trzeci miesiąc, a ja zaczynam nie mieścić się w spodnie.
-Dobrze, po świętach pójdziemy na zakupy i kupisz sobie coś nowego.
-Dziękuję misiu.-powiedziałam i pocałowałam Nialla w usta.

Całowaliśmy się jakiś czas,aż w końcu wstaliśmy,by pomóc w ostatnich przygotowaniach do wigilii.
***
Przed południem Niall otrzymał niespodziewany telefon. Akurat wspólnie z Gregiem ubieraliśmy choinkę. Chłopak wyszedł do
pokoju,by móc spokojnie porozmawiać, lecz wrócił chwilę późnej. Jego humor nagle zniknął.

-Muszę jechać do szpitala.-oznajmił.
-Dlaczego? Miałeś mieć dziś wolny dzień.-odparłam.
-Jest wigilia! -wtrącił Greg.
-Czasem zdarzają się takie sytuacje. Ktoś bardzo potrzebuje mojej pomocy.-powiedział i poszedł w kierunku korytarza a ja za nim.

-Przepraszam. -westchnął zakładając kurtkę.
-Rozumiem, nie mam do ciebie pretensji ani żalu. Będziemy cierpliwie czekać na twój powrót.-wspięłam się na palcach i ponownie pocałowałam męża,tym razem w policzek.
-Postaram się wrócić tak szybko jak będzie to możliwe.-rzekł wychodząc.
-Uważaj na siebie i powodzenia.

****
Dwie godziny przed kolacją wzięłam prysznic. Wychodząc z łazienki stanęłam przed szafą i zaczęłam szukać odpowiedniej stylizacji. Po chwili chwyciłam wieszak,na którym wisiała czarna sukienka, przed kolana. Miałam tylko nadzieję, że się w nią zmieszczę i uda mi się utrzymać w tajemnicy fakt, że jestem w ciąży. Brzuszek był mały, ale lekko widoczny. W internecie przeczytałam,że tak może być przy drugiej ciąży. Z szafy wyjęłam również koszulę Nialla, którą wyprasowałam i powiesiłam na krześle, by chłopak mógł szybko się przebrać, gdy wróci ze szpitala.

Ubrałam czystą bieliznę oraz czarne rajstopy. Na końcu włożyłam sukienkę, po czym stanęłam przed lustrem,by ujrzeć efekt.

-Nie jest najgorzej.- pomyślałam.

Ponownie stanęłam przed lustrem,by zrobić makijaż i fryzurę. Postanowiłam podkręcić jeszcze bardziej moje blond loki,by stały się bardziej wyraziste. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół. Stół był już nakryty,a zastawa przygotowana dla każdego. Maura stała w kuchni i smażyła pierogi mając na sobie świąteczny fartuszek.

-Pomóc ci z czymś? -zapytałam.
-Możesz postawić sałatkę i napoje na stół.-odparła. -Śliczna sukienka.
-Dziękuję-powiedziałam uśmiechając się, biorąc wspomniane rzeczy w ręce.

Stawiając na stole miskę z sałatką dostrzegłam śledzie w śmietanie,na których widok miałam ochotę się oblizać,lecz powstrzymałam się.

-Ah te moje zachcianki.-pomyślałam.

Rozejrzałam się czy nikt nie patrzy i wzięłam kawałek do ust.
***
Moi rodzice przyszli razem z bratem chwilę przed czasem. Przywitałam się z nimi biorąc ich płaszcze,które powiesiłam na wieszaku.

-Ładnie pachnie. -zauważyła moja mama.-Zapach czuć już na klatce.
-W końcu to kuchnia Mury,Niall ma to po kimś. -powiedział Toby, mój tata.-Właśnie, gdzie jest mój zięć?
-Wezwali go do szpitala, jakaś pilna operacja. Zaczekamy na niego.
-Oczywiście kochanie.-odpadł tata.
***
Wszyscy siedzieliśmy w salonie oczekiwaliśmy powrotu Nialla. Greg bawił się z Nickiem jego zabawkami,mimo,że był prawie dorosły. Pół godziny temu powinniśmy zacząć wigilię,ale mojego męża wciąż nie było. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcającego klucza w zamku,natychmiast wstałam i wyszłam na spotkanie z ukochanym.

-Jak bardzo się spóźniłem?-zapytał obejmując mnie.
-Wcale, mówiłam, że bez ciebie nie zaczniemy.-oznajmiłam.-Jak poszła operacja?
-Dobrze,bez większych komplikacji.
-Wyprasowałam ci koszulę, leży w sypialni. -poinformowałam Nialla.
-Dzięki, za 10 minut możemy zaczynać. -odparł idąc w stronę schodów przy okazję witając się z pozostałymi.
***
#Niall
Siedzieliśmy przy wigilijnym stole, jedząc świąteczne potrawy. W pewnym momencie odnalazłem lewą dłoń mojej żony pod stołem i uścisnąłem ją. Potem widelcem zastukałem lekko w literatkę z piciem.

-Chciałbym coś powiedzieć w imieniu swoim i Hany.-oznajmiłem.

Nasi rodzice oraz pozostali podnieśli głowy zaprzestając dotychczasowych czynności.

-Wiecie,że z miłości wychodzą różne rzeczy i tak się stało również w naszym przypadku.-mówiłem z uśmiechem. -Po wielu miesiącach, w końcu się udało i za kilka miesięcy rodzina się powiększy o jeszcze jednego członka.
-Będę babcią!-powiedziała uradowana Maura.
-Gratulacje kochani. Wiedziałem,że wam też się uda.-dodał mój ojciec.
-O kurwa.-rzucił Jai i natychmiast został szturchnięty przez Isabel.-Przepraszam. Bardzo się cieszę.
-Który to miesiąc? -zapytała Isabel.
-Trzeci. -odparła Hana.
-Dlaczego nic wcześniej nie powiedzieliście?-powiedziała moja mama.
-Tak jakoś wyszło. -wzruszyłem ramionami i przytuliłem żonę.
-Macie jakieś zdjęcia?-odezwała się Caroline.
-Tak. -powiedziałem i podszedłem do komody by wyjąć USG.-To jest USG z przed trzech dni,a te z początku grudnia. -podałem je siostrze.

W ten sposób przez najbliższe kilka minut najbliżsi podziwiali USG podając je sobie z rąk do rąk. Jakiś czas później nadszedł czas,aby rozdać prezenty.
***
Było już bardzo późno, Hana leżała w łóżku. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Louis'a. Gdy oderwał złożyłem mu życzenia urodzinowe i świąteczne. Przyjaciel razem z Dorothy pojechali do Doncaster, w rodzinne strony Tomlinsona. Tam miały odbyć się oficjalne zaręczyny tych dwoje.

***SYLWESTER***

#Hana
Jai razem z Isabel zorganizował sylwestra oraz tak zwaną domówkę dla przyjaciół. Ja również chciałam skorzystać z tego, ze na imprezie będą wszyscy nasi znajomi, gdyż tylko oni nie wiedzieli o tym,że spodziewam się dziecka (poza Brooksami, którzy obiecali dochować tajemnicy). O 20:00 byliśmy w domu mojego brata. Dom udekorowany był balonami i innymi drobiazgami. Postawiłam przygotowane wafle cukrowe obok innych przekąsek, a Niall wręczył Jai'owi butelkę wódki.

-To co? Wznieśmy pierwszy toast!-zaproponował Harry.-wręczając dziewczynom po drinku.
-Nie pije alkoholu. -oznajmiłam,gdy Styles znalazł się przede mną. -Jestem w ciąży.
-Co powiedziałaś?!
-Będę ojcem.-wtrącił Niall.
-Wow! Gratuluję kochanie!-Dorothy natychmiast mnie przytuliła.
-Zasługujecie na to.-dodała Kate. -Super.
-A ja już widziałem to cudo.-rzucił Jai.
-Co?! Też chcę zobaczyć Horankowe dziecko.-oburzył się Harry.
-Masz PenDrive'a i podłącz do telewizora.

Usiadłam na kanapie pośród dziewczyn. Chłopaki stali za nami. Minutę później Harry z pilotem w ręku siedział obok Kate.

-Nic nie widzę. -powiedział na samym początku.-Chyba coś się popsuło.
-Przypatrz się dokładnie.-poinformowała go Dorothy.
-Jeju to jest cudowne.-rzekła wzruszona Kate.
-Brawo stary.-powiedział Louis klepiąc Nialla.-Jak chcesz to potrafisz.
-Czy możecie mi wyjaśnić co i jak, bo poza ekranem to nie widzę kompletnie nic?-wtrącił Harry.
-Kochanie weź mu wytłumacz.-odezwałam się. Znałam ten kawałek filmu na pamięć lecz mogłabym go oglądać non stop.
-Patrz tam jest główka.-pokazał Niall.
-Uhm...już wiem.
-To może wypijemy za szczęśliwe narodziny dziecka tej uroczej dwójki? -rzucił propozycje Louis.
-Masz sok skarbie. -powiedział Niall wręczając mi naczynie wypełnione pomarańczową substancją.
***
Zabawa trwała w najlepsze. Nie zabrakło potańcówek i alkoholu,którego było bardzo dużo. Na szczęście przez kilka miesięcy nasi przyjaciele mają darmową taksówkę,więc nie muszą się martwić o bezpieczny powrót do domu. Ja,mimo tego, że nie mogłam spożywać alkoholu bawiłam się znakomicie, nie przeszkadzało mi to,choć na początku zazdrościłam wszystkim,że mogą wypić. Kwadrans przed końcem starego roku, wyszliśmy całą paczką do ogrodu, gdzie Jai z Louisem przygotowali się do puszczenia sztucznych ogni.
Kilka minut przed północą w okolicy rozpoczęły się kolorowe pokazy. Stałam razem z Niall'em,który mnie obejmował.

-Nie jest ci zimno? -zapytał.-Mogę oddać ci moją kurtkę.
-Jest okey,nie zmarznę.-oznajmiłam.
-Musisz o siebie dbać. -powiedział.
-Wiem, masz mnie za głupią?
-Chcę się o was troszczyć, najlepiej jak potrafię. Chcę byś miała wszystko czego ci potrzeba.
-Mam kochającego męża, dziecko,które przytulę za kilka miesięcy i nic więcej do szczęścia nie potrzebuję.
-Kocham cię. -powiedział Niall.

Dotknęłam ust chłopaka po czym złączyłam nasze usta w pocałunku. Mąż jedną ręką obejmował mnie a drugą położył na brzuchu. Całowaliśmy się, aż nie nadszedł nowy rok.

-Szczęśliwego nowego roku kochanie. -powiedziałam, gdy przestaliśmy się całować.

Mam nadzieję, że ten nowy rok,który się właśnie rozpoczął będzie jeszcze lepszy niż poprzedni. Czeka mnie w nim ślub mojej przyjaciółki czy narodziny mojego pierwszego wspólnego dziecka, którego ojcem jest osoba,którą kocham najmocniej na świecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Po chwili całkowitego zwątpienia w to co piszę powracam z nowym rozdziałem. Zdecydowałam,że będę pisać nie dla komentarzy,a przede wszystkim dla siebie samej,lecz nie zmienia to faktu,że zabraniam wam komentować. Będę wdzięczna za opinię.
Kocham Was i do zobaczenia za tydzień. Oby wena mi dopisała. @angelharry99

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 25

"Matko jestem w ciąży."
#Jai
Dwa dni po weselu Hana i Niall udali się w podróż poślubną do Walencji. Pojechali tam na dwa tygodnie, bo oboje uważali,że czternaście dni w zupełności wystarczy im,żeby mogli nacieszyć się sobą i wspólnie odpocząć. Siostra zostawiła mi klucze do ich mieszkania, żebym co kilka dni sprawdził czy wszystko jest w porządku, przewietrzył dom i podlał kwiaty, których Hana nie ma zbyt wiele.

-Kochanie jadę do mieszkania Hany. Chcesz coś ze sklepu? -zapytałem stając w kuchni. Moja żona wyjmowała nauczania ze zmywarki i układała je w kuchennych szafkach.
-Chyba nie...-odparła zastanawiająco-Chociaż małemu kończą się pampersy i chusteczki.
-Jasne, coś jeszcze?-podszedłem do dziewczyny od tyłu i chwyciłem ją w talii. Zacząłem muskać jej szyję.
-Przestań..-dostałem kuksańca-Dziecko patrzy.


Odwróciłem się i zobaczyłem mojego synka ,który trzymał w ręku buta, a drugiego miał już ubranego. Nick uwielbia przebywać na dworze, dlatego jeśli usłyszy bądź zobaczy,że ktoś szykuje się do wyjścia natychmiast stoi z butami w ręku lub nie odstępuje cię na krok.

-Chcesz iść na dwór? -kucnąłem pytając.

Chłopczyk kiwnął głową na zgodę, pokazując dodatkowo na drzwi.

-W porządku pójdziemy dada.-powiedziałem do Nick'a.
-W takim razie ja na spokojnie posprzątam i odpocznę sobie trochę.-powiedziała Isabel.

Wziąłem kluczyki oraz dokumenty od samochodu i ubrałem synkowi brakującego buta. Ubrałem też bluzę, żeby nie zmarzł.

-Będziemy za 2-3 godziny.-poinformowałem żonę.-W razie czego dzwoń.
 -Uważajcie na siebie.-odparła dziewczyna wychylając się z kuchni.

Z domu przeszliśmy do garażu. Za pomocą pilota otworzyłem go, żeby móc za chwilę ruszyć w drogę. W tym czasie usadziłem synka w foteliku na tylnym siedzeniu. Chwilę później również siedziałem w samochodzie. Zapiąłem pasy i odjechaliśmy.

Zaparkowałem auto na osiedlowym parkingu. Chwytając rączkę dziecka przeszliśmy przez parking pod właściwy numer klatki. Wpisując kod otworzyłem drzwi. Zatrzymaliśmy się przy skrzynkach.

-Sprawdzimy czy do cioci i wujka przyszły jakieś listy.-powiedziałem do syna,lecz nie okazał on większego zainteresowania,gdyż pragnął iść na plac zabaw.

Wyjąłem kilka listów po czym skierowałem się pod właściwe drzwi mieszkania. Niewiele minut później byliśmy w środku. Nick od razu odnalazł swoje zabawki,które przynosi, gdy przychodzimy w odwiedziny i zapomina ich zabrać. Chłopiec zaczął się nimi bawić więc w spokoju mogłem podlać kwiaty. Kiedy wszystkie roślinki zostały podlane postanowiłem przejrzeć pocztę Horan'ów żeby wyrzucić niepotrzebne reklamy. Moją uwagę przykuła koperta z pieczątką kancelarii adwokackiej, która została wysłana do Hany. Jedyne co przyszło mi do głowy to sprawa z Hill. Sądziłem, że to co było jest już wyjaśnione i sytuacja została dawno zamknięta,niestety wygląda na to,że ta pseudo przyjaciółka wciąż nie dała spokoju mojej siostrze. Postanowiłem pozbyć się tego listu i nikomu o nim nie mówić.

***3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ***
GRUDZIEŃ

#Hana
Po powrocie z podróży poślubnej Dorothy na dobre wyprowadziła się z mieszkania i zamieszkała z Louis'em. Od tego czasu dzielę tylko z Niall'em obowiązki domowe. Na początku nie mogłam przyzwyczaić się do tego,że zostaliśmy sami. Musiało minąć trochę czasu żebym mogła się przyzwyczaić, w końcu,gdy przeniosłam się z Mullingar do Angli zawsze mieszkałam z grupką przyjaciół i zdążyłam się przyzwyczaić do hałasu w domu. Pustka,którą odczuwałam przekraczając próg mieszkania przytłaczała mnie. To samo było wieczorami, gdy Niall był w pracy. Na szczęście teraz już tak nie jest.
***
Dzisiejszy dzień w pracy był nieco inny niż zazwyczaj,gdyż mój dział, którym kierowała Kate postanowił uczcić udane zlecenie dla dużej, znanej firmy developerskiej. Z tej okazji urządziliśmy sobie małą imprezę, na której byli obecni wszyscy pracownicy,którzy uczestniczyli w tym przedsięwzięciu. Kate zamówiła katering włącznie z szampanem. W południe zaczęło się małe świętowanie.Siedziałam przy stole obok Kate i jadłam ciasto, popijając alkoholem.

-Podasz mi jeszcze jeden kawałek?-zapytałam.
-Jasne,widzę, że ci smakuje.
-Bardzo.-uśmiechnęłam się i wzięłam go do ust.
-Słodkie to ciasto, ma dużo śmietany.
-Nie przeszkadza mi to.
-Zauważyłam. Tort weselny też był zrobiony z bitej śmietany.-powiedziała Kate.
-Niall taki wybrał. Śmieje się z niego, że zje wszystko co mu podasz pod nos.
-Widocznie chłopak lubi dobrze zjeść...Zresztą ty też.
-Ja nie jem tyle co on.-powiedziałam.
-Właśnie widzę.
-Oj Kate,to tylko ciasto.
-Słodycze to chyba twój konik. Muffinki z muffiniarni Dorothy też uwielbiasz.-zauważyła
-Chyba coś w tym jest.-przyznałam i dokończyłam pić lampkę szampana.
***
Po dwóch godzinach wstałam od stołu i udałam się do toalety. Wcześniej poinformowałam przyjaciółkę o tym, że źle się poczułam. Gdy znalazłam się w toalecie natychmiast odnalazłam wolną kabinę i szybko pochyliłam się nad muszlą. Zwracanie czegokolwiek to coś za czym zdecydowanie nie przepadam,zapewne jak większość ludzi. Po 5 minutowej męczarni wyszłam z kabiny spłukując wodę. Przemyłam twarz chłodną wodą po czym spojrzałam w lustro. Nie wyglądam zbyt dobrze. Oparłam dłonie na umywalce i słuchałam jak szumi woda. Nie wiem ile czasu byłam w tym stanie, ale powróciłam do rzeczywistości dzięki Kate.

-Hana...hej jesteś tu? Słyszysz mnie? -zapytała chwytając mnie za prawy nadgarstek.
-T-tak.-jęknęłam-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Wszystko okey?
-Lepiej mi.-powiedziałam.-Ale pójdę już do domu.
-Jasne,odprowadzę cię. -oznajmiła przyjaciółka.

Zabrałam swoje rzeczy z sali konferencyjnej jednocześnie żegnając się z będącymi tam osobami. Z Kate rozstałam się w momencie,gdy wsiadłam do windy. Nacisnęłam odpowiedni przycisk i machałam ręką posyłając jednocześnie wymuszony uśmiech tak długo, aż drzwi się nie zamknęły. Nie chciałam psuć przyjaciółce imprezy,dlatego udałam,że jest mi dużo lepiej, co było kłamstwem. Po wyjściu z windy zatrzymałam się na chwilę po to by owinąć szalik wokół mojej szyi i zapiąć płaszcz. Przez szklane szyby dostrzegłam,że na dworze prószy lekki śnieg. Wsiadłam do mojego auta,które stało niedaleko firmy. Włożyłam kluczyk do stacyjki, po czym zwolniłam bieg i odpaliłam auto. Będąc jeszcze na parkingu włączyłam moją ulubioną playlistę.Podróż do domu zajęła mi dwadzieścia minut.

Znajdując się już w ciepłym mieszkaniu zaparzyłam sobie mięty, gdyż cały czas było mi niedobrze. Opatuliłam się w mój ulubiony koc i usiadłam wygodnie na kanapie przed telewizorem. Niedługo później zdecydowałam,że nie ma nic ciekawego,więc wyłączyłam telewizor i położyłam się, odstawiając gorący kubek na stół. Po niedługim czasie w moim brzuchu zaczęły się dzikie jazdy,gdyż w żołądku nie było nic poza kilkoma łykami mięty. Nagle dostałam olśnienia. Powiązałam szybko wszystkie okoliczności i nie myśląc zbyt wiele poszłam do łazienki. Zaczęłam szukać w wiklinowych koszyczkach testu, potem zajrzałam też do szafki, lecz nic nie znalazłam. Przeszukałam nawet łazienkę na górze,niestety nie znalazłam tego,czego szukałam. Wyjęłam nawet wszystko z torebki, bo być może tam jest opakowanie z testem. Gdy w końcu go nie znalazłam zmuszona byłam ponownie się ubrać i wyjść z domu do apteki, co niekoniecznie mi się podobało,bo pogoda na zewnątrz nie sprzyjała,żeby przebywać na powietrzu. Na szczęście apteka jest blisko.
***
Kupiłam trzy testy ciążowe,żeby następnym razem były w domu. Z całym towarem zakupionym w aptece poszłam do łazienki. Z opakowania wyjęłam test i zrobiłam go. Na wynik musiałam  czekać 3 minuty. Ten czas oczekiwania strasznie mi się dłużył. Gdy końca dobiegła ostatnia minuta spojrzałam na test. DWIE kreski.

-Matko jestem w ciąży.-powiedziałam sama do siebie.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech a z oczu popłynęły łzy. Wreszcie po tak długim czasie starania się o dziecko udało nam się. Niall będzie tatą, o czym marzy już od jakiegoś czasu. Zastanawiałam się w jaki sposób poinformować męża o dziecku. Zdecydowałam, że powiem mu to, gdy wróci z pracy.

#Niall
Za chwilę mój dwunastogodzinny dyżur dobiegnie końca. Zatęskniłem za moją żoną. Kiedy wskazówki zegara wskazały 19:00 godzinę ruszyłem korytarzem w stronę szatni. Zacząłem przebierać się, zdejmując szpitalne ubranie. Do pomieszczenia wpadł zadowolony Luke.

-Wygrałeś pieniądze na loterii? -zapytałem.
-Jakbyś zgadł. Idę na randkę!-powiedział.
-Będę trzymał kciuki.
-Ty pewnie zapomniałeś co to randka. Zamiast tego to masz rodzinne gniazdko. Nie czujesz przytłoczenia?
-Wcale. Na randki też chodzimy. Nie tylko z dziewczyną można wychodzić na miasto.
-Nie mam jeszcze takiej wprawy jak ty-zaczął-Muszę się jeszcze dużo nauczyć.
-Bierz przykład z mistrza.-wskazałem na siebie,po czym zamknąłem szafkę.-Do jutra.
-Cześć-odpowiedział Luke.

Szpitalny korytarz świecił pustkami, jedynie w recepcji siedziała pielęgniarka. Rzekłem ciche "Do widzenia."i wyszedłem z budynku. Zanim wsiadłem do samochodu musiałem je odśnieżyć, gdyż od rana spadło trochę śniegu. Kilka minut później byłem w drodze do domu.Dzień był męczący i jedyne o czym myślałem jadąc samochodem to zjeść coś i zasnąć przy boku żony.
***
Wszedłem do mieszkania otwierając drzwi. Od razu poczułem zapach przygotowanej przez Hanę kolacji. Wieszając kurtkę na wieszaku podążyłem w głąb mieszkania. Moja żona schodziła po schodach, kiedy stanąłem w salonie.

-Cześć kochanie.-oznajmiła.
-Hej.-odparłem przyciągając ją do siebie. Pocałowałem ją w czoło. -Tęskniłem.
-Ja też. -przyznała.-Stanowczo za długo pracujesz.
-Taki mój zawód.-westchnął.-Jestem głodny.
-Zanim zjesz chciałabym ci coś dać.- powiedziała Hana sięgając po pudełeczko z kokardką. Wręczyła mi je.
-Co to?-zapytałem
-Sam zobacz.

#Hana
Niall otworzył podarunek i szeroko się uśmiechnął.

-Czy to znaczy, że...-zaczął patrząc prosto w moje oczy.

-Tak, jestem w ciąży Niall. -powiedziałam.
-Będę tatą!-krzyknął-Od jak dawna wiesz?
-Od kilku godzin. Nie chciałam ci tego mówić przez telefon,bo nie mógłbyś skupić się na pracy.
-Kocham cię, to znaczy was.-powiedział.- To najlepsze 3 słowa jakie mogłem sobie wyobrazić.
-Kolacja stygnie.-zauważyłam.
-Nie mam teraz głowy do jedzenia,ale chodź. Musisz jeść teraz za dwoje, albo troje.
-Niall...już zaczynasz? Przerażasz mnie.

Zjedliśmy kurczaka z ryżem. Po posiłku zrobiło mi się niedobrze i znów wymiotowałam. Zaczęło się, teraz będzie tak codzienne. Wzdycham jak tylko o tym myślę. Raz dałam radę to tym razem też tak będzie.

Wziąłam szybki prysznic tuż po Niall'u. Wyszłam z łazienki i ujrzałam męża leżącego w pościeli.

-Pięknie wyglądasz.-powiedział Niall.
-Będę o potrzebować komplementów nim stanę się ciężarówką.
-Stań bokiem do mnie. -poprosił Niall.
-Po co?
-Musisz zawsze o wszystko pytać? Po prostu zrób to o cię proszę.

Nie opowiedziałam nic tylko wykonałam prośbę Horana.

-Wydaje mi się, że urosłaś.-powiedział po chwili.
-Aż tak widać? -zapytałam zaskoczona. -To niemożliwe żebym sama nie zauważyła.Specjalnie to robisz,bo wiesz,że noszę w sobie nasze dziecko.
-Chodź już do mnie.

Chwilę później byłam obok Niall'a.

-Ej..masz zimne stopy.-zauważył.
-Stałam na kafelkach,zaraz się przy tobie zagrzeje.-powiedziałam kładąc głowę na torsie chłopaka.-Umówiłam się jutro na wizytę u Naomi. Chcesz pójść ze mną?
-No jasne, co to za pytanie. U mnie w szpitalu tak?
-Tak, akurat Naomi będzie mieć dyżur.
-Dobrze, wyrwę się na pół godziny. O której jesteś umówiona?
-Mówiła, żebym przyszła o 11:30. Wyjdę wcześniej na przerwę i przyjadę.
-A może zostaniesz jutro w domu? -zapytał.-Kate na pewno zgodzi się,żebyś wzięła wolne.
-Niall to,że jestem w ciąży nie oznacza, że mam teraz 9 miesięcy siedzieć w domu. Chcę pracować tak długo jak będę mogła.
-Ale...
-Żadnego ale. Dobranoc

***
O 11:00 wyszłam z biura, a 5 minut przed umówioną wizytą siedziałam na korytarzu i czekałam,aż Niall się pojawi.

-Już jestem. Nie spóźniłem się. Uff-powiedział stając obok mnie.
-A więc chodźmy. -powiedziałam z uśmiechem.

Niall zapukał do drzwi i puścił mnie przodem.

-Dzień dobry.-przywitałam się.
-Dzień dobry, zapraszam. Siadajcie.
-Hana jest w ciąży. -wypalił Niall.
-Wiem, inaczej ciebie by tu nie było. -powiedziała lekarka.

Noami zadała mi kilka pytań, które były jej potrzebne do wypełnienia dokumentacji. Kobieta założyła mi kartę ciąży. Po krótkim dialogu poszłam za parawan przebrać się w koszulkę,która była potrzebna do wykonania badania. Gdy byłam gotowa Cox przystąpiła najpierw do badania ginekologicznego. Pójście razem z Niall'em na wizytę nie było dobrym pomysłem, chłopak cały czas mnie rozpraszał przez co musiałam gryźć się w język. Badanie przebiegło pomyślnie. Nadszedł czas na USG. Naomi nałożyła na mój brzuch zimny, gęsty płyn i zaczęła jeździć głowicą po moim ciele. Niall siedział obok mnie i patrzył się w monitor. Nasze dziecko pojawiło się na ekranie. Cox pokazała nam wszystko bardzo dokładnie.

-Wygląda to na 9 tydzień ciąży. -powiedziała.-Dziecko jest zdrowe,a wyglądem przypomina średniej wielkości oliwke.
-To taka mała kuleczka-powiedział Niall. -Wow. Mówiłem ci,że rośniesz.
-A teraz posłuchajcie jak bije serduszko.

Wzruszyłam się, to uczucie jest nie do opisania. Niall ścisnął moją dłoń.

Niedługo później badanie dobiegło końca i mogłam iść się przebrać.

-Zapraszam na comiesięczne wizyty. Bierz codziennie kwas foliowy i łykaj witaminy.
-A co z pracą? -zapytałam.
-Możesz jeszcze pracować tylko oszczędzaj się. Pierwszy trymestr jest bardzo ważny.
-A kiedy zostanę tatą na pełen etat?-zapytał Niall.
-Termin porodu przewiduje na połowę czerwca.
 -Nie mogę się doczekać.-oznajmił.
-Proszę to są zdjęcia z USG oraz film. Możecie pokazać rodzinie i znajomym.
-Dziękujemy.
-Do zobaczenia za miesiąc.

Wyszliśmy z gabinetu i stanęliśmy w korytarzu.

-Muszę wracać do pracy. -powiedziałam spoglądając na zegarek.
-Pokaż mi jeszcze raz nasze maleństwo.-powiedział Niall.

Chłopak zrobił zdjęcie telefonem ustawił na tapetę. Wkrótce pożegnaliśmy się i ja poszłam w swoją stronę a Niall w drugą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Co sądzie? Proszę o opinię. Jeśli możecie polecajcie innym.
Do następnego @angelharry99

Wiem,że znowu wracam  do tego tematu,ale zauważyłam znaczny spadek jakiegokolwiek zainteresowania tym fanfiction. Nie wiem,co jest tego powodem,a chciałabym móc poprawić to co się wam nie podoba,bo chyba w tym jest problem. Zastanawiam się nad rezygnacją  z pisania tego  opowiadania, gdyż czuję się jakbym pisała sama dla siebie,a ja robię to dla was. Szkoła nie jest wymówką,sama do niej chodze, też mam sprawdziany i mase obowiązków , ale mimo tego staram się być ze wszystkimi waszymi rozdziałami. Możecie przecież do mnie pisać, nie zignoruję was. Jeśli nic się nie zmieni to za mniej wiecej 12 rozdziałów to ff dobiegnie końca,choć nie musze się zbytnio wysilać i wstawić od razu epilog. Dodatkowo w mojej głowie są chyba 3 pomysły na nowe ff, ale w tej sytuacji chyba nic z tego nie będzie.