sobota, 12 marca 2016

Rozdział 35

"Jesteś szalony, na porodówkę jeszcze się nie wybieram."
*MIESIĄC PÓŹNIEJ, 21 MARCA*
#Hana
Od wczesnego rana trwają przygotowania do ceremonii zaślubin naszych przyjaciół.Caroline podjęła się próby uczesania mnie, na co z chęcią się zgodziłam.Nie ukrywam, że stałam się grubą kulką, a do czasu porodu będę jeszcze większą.Wszyscy mieliśmy spotkać się pod urzędem stanu cywilnego i oczekiwać na przyjaciół, ale uknuliśmy przeciwko nim drobny spisek.

-Proszę, fryzura gotowa. -oznajmiła Caro.

Dziewczyna spięła mi włosy w wysokiego koka.

-Dziękuję. Od razu przypomniał mi się dzień naszego ślubu, tylko wtedy Doris mnie czesała.
-Mogę poprawić, jeśli coś jest nie tak.-powiedziała -Wsówki da się poluźnić.
-Nie, jest dobrze. -zapewniłam ją. -Kochanie, jak ci się podobam?
-Mówiłaś coś? -zapytał Niall
-Tak, zostaw ten mecz i weź się ogarnij. Ślub jest za trzy godziny.
-Dla ciebie wszystko. -Horan wyłączył telewizor. -Ale wieczorem pozwolisz mi dokończyć.
-Pewnie, jeśli się nie upijesz to tak, pozwolę ci.
-Teraz zamierzam powoli odstawić piwo, bo wszystko może się zdarzyć.
-To jakaś nowość. -zauważyła Caroline. -Chyba to gdzieś zapiszę. Niall Horan odmawia picia piwa.
-Są rzeczy ważniejsze od alkoholu. Ślicznie wyglądasz.
-To zasługa twojej siostry. -oznajmiłam biorąc do ręki wodę z cytryną.
-Masz talent Caro. -powiedział Niall.

-Bez przesady. -zaprotestowała -Chociaż może macie racje. Jestem zadowolona z niego, wyszedł mi całkiem w porządku.
-Garnitur masz w sypialni, wisi na szafie. -poinformowałam męża, który znalazł się na schodach, prowadzących na piętro mieszkania.

Ja musiałam włożyć jeszcze sukienkę, obawiałam się tylko, czy wejdę w nią.

***
#Niall
Zatrzymałem samochód przed urzędem stanu cywilnego, oprócz nas nie było przed budynkiem nikogo. Zostawiłem żonę w pojeździe, a sam udałem się na rozmowę z urzędnikiem.Po drodze spotkałem Gemmę, Kate i Isabel.Dziewczyny przyczepiały na drzwi wejściowe kartkę z napisem, informującą o tym, że śluby w dniu dzisiejszym zostały odwołane.Posłałem im uśmiech.

Na spotkaniu z urzędniczką, która udzieli ślubu Dorothy i Louisa ustaliłem z nią wszystkie szczegóły dotyczące zaślubin. W chwili, gdy Isabel wpadła na ten pomysł, aby ślub odbył się poza urzędem, nie byłem pewny, czy to się uda, bo osoby tam pracujące lubią kręcić nosem. Na szczęście naszych przyjaciół trafiliśmy na bardzo miłą kobietę, która zgodziła się udzielić ślubu poza urzędem stanu cywilnego.

-Wszystko jest załatwione. -przekazałem żonie dobrą wiadomość.
-To wspaniale, spisałeś się na medal.
-Widziałem się z dziewczynami, zajmują się napisem.
-Jestem ciekawa miny Dorothy i Louisa.
-Będą nieźle zaskoczeni, żadnych gości, brak świadka. Rodzeństwo Styles dostąpi tylko tego niepowtarzalnego zaszczytu zobaczenia ich min.

Harry jest kierowcą, a Gemma drugą druhną Patterson, która zastępuje Hanę, w przygotowaniu do ślubu, ale to żona złoży podpis jako świadek zawarcia małżeństwa.

-Co robimy, czekamy na młodą parę?
-Jedziemy na zabawę, zaczniemy ją zanim główni bohaterowie się pojawią. -rzuciłem -To musi być szok, że wesele zaczynają goście, a młoda para zjawia się jako ostatnia.
-To w końcu nasz pomysł.
-Bardzo szalony i ryzykowny. -zauważyła Hana.
-A ty, jak się czujesz?
-Super, mały chyba śpi, więc jest dobrze.
-Niech tak zostanie przez cały dzień. -cmoknąłem żonę w policzek.

Nasze rodziny na wieść o tym, że Hana nosi pod sercem chłopca bardzo się ucieszyły. Moja mama wręcz wzruszała się na tą informację. Mój syn będzie jej pierwszym wnukiem. Nie mogę doczekać się, aż przyjdzie czerwiec, od chwili, kiedy podstępem wyciągnąłem od Noami tą wiadomość, że żona urodzi chłopca.
***
Razem z żoną zająłem miejsca przeznaczone dla świadków. Za nami siedzieli rodzice Dorothy i Louisa, dalej najbliższa rodzina i przyjaciele. Zaproszonych gości nie było wiele, bo państwo młodzi zdecydowali, że pobiorą się dwa razy: w urzędzie i kościele, ale to już po porodzie Doris.

Kiedy młoda para dotarła na swój ślub na plaży urzędniczka przystąpiła do rozpoczęcia krótkiej ceremonii zaślubin.
***
-Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Dorothy Patterson i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. -swoją przysięgę najpierw złożył Louis.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Louisem Tomlinsonem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Po tym jak przysięgi zostały złożone urzędniczka podała im obrączki, które sobie nawzajem włożyli.

-Przypomniał mi się nasz ślub. -szepnąłem -Mam wrażenie, jakby to było wczoraj.
-Też się tak czuję. -powiedziała Han
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej.
-Nie, to ja ciebie kocham mocniej, kochanie.

Złączyłem nasze usta w pocałunku, nie interesowało mnie to, co działo się z przodu.
***
#Hana
Przyjęcie trwało już jakiś czas. Siedziałam przy czteroosobowym okrągłym stoliku, przykrym białym obrusem, krzesła również były przybrane na biało. Na blacie stała wódka, dla męskiej ekipy, a dla mnie i przyjaciółki był sok. Doris przysiadła się do mnie, podsiadła Nialla, który chwilowo zniknął z mojego pola widzenia.

-To okropne, że nie mogę się napic na własnym weselu. -zaczęła Patterson
-Też mam ochotę, więc doskonale cię rozumiem. -uśmiechnęłam się
-Nalać ci szampana, wersja dla ciężarnych, edycja limitowana.
-Kusząca oferta. -rzuciła Doris -Bardzo chętnie.

Sięgnęłam po sok jabłkowy, nalałam odpowiednią ilość, do lampek na wino, a następnie podałam jedną z nich przyjaciółce.

-Nie pomyślałabym, że wpadniesz na coś takiego. -uśmiechnęła się po czym upiła trochę soku, ja zrobiłam to samo.
-Musisz przyznać, że z daleka wygląda, jakby to był prawdziwy alkohol. -powiedziałam odstawiając szkło na stół.
-Masz rację.
-Taki bezalkoholowy szampan, zarezerwowany tylko dla nas. -puściłam jej oczko.
-Kochanie, co ty robisz! -rzucił Louis -Nie wolno ci pić alkoholu.
-Nie piję nic co mogłoby zaszkodzić naszemu dziecku.
-A to? Co to jest?
-Louis, spokojnie.Pijemy tylko sok jabłkowy, pomarańczowy nam się jakby to powiedzieć...
-Znudził. -dokończyła Dorothy
-No właśnie, to jest chyba najlepsze określenie. Lou, widziałeś gdzieś mojego męża?
-Chyba jest w kiblu. -oznajmił -A tak w ogóle, to obie jesteście tak samo walnięte.
-Dzięki.
-Chyba nam też się coś należy, wy sobie pijecie, a my mamy na to patrzeć? A tak przynajmniej czujemy się jakbyśmy piły alkohol. -powiedziała Doris
-Przepraszam, wystraszyłaś mnie, ty też Hana. -westchnął Louis -Zatańczymy? -Tomlinson podał rękę blondynce.

Przyjaciółka rzuciła, że za chwilę do mnie wróci.Nie byłam sama zbyt długo,bo Niall zjawił się obok mnie.

-To tylko sok jabłkowy. -uprzedziłam od razu. -Nie musisz tego komentować.
-Nie zamierzam, ufam ci.
-To super.

Niall napił się wódki i poprosił mnie do tańca. Chwyciłam dłoń męża, razem udaliśmy się w stronę parkietu. Na piasku została położona drewniana deska, więc nie było problemu z tańczeniem. Na parkiecie tańczył Harry z Gemmą, Louis z Dorothy, Jai z Isabel oraz osoby z rodzin naszych przyjaciół.
***
Caroline wróciła na do Irlandii, więc teraz siedzę w domu sama. Czytam książki, oglądam filmy, śpię, albo sprzątam, ale tylko wtedy, gdy jest Niall. Ostatnio Isabel wybrała się ze mną na zakupy, kupiłyśmy wyprawkę dla naszego dziecka. Dziewczyna oddała mi też kilka ciuszków po Nicku.

Czekałam na męża, siedząc na tarasie, z herbatą w ręku.Lubię wiosnę, a szczególnie ognisko.Myślałam, żeby zaprosić przyjaciół na pierwszego grilla, tak jak rok temu.Usłyszałam, jak Niall mnie woła.Krzyknęłam, że jestem w ogrodzie.Niedługo później chłopak wyszedł, w ręku miał duży karton.

-Co to? -zapytałam
-Wózek dla dziecka. -powiedział -Mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Sam wybrałeś?
-Pani w sklepie mi doradziła, wybrałem ten najlepszy. -Niall się uśmiechnął -A nosidełko jest już w aucie.
-Jesteś szalony,na porodówkę jeszcze się nie wybieram.
-Wiem,ale jestem gotowy na przyszłość.
-Będziesz teraz jeździł z nosidełkiem w aucie.
-No,dlaczego nie?
-Kocham cię. -powiedziałam
-Jak mały, grzeczny jest?
-Tak, chociaż w południe trochę się wiercił.Teraz zresztą też. -Niall przyłożył rękę do brzucha. -Chyba wyczuł, że wróciłeś do domu.
-Chyba masz rację. -przytaknął -Mamy coś do jedzenia?

-Zrobiłam spaghetti, zaraz ci odgrzeję.

Wstałam z ławki ruszając w stronę drzwi balkonowych. Horan podniósł karton z trawy i podążył za mną.
***
Pod wieczór z wizytą wpadł Jai z rodziną. Z uśmiechem na ustach oznajmiłam bratu,że przyda się do pomocy, a chłopak zgodził się.

Siedziałam na kanapie razem z Isabel, a Niall składał wózek z pomocą Jaia. Nick od czasu do czasu wtrącał się, ale dziewczyna włączyła mu bajkę,więc się nią zainteresował i wkrótce zasnął.

-Dobrze, że postanowiliście nas odwiedzić. -westchnął Horan, kiedy mu nie szło składanie.
-To powinno być tutaj. -powiedział Jai wskazując właściwe miejsce.
-Kiepski z ciebie składak. -zauważyłam
-A ty się nie śmiej. -Isabel zwróciła uwagę swojemu mężowi -Lepiej dopilnuj, żeby wszystko było dobrze złożone,żeby potem nie było zdziwienia.
-Mogłem kupić już złożony, gdybym wiedział, że będziemy się z tym męczyć.
-No już trudno, jest jak jest.
-Wiecie, gdzie będzie pokój dla dziecka? -zapytała czarnowłosa
-Obok naszej sypialni, ale myślę, że przez pierwszy rok będziemy wszyscy spać w jednym pokoju.
-To dobre rozwiązanie. -oznajmiła bratowa.
-A ja właśnie nie polecam. -wtrącił Jai -To będzie tak, że będziecie spać w jednym łóżku,a nie pokoju.
-Nie przesadzaj.
-To się tak zaczyna, niby tylko raz, a potem jest tak, że dziecko nie chce spać w łóżeczku.
-Damy sobie radę. -odezwał się Niall. -Bardzo proszę, gotowe.

-Wow, super się spisałeś. -pochwaliłam męża. -Należy ci się buziak.
-Tylko buziak? -Horan nie wyglądał na zadowolonego
-No, a co myślałeś? -zapytał Jai
-Złożyłeś wózek, to nic takiego.
-Piwo jest w lodówce. -oznajmiłam.
-Rozmawialiśmy na ten temat jakiś czas temu. -zauważył Niall- Zresztą rano idziemy do szkoły.
-Jak wypijesz jedno nic się nie stanie.
***
#Niall
Hana brała kąpiel, kiedy ja zabrałem się za sprzątanie ze stołu. Brooksowie wyszli jakiś czas temu, więc zostaliśmy sami. Nagle usłyszałem, dźwięk dzwonka. Przerwałem dotychczasową pracę, idąc do drzwi i zastanawiając się kogo niesie o tej godzinie. Przekręciłem zamek i momentalnie zbladłem na widok, tego, kto stał na klatce.

-Co tu robisz?! -krzyknąłem odruchowo. -Niall...nie unoś się.
-Wynoś się z mojego życia, dobrze mi jest bez ciebie!
-Posłuchaj mnie...
-Nie będę cię wysłuchiwał. Mam dość,kiedyś to ja prosiłem ciebie, zignorowałeś mnie więc ja teraz zrobię to samo z tobą. Nienawidzę cię! -byłem wściekły, więc zamknąłem drzwi.

Oparłem się plecami o drzwi, moje serce waliło jak oszalałe. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa wróciły w ciągu zaledwie kilkunastu sekund. Sądziłem, że już nigdy go nie spotkam.

-Kochanie? -odezwała się Hana -Wydawało mi się, czy słyszałam twoje krzyki?
-Nic się nie stało.
-Jesteś zdenerwowany, trzęsiesz się.
-On tu przyszedł. -powiedziałem krótko. Nie chciałem krzyczeć na żonę, a moja złość sięgnęła zenitu.
-Kto?
-Rozmawiałem ze swoim ojcem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy. Wszyscy, którzy od początku kibicowali Dorothy i Louisowi mogą odetchnąć z ulgą, teraz i oni są małżeństwem.
Teraz Niall będzie miał trochę zmartwień, kto wie, może poznacie jego niezbyt ciekawe dzieciństwo.
Czekam na wasze opinie, coraz bliżej the end :(
+Zapraszam na IF TOMORROW NEVER COMES 
@angelharry99

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz