sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 39

"Teraz tata się tobą zajmie."
#Hana
Moi rodzice przylecieli do Manchesteru pierwszym samolotem, zaraz po tym, jak dowiedzieli się, że rodzę, dlatego od tygodnia mama udziela mi rad, które są mi pomocne. W ten weekend przyjechała również Maura, żeby poznać swojego wnuka. Dom wypełniony jest naszą najbliższą rodziną, z czego się bardzo cieszę, choć zaczynam mieć tego troszkę dosyć. Theo jest rozchwytywany przez babcie, które tylko co jakiś czas zmieniają się rolami, więc boję się, że szybko przyzwyczai się do noszenia go na rękach. To, że mój syn jest pod ciągłą opieką innych powoduje u mnie zazdrość, bo tak na prawdę nie mam kiedy pobyć z nim sama. Kąpielą zajmuje się moja mama, Maura go ciągle nosi na rękach. Niall'owi czasem udaje się zmienić Theo pieluszkę pod pretekstem nabrania wprawy. Jedną okazją,ja gdzie mogę choć przez chwilę go trzymać na własnych rękach jest moment karmienia. W tym wypadku jestem niezastąpiona.

Obudziłam się w środku nocy, słysząc płacz dziecka. Zerwałam się z łóżka podchodząc do łóżeczka Theo. Sypialnie oświetlała mała lampka, która stała niedaleko.

-Jestem, skarbie -szepnęłam do syna. -Zaraz cię nakarmię -mówiąc to schyliłam się lekko nad łóżeczkiem biorąc dziecko na ręce.

Wróciłam na posłanie,siadając na brzegu. Położyłam główkę niemowlęcia na prawej dłoni, odkrywając jednocześnie tą samą pierś i przystawiając do niej dziecko.

-Cholera -mruknął Niall przecierając oczy. -Znowu nie słyszałem jak płakał.
-Przyzwyczaisz się jeszcze -pocieszyłam go będąc odwrócona do niego plecami.
-Mam za twardy sen -westchnął.
-To ja wstaje zbyt szybko, nie dając ci szansy, żebyś mógł się obudzić, musisz się wysypiać.
-Teraz jestem na urlopie, kochanie.
-Za ścianą śpi Maura, a jeśli usłyszy płacz, to będzie chciała się nim zająć.
-To normalne, że chce nam pomóc dopóki tu jest.
-Niall, nie możemy wszystkich wykorzystywać, to my jesteśmy rodzicami. I tak źle się z tym czuję, że mały spędza więcej czasu z innymi niż z nami.
-Co z tego? Mamy więcej czasu dla siebie. Powinnaś się cieszyć z tego powodu.
-Cieszę się, ale to już trochę lekka przesada, nie uważasz?
-Może trochę -powiedział Niall po chwili.
-Zrób coś z tym, dobrze?
-Postaram się delikatnie nawiązać temat -westchnął. -Wiesz, żeby nikt nie poczuł się urażony.
-Albo nie odniósł wrażenia, że chcemy odizolować im wnuka.

Kiedy Theo był już nakarmiony Niall wziął go na swoje ramiona i chodził z nim po pokoju dopóki mu się nie odbiło. Blondyn chciał odłożyć go do łóżeczka, lecz wskazałam miejsce na środku naszego spania. Mąż ułożył dziecko na środku łóżka i położył się z drugiej strony.

-Zgasić światło? -zapytał
-Możesz, Theo jest z nami -odparłam. -Uważaj, żeby go nie zgnieść.
-Ubiorę go w kaftan bezpieczeństwa, tak będzie najlepiej. Nie jestem jeszcze przyzwyczajony do pewnych rzeczy.
-Szybko się nauczysz. Już doskonale sobie radzisz.
-Dziękuję, kochanie -chłopak podparł się na ramieniu i musnął moje usta. Oddałam ten krótki pocałunek.
-Kocham cię -powiedziałam.
-Ja kocham ciebie i naszego synka bardzo mocno. Oboje jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Bez was nie wyobrażam sobie przyszłości.
-Nigdzie się nie wybieram, jest mi z tobą dobrze -przyznałam szczerze.
-Taką odpowiedź właśnie chciałem usłyszeć.

Ułożyłam się na łóżku w wygodniej pozycji, patrząc prosto w oczy Nialla. On się tylko uśmiechnął.

#Niall
Dzisiaj moja mama wraca do wieczorem do Irlandii. Chciałabym, żeby została z nami dłużej, bo weekend na prawdę szybko minął. Niestety to jest niemożliwe, bo ma tam swoją pracę i Greg'a pod opieką.

-Odzywał się? -Maura wypaliła tak nagle z tym pytaniem, wiedziałem, że pyta o niego.
-Nie, już więcej się nie pojawił i niech tak lepiej zostanie -powiedziałem podając mamie talerz, który wyjąłem ze zmywarki. -Może zrozumiał, że nie ma czego szukać po tylu latach.
-Brakuje ci męskiej ręki?
-Tobby'ego traktuję jak ojca, nie potrzebuję innego. Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
-Okey, widzę, jakie masz podejście do sprawy. Rozumiem, nie będę o niego więcej pytać -mama posłała mi lekki uśmiech.
-Kocham cię, mamo -oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy.
-Też cię kocham, synku -Maura przytuliła się do mnie, a ja do niej.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mama usłyszała ode mnie te dwa słowa. Jest mi głupio, że nie robię tego często, że jej nie doceniam w odpowiedni sposób, chociaż mam za co. Nie wiem, czy miałbym teraz rodzinę, gdyby nie ona. Przeszłość była brutalna, każdy z osobna bardzo cierpiał, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Ja ją dostałem i dobrze wykorzystałem. Ci, na których mi zależy, zaufali mi i dzięki nim jestem tu, gdzie jestem.

Nagle w kuchni pojawiła się moja teściowa z Theo na rękach.

-Przeszkodziłam wam? -zapytała
-Nie, to u nas rodzinne -stwierdziła moja mama.
-Niall, muszę jechać do Jai'a, przypilnować Nick'a. Dasz sobie radę sam?
-No pewnie, poradzę sobie.

Podszedłem do kobiety biorąc na ręce mojego syna. Przytuliłem go, kładąc dziecko na swoim ramieniu.

-Ja również służę pomocą, kochana -powiedziała do pani Brooks, moja mama. -Niczym się nie martw, wychowałam trójkę własnych dzieci to wnukiem tym bardziej potrafię się zająć. Zresztą Niall doskonale się odnajduje w nowej roli i dobrze siebie radzi bez żadnej pomocy.
-Małego przed chwilą nakarmiłam -oznajmiła teściowa.
-Gdzie jest Hana?
-Poszła gdzieś z Tobby'm. Zapewne niedługo wrócą.

Kobieta włożyła buty i wyszła z domu.

-To co skarbie? Teraz tata się tobą zajmie -trzymałem dziecko przed sobą, mając wyciągnięte ręce do przodu.
-Theo jest taki spokojny.
-Nie dzieje mu się krzywda, więc nie płacze. Każdy go rozpieszcza.
-Aż nie chce mi się wyjeżdżać. Maluchy szybko rosną.
-Spokojnie mamo, będziesz dostawać zdjęcia i filmiki. Odwiedzimy cię, kiedy Theo trochę podrośnie.
-No mam nadzieję.
-Wiesz, zawsze możesz nas odwiedzić, przyjeżdżając na weekend razem z Greg'iem. Jestem pewien, że brat nie miałby nic przeciwko temu.
-Zobaczymy, jak będzie -stwierdziła Maura. -Kto by pomyślał, że moje dzieci ułożą sobie życie w Anglii.
-Wyjechałem z Mullingar, żeby dostać się na lepsze studia, a, że poznałem później Hanę to wiesz... miłość nie wybiera.
-Trzeba iść za głosem serca, nie musisz mi tego tłumaczyć. Cieszę się, że masz przy sobie kogoś takiego, jak Hana.
-Ja też się cieszę, mamo.
-Uważaj tylko, żeby tego nie zepsuć. Han to dobra dziewczyna, pasuje do naszej rodziny jak nikt inny.
-Pamiętam, co działo się kilka miesięcy temu. Nasz związek mógł się skończyć, chociaż byłem niewinny, nie zdradziłem jej, tak jak ona to sobie wyobrażała. Owszem, dostałem za swoje. Ten czas, gdy Hana nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości był dla mnie najgorszym momentem. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym, zastanawiałem się, co robi, czy myśli o mnie tak samo, jak ja o niej. Wiesz, dlaczego teraz jesteśmy razem? Hana mi zaufała, uwierzyła w moje wytłumaczenia. Po prostu dała mi drugą szansę, chociaż, zaufanie mi po raz kolejny musiało być dla niej trudne.
-Dobrze, że walczyłeś, zamiast się poddać.
-Jeśli ci na kimś na prawdę zależy, zrobisz wszystko, by druga strona ci uwierzyła. Możesz odnieść porażkę na początku, bo zranić jest bardzo łatwo, a wybaczyć trudniej, ale gdy się kogoś na prawdę kocha to warto czekać. Sukces odnieść można tylko wtedy, gdy druga strona też będzie tego chciała i Hana tak zrobiła, chociaż w jej oczach byłem już nikim. Tak synku, twój tata był głupi, ale zrozumiał swój błąd i odzyskał twoją mamę, która była, jest i będzie najważniejszą osobą w życiu -na koniec zwróciłem się do Theo.
-Anglia jest chyba miejscem do znalezienia miłości -zauważyła mama. -Najpierw ty, teraz Caroline. Jeszcze ja powinnam tu zamieszkać -zaśmiała się rodzicielka.
-Harry jest dobrym człowiekiem. Pomaga wszystkim, jak tylko może, nie pamiętam, by kiedykolwiek komuś odmówił. A w dodatku jest adwokatem, ma wykształcenie, takie na jakie zasługuje.
-Caroline jest z nim bardzo szczęśliwa, widać to po niej. Wiedziałam, że przyjazd tutaj pomoże zapomnieć o tym, co było. Cieszę się, że podjęłam razem z córką taką decyzję, bo nie chciała zostawiać mnie tam samej z Greg'iem.
-Dajesz sobie radę?
-Tak, twój brat jest już prawie dorosły.
-To fakt. W przyszłym roku skończy osiemnaście lat i tylko patrzeć, kiedy opuści rodzinny dom, dlatego trzeba znaleźć ci partnera.
-Jestem chyba za stara na takie rzeczy, w dodatku od niedawna jestem babcią.
-Daj spokój. Weźmiesz Theo?

Kobieta kiwnęła głową w geście zgody, a ja wyjąłem z pod stolika laptopa, po czym go włączyłem. Sekundę później znalazłem to, czego szukałem.

-Co robisz? -zapytała zaciekawiona
-Zakładam ci konto na portalu dla singli.
***
#Hana
Na dworze od rana świeciło słońce, więc pomyślałam, że wybierzemy się na spacer. Trzeba wykorzystać słoneczną pogodę, która niestety nie zdarza się często.

Nakarmiłam Theo, a potem zmieniłam mu pampersa. Na końcu ubrałam dziecko w czyste śpioszki, bo poprzednie się ubrudziły. Mając dziecko na rękach opuściłam sypialnie, wcześniej sprawdzając, czy zabrałam wszystko. W salonie zastałam Nialla, który rozkładał wózek, wkładając w stelaż gondolę.

-Jesteśmy gotowi -oznajmiłam stając na podłodze.
-Ja też... prawie.
-Spakowałeś wszystko do torby?
-Oczywiście, że tak.

Kiedy Niall złożył wózek w jedną całość i upewnił się, że wszystko jest dobrze przymocowane mogłam położyć do niego Theo. Przykryłam lekko kocykiem ciało dziecka, a koło główki położyłam pieluszkę. Na końcu postawiłam budkę do góry, żeby słońce nie padało na twarzy syna. Theo ssał sobie smoczek, mając otwarte oczka.

Ja zamknęłam drzwi mieszkania mając na ramieniu torbę z rzeczami, którą zaraz przypomnę do wózka. Kiedy wyszłam na osiedle, Niall stał już na chodniku i czekał na mnie.

-Dokąd pójdziemy? -zapytał
-Wymyślimy coś po drodze.

***
Postanowiliśmy, że odwiedzimy naszych przyjaciół. Tomlinson'owie nie mieszkają zbyt blisko nas, więc zapowiadał się długi spacer. Z Dorothy dawno się nie widziałam, stęskniłam się za nią. Macierzyństwo pochłania cały mój wolny czas, zawsze jest coś do zrobienia. Dorothy jest już w bardzo zaawansowanej ciąży, więc nie proszę, by przyszła mnie odwiedzić, żeby jej nie męczyć. Termin porodu przyjaciółki jest już bardzo blisko.

Po drodze wstąpiliśmy z Niallem do sklepu. Mąż kupił dla nas po lodzie.

-Dla ciebie śmietankowy, kochanie -powiedział wręczając mi loda.
-Ja wszystko widzę, nawet jeśli masz na nosie okulary.
-Przejrzałaś mnie, oh.
-No cóż, znam cię prawie trzy lata.
-Masakra, kiedy to zleciało?
-Sama nie wiem, starzejemy się -powiedziałam ze śmiechem.
-Całe życie przed nami. Będziemy się kochać jeszcze nie jeden raz.
-I zaliczymy kiedyś wpadkę.
-No pewnie, wiem to. Będziemy się kochać, ale bez konsekwencji -Niall zdjął okulary przeciwsłoneczne i puścił mi oczko.
-Jesteśmy na ulicy, Niall.
-Co z tego? Jestem niewyżyty.
***
Piłam wodę z cytryną, siedząc z przyjaciółką w salonie i rozmawiając. Niall i Louis byli w ogrodzie, bo drugi z nich palił papierosa.

-Jejku, jak Theo szybko rośnie. Ostatnim razem, kiedy go widziałam był mniejszy -powiedziała Dorothy.
-Nie widzę tego, może to dlatego, że przebywam z nim cały czas.
-Po ubrankach będziesz dobrze widzieć, zaczekaj jeszcze trochę.
-A ty, jak się czujesz?
-Doskonale, na nic nie narzekam -przyznała. -No, ok, puchną mi strasznie nogi i kręgosłup mnie boli.
-Znam to, niestety. Jeszcze kilka dni, prawda?
-Tak, za jedenaście dni Rose przyjdzie na świat. Chyba, że będzie chciała zrobić nam niespodziankę i urodzi się szybciej.
-Bardzo mocno kopie?
-Żebyś wiedziała, w nocy nie mogę spać, bo się wierci. Za to w dzień, jest aniołkiem.
-No wiesz, w dzień więcej się ruszasz i ją kołyszesz to śpi.
-Co tam dziewczyny? -odezwał się Louis -O czym rozmawiacie?
-O twojej córce -powiedziałam.
-Yhm.
-Theo się budzi, skarbie -zakomunikował Niall.
-To co? To również twój syn.
-Niall, pokaż jakim jesteś wzorowym tatą. Tak się chwalisz, to teraz pokaż na co cię stać -rzucił Louis.
-Jeszcze udajesz cwaniaka, ale to się wkrótce zmieni -odparł mu Niall biorąc Theo na ręce. -Pokażemy wujkowi, kto tu rządzi.

Niall wziął również torbę z rzeczami i razem z Louisem poszli do pokoju obok.

-Oni są niemożliwi -skomentowała ich zachowanie moja przyjaciółka.
-Teraz będą między sobą rywalizować, kto jest lepszy.
-Chwilowo Lou jest na straconej pozycji, a ja jestem eksplodującą bombą.
-Nie wywołuj wilka z lasu. Wytrzymasz te kilka dni -złapałam rękę Doris. -Będzie dobrze.
-Zjadłabym muffinkę -dziewczyna zrobiła smutną minę.
-Wiesz, że przechodziliśmy obok muffiniarni i pomyślałam o tym samym, ale powiedziałam sobie "Nie dzisiaj"?
-Tęsknię za tym miejscem, ale chyba już nie będzie dane mi tam wrócić.
-Co? Dlaczego?
-Właścicielka postanowiła zamknąć interes, bo chce zmienić branżę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wreszcie jestem :) Prawie trzy tygodnie nic tutaj nie dodałam, przepraszam. Próbowałam zabrać się za to jakiś czas temu, ale w moim życiu tyle się dzieje, że nie mam na nic czasu, jestem wszystkim wykończona. Najchętniej zapadłabym się pod imię :(

Postaram się wkrótce napisać ostatni rozdział i zabrać się za epilog, by w końcu skończyć historię Hany i Nialla.

Będę wdzięczna za wasze ostatnie opinie i vote pod tym opowiadaniem. Trzymajcie się, miłego weekendu majowego :)

Ps: Kto ma wolne do 9 maja? @angelharry99

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz