czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 36

"Co z moim synem?"
#Niall
Po tym jak powiedziałem żonie, kto przyszedł do naszego domu, ona przytuliła się do mnie. Potrzebowałem tego, mimo, że w podobnych sytuacjach potrafiłem być silny i nie przeżywałem wszystkiego tak mocno, jednak teraz było zupełnie inaczej. Wspomnienia z dzieciństwa spowodowały, że nie wytrzymałem i złamałem się, miałem ochotę mu przywalić, albo pobić go do nieprzytomności. Ten człowiek nie jest już moim ojcem za co zrobił w przeszłości.

Hana zaproponowała, że przygotuje coś do picia i będziemy mogli porozmawiać. Na początku uznałem ten pomysł za beznadziejny, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że chcę wyrzucić z siebie skrywane przeżycia. Do tej pory unikałem rozmowy o ojcu, Brooks nie pytała o niego, wystarczyło jej, że nie utrzymuje z nim kontaktu od wielu lat. Czułem, że Hana wie, że jest to dla mnie bardzo trudne, ale obiecałem powiedzieć jej kiedyś wszystko. Ta chwila nadeszła właśnie teraz.

Blondynka postawiła przygotowane kakao na stoliku, po czym usiadła obok mnie na kanapie.

-Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda?
-Wiem, ale chcę byś w końcu widziała o mnie wszystko, tak jak ja o tobie.
-Dobrze, ale jeśli możesz w każdej chwili przerwać.

Wziąłem głęboki oddech.

-Byliśmy normalną rodziną,przez kilka pierwszych lat mojego dzieciństwa. Rodzice się kochali, ja z Caroline jak to dzieci kłóciliśmy się o byłe co. Jakiś czas później wszystko zaczęło się zmieniać. Ojca nie było ciągle w domu, albo wracał późno. Po prostu zaczął pić, z każdym dniem stawał się coraz gorszy. Z początku nie było to nic wielkiego, ale potem zaczęły się awantury, gdzie interweniowała policja. Maura jako matka starała się ukrywać przed nami prawdę, lecz ja byłem na tyle duży, że widziałem co się dzieje. W końcu mama zdecydowała, że ja i Caroline zamieszkamy u babci przez jakiś czas, a ona będzie nas odwiedzać. Oczywiście on przychodził też do nas do szkoły, czy domu babci. Prawie za każdym razem wszczynał awantury...
-Współczuję kochanie -Hana złapała moją dłoń.
-Potem wszystko się uspokoiło, było jak dawniej,aż pewnego wieczoru, albo nocy wrócił nachlany w trzy dupy. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem na własne oczy, że on uderzył moją mamę. Od krzyków obudziłem się i patrzyłem na to stojąc w drzwiach pokoju. Przestraszyłem się go. Rozumiesz zacząłem bać się własnego ojca, człowieka, który był moim autorytetem -przerwałem na chwilę, by zebrać myśli.

Jednocześnie kontem oka spojrzałem na żonę. Jej wyraz twarzy mówił jedno: była w szoku.

-Później mama nie miała dla niego litości, wyrzuciła go z domu, gdy niby poszedł do pracy. Zmieniła też zamki w drzwiach i złożyła pozew o rozwód. Nie przyszło jej to łatwo, bo go kochała. Być może tak samo jak ja ciebie czy ty mnie.
-Co było dalej?
-Dalej mniej więcej to samo, ale w końcu się poddał i przestał nas nachodzić. Z Maurą było trochę gorzej, połamała się. Nie wiedziała, co z nami będzie, jak da radę nas wyżywić z jednej pensji. Wiem, że pomagali nam dziadkowie, wspierali mamę, zajmowali się nami. Potem był rozwód. To też było dla nas ciężkie. Caroline była jeszcze mała, żeby rozumieć pewne rzeczy, a ja choć też nie byłem w jakimś "dorosłym" wieku rozumiałem więcej. Przez trzy lata był spokój. Wszystko wróciło do normy, ale to była cisza przed burzą. Wtedy on pojawił się w życiu Maury, a nam przynosił prezenty i takie rzeczy. Chciał żebyśmy byli rodziną. Znów się nami zainteresował, chociaż po rozwodzie tak nie było. Oczywiście były jakieś sporadyczne sytuacje, nie wychował nas. Nie było go, kiedy wygrałem pierwszy szkolny konkurs.
-Może już wystarczy kochanie? Dokończysz kiedy indziej.
-Dam radę, nie zostało mi dużo -powiedziałem.
-Mów dalej.
-Ojciec przychodził, przychodził, aż wychodził: Maura zaszła w ciążę. Kiedy się dowiedziała była w szoku, znowu się podłamała, na tyle mocno, że zaczęła chodzić do psychologa.
-A twój tata, co zrobił kiedy się dowiedział o kolejnym dziecku?
-Zmienił się nie do poznania, był zupełnie inny, jakby tamten człowiek zniknął. Babcia ostrzegała mamę, żeby się zbyt szybko mu nie zaufała. Miała rację. Po tym jak Greg się urodził, on zamieszkał z nami. Na krótko, bo kółko się zamknęło i zaczęło się picie i przemoc.
-Nie wiem co powiedzieć, nie wiedziałam, że twoje dzieciństwo było właśnie takie -Hana bardzo mocno mnie przytuliła całując w policzek.
-To przez niego stałem się takimi człowiekiem, gdy dorastałem. Myślałem, że bójki załatwią wszystko. W liceum zacząłem pić i palić, ale z tym skończyłem, kiedy przekonano mnie po jakimś czasie, że nic tym nie osiągnę. Nie chciałem być taki jak on, dlatego wziąłem się w garść i zdecydowałem, że idę na medycynę, żeby ratować ludzi.
-Dobrze wybrałeś, jesteś cudownym człowiekiem.
-Po tym wszystkim co mnie spotkało nie chcę być taki jak on -oznajmiłem stanowczo.
-Wiesz co? Nawet go nie przypominasz.
-To ma być komplement?
-To jest sama prawda -odpowiedziała żona. -Idziemy spać?

Zerknąłem na zegarek, który miałem na lewej ręce.

-Tak, zaraz północ będzie. Rozgadałem się.
-Nic się nie stało, najwyżej będę spać do południa -Han lekko się uśmiechnęła.
-Cwaniara, za siedem godzin i dwadzieścia dwie minuty zaczynam dyżur w szpitalu.
-Oj, to tym bardziej chodźmy, chyba, że masz nieco inne plany na tą noc.
-Zdecydowanie tak.
***
3 TYGODNIE PÓŹNIEJ, 22 kwietnia

#Hana
-Twoje dziecko zdrowo rośnie -powiedziała radosnym głosem Noami.
-Jem za dwoje -przyznałam -Niall mnie pilnuje, jeśli chodzi o moją dietę.
-To dobrze. Mogę go pochwalić.
-Z dzieckiem wszystko w porządku? -zapytałam z troską
-Oczywiście, waży już dokładnie 1,4 kilograma. Zanim nadejdzie poród to urodzisz dużego i silnego synka -oznajmiła Noami -Jak się czujesz?
-Jeszcze nie narzekam, ale bolą mnie plecy coraz częściej.
-To normalne, twój kręgosłup dostaje coraz bardziej w kość.
-Nie mogę się doczekać, kiedy będzie już po wszystkim.
-Dwa miesiące szybko miną. Zobaczysz, że niebawem spotkamy się na sali porodowej -powiedziała Cox kończąc badanie USG -A pro po, będziesz rodzić w klinice, nie tutaj.
-Dlaczego?

Podniosłam się z fotela i podeszłam do biurka, by usiąść na krześle stojącym obok.

-Akurat wtedy będę miała tam dyżur.Wiem, że poród tutaj jest lepszy dla ciebie i Nialla.
-Co ma być lepsze dla nas? -zapytał mąż, wchodząc do gabinetu.
-Cześć kochanie -przywitałam się z Horanem -Noami właśnie oznajmiła, że urodzę w klinice, a nie tutaj.
-W takim razie wezmę urlop, żeby być razem z tobą -powiedział. -Co z moim synem?
-Dobrze, nie macie się czym martwić.
-To super, nie mogło być inaczej.
-Masz płytę z USG i zdjęcie, zobacz sobie -Cox podała mu wymienione rzeczy.
-Operacja się przeciągnęła dlatego zawaliłem sprawę.
-Nadrobisz wszystko w domu -jedną rękę położyłam na kolanie Nialla, a drugą miałam na brzuchu.
***
Po wizycie Horan zabrał mnie do bufetu, żeby zjeść wspólnie lunch. Starsza kobieta, którą dobrze znałam przygotowała dla nas po zestawie obiadowym. Zajęłam miejsce na wygodnej czerwonej kanapie, a Niall przyniósł nasze zamówienie.

-Muszę ci coś powiedzieć -westchnęłam, kiedy Niall usiadł naprzeciw mnie.
-Co?
-Widziałam twojego tatę przed naszym domem.
-Czego on do cholery nie rozumie? Nie chcę go znać. -po chwili dodał -Rozmawiał z tobą?
-Nie, po prostu stał i patrzył się w nasze okna. On mnie nie zna, przecież nie miał okazji mnie poznać.
-Jeśli zobaczysz go jeszcze raz to zadzwoń na policję. Nie będzie nas nękał ktoś taki jak on.
-A może powinieneś z nim porozmawiać? -zaproponowałam
-Niby o czym? O tym jak było nam ciężko, czy może o tym, jak mało brakowało, a zawaliłbym szkołę i zmarnował sobie życie wchodząc w kontakty z policją?
-Wiesz co ja myślę? Uważam, że twojego ojca ruszyło sumienie.
-To nie w jego stylu, a nawet jeśli to dobrze mu tak. Przyda mu się cierpienie, niech zobaczy, przez co wszyscy musieliśmy przejść przez tyle lat.
-Rozumiem, to jest twoje zdanie, twoja decyzja.
-Możemy przestać o nim rozmawiać co jakiś czas? Skupmy się na tym co tu i teraz. Zaraz urodzisz nasze pierwsze dziecko, nie powinnaś się przejmować byle kim.
-Skoro tak chcesz to niech tak będzie -powiedziałam.
-Powinniśmy wybrać imię dla dziecka -powiedział Niall zmieniając temat.
***
Byłam gotowa na przyjście dziewczyn. Przyjaciółki postanowiły zorganizować baby shower dla mnie i Dorothy jednocześnie. Na stoliku w salonie oraz wyspie kuchennej były różne słodkości i napoje. Oczywiście pośród przekąsek znalazły się też muffiniki. Oprócz jedzenia wszędzie rozwieszone były balkony i różne wstążki.

-Hej dziewczyny! -przywitałam przyjaciółki z promiennym uśmiechem.

Kate miała na głowie czapkę urodzinową i szampana w ręku.

-Cześć Han -przywitała się ze mną Isabel całując mnie w policzek.
-Witaj mamo -uśmiechnęła się Dorothy i przytuliła mnie.

Jej brzuszek był mniej więcej takiej samej wielkości, jak mój, bo dzieliło nas tylko kilka tygodni różnicy.

-Przychodzę z dobrą nowiną! -powiedziała radośnie
-Jaką? -zapytałyśmy całą resztą chórem
-Będę miała córkę!
-Jejku to cudownie -powiedziałam przytulając ją.

-Ale super -powiedziała Kate -Za kilkanaście lat wyswatamy wasze dzieci.
-Dlaczego nie -odparła Doris śmiejąc się.
-Dziewczyny chodźcie, czas na prezenty! -zawołała Isabel

Kiedy zajęłyśmy miejsca na kanapie dostałyśmy pierwsze prezenty. Ja dostałam od przyjaciółek matę interaktywną dla syna,a Dorothy karuzelę nad łóżeczko. Oprócz tego otrzymałyśmy śpioszki i śmieszne koszulki, w które się ubrałyśmy wspólnie z Patterson. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam je do Nialla.

-Mamy jeszcze jeden prezent, taki sam, ale dla każdej z was osobny egzemplarz -oznajmiła Kate.
-Dawajcie! -krzyknęłam

Na stoliku wylądowały dwa duże torty.

-Wow, to jest super. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam.
-Ile jest sztuk? -zapytałam
-Sto.
-Starczy na dwa miesiące -wybuchała śmiechem Kate.
-Jesteście wspaniałe -powiedziała Dorothy. -Tort z pieluszek, Louis się zdziwi, kiedy wrócę do domu.

***
Wieczorem, gdy było już po wszystkim położyłam się zmęczona do łóżka. Chwilę wcześniej rozmawiałam z mamą, która oznajmiła mi, że już zaplanowała urlop i przyjedzie do Manchesteru, żeby pomóc mi w opiece nad dzieckiem.

-To był meczący dzień -stwierdziłam, kiedy Niall był przy mnie.
-Dobrze się bawiłaś na tym całym baby shower?
-Pewnie, nawet trochę potańczyłam -wzięłam rękę Nialla i położyłam ją na brzuchu.
-Teraz nie da ci zasnąć.
-Potrzebuje trochę gimnastyki, niech się powygina chłopak.
-Oh skarbie, twoja mama potrzebuje odpoczynku -rzekł Niall do brzucha.
-Niedługo porozmawiasz sobie z nim w cztery oczy.
-Chciałbym trzymać go już na rękach.
-Cicho, bo jeszcze cię posłucha. Nie chcę jeszcze rodzić.
-Hej, chyba się nie boisz? -zapytał mąż.
-No właśnie boję się. Mam przeczucie, że stanie się coś złego, że coś pójdzie nie tak.
-Kochanie, nic się przecież nie dzieje, ciąża rozwija się prawidłowo.
-Wiem.
-Nie myśl o tym, przestań się nakręcać. Jestem lekarzem i w dodatku cały czas obok ciebie.
-Jesteś chirurgiem, a nie ginekologiem.
-Dla ciebie mogę być nawet tym drugim -powiedział zadziornie.
-Tobie tylko jedno w głowie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przeszłość Nialla to chyba jedna rzecz, która mi wyszła w tym rozdziale. Ogólnie uważam, że jest on nudny.
Od wczoraj chodzi mi po głowie pomysł, by stworzyć trzecią część tego ff, ale czy jest sens?
Dziękuję za vote:)

Zapraszam też na moje drugie fanfiction, które znajdziecie na moim profilu:)

Wesołych świąt spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół. Mokrego dyngusa♥
@angelharry99

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz