wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział 38

"Mam syna."
#Hana
Caroline wbiegła zdyszana do domu kilka minut później. Zapytała, jak się czuję, powtarzając cały czas, żebym głęboko oddychała. Pobiegła na górę po torbę z moimi i dziecka rzeczami. W tym samym czasie do domu zapukała załoga pogotowia ratunkowego. Kiedy opowiedziałam im szybko, co i jak podjęli decyzję, o zabraniu mnie do szpitala. Jeden z mężczyzn złapał mnie pod ramię, abym dała radę dojść do karetki bez upadku, gdyby pojawił się kolejny skurcz.

Nie kontrolowałam tego, czy Caro zamknie dom, w tym momencie skupiona byłam na sobie i dziecku. Wolałbym, żeby Niall prowadził mnie do tej karetki niż operował kogoś kilkanaście kilometrów ode mnie. Bałam się tego, przez co będę musiała przejść. Byłam pełna obaw, czy sobie poradzę, czy dam radę urodzić Niallowi syna.

-Hana! -rozległ się męski krzyk na ulicy

Rozejrzałam się w dwie strony. Zobaczyłam Jaia biegnącego w moim kierunku.

-Co się dzieje?! -wydusił z siebie
-Mały Horan ma już dość życia w brzuchu -oznajmiła Caroline, gdyż mnie dopadł następny skurcz.

Z pomocą dwóch ratowników medycznych mogłam wsiąść do pojazdu.

-Jadę za karetką! -to ostatnie zdanie jakie usłyszałam zanim drzwi ambulansu zamknął lekarz pogotowia.

#Jai
Hanę zabrali na izbę przyjęć, a nam kazali pozostać na korytarzu.

-I co? -zapytałem
-Wciąż nie odbiera -westchnęła Caroline. -Niall musi tu być, Hana go potrzebuje.
-Cholera, do Londynu nie jest tak daleko. Godzina drogi z hakiem i jestem na miejscu.
-Tylko co to da? Niall zapewne operuje, więc będziesz na niego czekał.
-Przynajmniej będę miał pewność, że dotrze tutaj bezpiecznie, nie powodując wypadku.
-Jai! Denerwujesz mnie jeszcze bardziej -rzuciła Caroline.
-Przepraszam, sam się denerwuje. Wiem przez co przeszła Hana jakiś czas temu, po prostu nie chcę by sytuacja się powtórzyła.
-Ja chcę, żeby mój brat tu był, z nim Hana poczułaby się pewniej będąc na sali porodowej.
-O to się nie martw, ja go zastąpię -zapewniłem ją -W końcu doświadczyłem tego.
-Dziękuję, wiesz ja się do tego nie nadaję. Nie wiedziałabym, jak wesprzeć drugą osobę.
-Poradzimy sobie bez Nialla.

#Hana
Leżałam na sali, będąc podpięta do KTG, które określa siłę skurczy. Położna ostrzegła mnie, że cały poród może trwać do ośmiu godzin.

-Hej -do pomieszczenia wpadła siostra Nialla. -Przeniosłam ci śniadanie, żebyś miała więcej sił.
-Dziękuję.
-Jak się czujesz? -zapytała Caro
-Dobrze, wszystko idzie zgodnie z planem. Niall kontaktował się z tobą?
-Jeszcze nie, ale Jai poszedł do ordynatora i ten ma zadzwonić do dyrektora tamtego szpitala, żeby poinformował go zaraz po skończeniu operacji i puścił go do domu. A ty masz być dzielna!
-Jestem -zapewniłam ją.
-To teraz zjesz trochę.
-Nie jestem głodna, mam kroplówkę ze wszystkim, co mi potrzeba.
-Ten worek z glutem ma ci dać siłę, której coraz bardziej potrzebujesz?
-Tak, nie jestem pierwszą rodzącą, która nie jadła śniadania.
-W porządku, najwyżej zjesz, kiedy będzie już po wszystkim -Caroline złapała mnie za rękę. -Będzie dobrze.
-Chciałabym go już przytulić -powiedziałam.
-Na pieszczochy przyjdzie czas. Dzwoniłam do mamy,powiedziałam, że się zaczęło. Kazała cię pozdrowić.
-Spanikowałam na początku, Noami przyznała, że mogłam zostać w domu i czekać, aż skurcze będą coraz częstsze.
-Ale chyba czujesz się pewniej będąc tutaj niż w domu?
-Jasne, że tak. Nie byłam na to gotowa, to wszystko miało się zacząć trochę później. Już przestałam się bać porodu, jestem spokojna, przynajmniej na razie.
-Jesteś silną kobietą, urodzisz ślicznego synka.

W tym momencie do sali weszła Noami.

-Widzę po minie przyszłej mamy, że wszystko w porządku.
-Tak.
-Wody już odeszły?
-Jeszcze nie -przyznałam się.
-W takim tempie to Niall zdąży wrócić z Londynu trzy razy -powiedziała Cox oglądając zapis KTG -Żeby to wszystko trochę przyspieszyć proponuje spacer po korytarzu.

*DWIE GODZINY PÓŹNIEJ*

Dzięki poruszaniu się wody płodowe odeszły mi kilka minut temu, rozwarcie macicy jest coraz większe, a skurcze coraz częstsze, mocniejsze i trwają dłużej. Noami powiedziała, że mogę chodzić tak długo, aż będę w stanie. Spacerowałam razem z Jai'em, ćwicząc przy okazji oddechy.

-Kochanie! -odwróciłam się i zobaczyłam Nialla. Miałam ochotę podbiec do niego,lecz on zrobił to za mnie.
-Przepraszam, że cię zostawiłem ze wszystkim samą.
-Nic się nie stało -uśmiechnęłam się lekko.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, jesteśmy coraz bliżej końca, wody mi już odeszły -w tym momencie Niall pocałował mnie w czoło, przytulając jednocześnie.
-Ałaaa -wydałam z siebie jęk zamykając oczy.

#Niall
Jai podbiegł do nas z wózkiem. Pomogłem żonie na nim usiąść, uspokajają ją. Zabrałem ją na salę porodową. Chwilę później położona przygotowała Hanę do porodu, podając leki, które zmniejszą ból.

-Co ile pojawiają się skurcze?
-Nie wiem, są praktycznie ciągle.
-Rozumiem. Oddychaj spokojnie.

Hana wyglądała na zmęczoną, z czoła spływały krople potu, a najtrudniejszy moment przed nią.

Dopiero tu, na sali dotarło do mnie, że za kilkanaście długich minut zostanę ojcem. Stanąłem za Haną, mówiąc jej,że jestem obok.

-Kiedy poczujesz, że to już, przyj. Nie powstrzymuj się -powiedziała Noami, która pojawiła się na sali.

Lekarka zaczęła rozmowę z położną, by wiedzieć, jak wygląda sytuacja.

-Nie duś niczego w sobie -powiedziała po chwili Cox.
-Yhm -przytaknęła żona.


Hana oddychała bardzo szybko, krzyczała, kiedy skurcze się pojawiały. Pomagałem jej przeć podtrzymując jej głowę.

#Hana
Ból który mi towarzyszył był nie do zniesienia. Cały czas słyszałam, jak mnie motywują, każdy po kolei. Niall był ze mną i to było dla mnie ważne. Jego pomoc dodawała mi wsparcia. Podczas kolejnego, bardzo silnego skurczu,który nadszedł tak niespodziewanie myślałam, że wyjdę z siebie. Krzyczałam ile miałam sił, tak mocno trzymałam dłoń Nialla myśląc, że zaraz mu ją załamie.

-Widzę główkę! -poinformowała Noami
-Kochanie jeszcze trochę i będzie po wszystkim.

Oparłam głowę na fotelu, by za moment podnieść się ponownie. Niall wytarł moją twarz z kropli potu.

-Ja już nie mogę -wydusiłam. -N-nie mam siły.
-Masz i to więcej niż ci się wydaje -odpowiedziała Noami.
-Skarbie, jesteś na prawdę silna i dzielna. Zobacz ile już zniosłaś -dopingował mnie Niall.
-Daj mi rękę -zdecydowała Cox .

Wykonałam polecenie lekarki, ona wiedziała co robić, a ja nie miałam siły, żeby się przeciwstawiać.

-Czujesz? To jest główka twojego dziecka, które za chwilę przytulisz. Chyba nie chcesz się poddać na samym końcu?

To dało mi do myślenia. Postanowiłam dać z siebie wszystko, dlatego, kiedy poczułam chęć parcia po raz kolejny skupiłam się na tym,co robię. Darłam się tak bardzo mocno, bo nie miałam w sobie siły, żeby tłumić w sobie ból, który czułam mimo wszystko.

-Bardzo dobrze ci idzie! Mamy główkę!

W duchu odetchnęłam z ulgą, osiągnęłam już sukces.

-Uwaga!... Teraz, przyj ile masz sił.

Następne skurcze były tak samo silne, jak poprzednie. Nie wiem, ile to wszystko trwało,ale miałam wrażenie, że poród nigdy się nie skończy, że nie dam rady, w momencie, kiedy jestem tak na prawdę na ostatniej prostej.

Kilkanaście minut później, które wydawały się być wiecznością położna zakomunikowała, że jest już po wszystkim.

-Byłaś bardzo dzielna, kochanie -oznajmił Niall.

Na sali rozległ się pierwszy płacz mojego dziecka.

#Niall
Opuściłem salę porodową, gdyż nie byłem potrzebny. Na korytarzu czekał Jai oraz Caroline.

-I jak?

-Mam syna -oznajmiłem radośnie przytulając siostrę i szwagra.
-To wspaniale -odparła wesoło Caro.
-Gratulacje, Niall.
-Jak się czuje Hana?
-Dobrze, dała radę. Wszyscy są szczęśliwi.
-A mały?
-Mały dostał całe dziesięć punktów.

#Hana
Dwie godziny później przewieźli mnie na salę, gdzie leżała już inna kobieta, która urodziła przede mną, bo miała przy sobie dziecko. Leżałam na łóżku, odpoczywając po tym co przeszłam. Nie wiem, kiedy, ale zasnęłam.
***
Obudziłam się jakiś czas później przez płacz dziecka mojej współlokatorki.

-Pani mąż tutaj był przed chwilą -powiedziała.
-Coś nie tak z moim dzieckiem? -zmartwiłam się.
-Nie, pani mąż właśnie po niego poszedł.

Drzwi od sali otworzyły się, wszedł do nich Niall prowadząc przezroczysty wózek.

-Hej -szepnął uśmiechając się.
-Daj mi go, proszę.

Horan ostrożnie wyjął dziecko i podał mi je. Kiedy trzymałam syna na rękach poczułam sie szczęśliwa. W końcu mogłam je przytulić i pocałować.

-Waży 3,150 kg.
-Moje słoneczko, czekałam na ciebie bardzo długo -pocałowałam śpiącego syna.
-Kocham cię, Hana -odezwał się Niall siadając na krzesełku. -Dziękuję za wszystko.
-To twoja zasługa, kochanie.
-Jak go w końcu nazwiemy? Teraz już musimy wybrać,skarbie.
-Ty zdecyduj.
***
-Jejku, jaki on jest śliczny -zachwycała się Caroline.
-Ma twoje usta, zdecydowanie, a nosek to po tatusiu -powiedział mój brat. -Gratuluję jeszcze raz.
-Dziękuję -powiedział Niall. -Może wam go przedstawię?
-Wybraliście imię tak szybko? -Caro się zdziwiła.
-Dzisiaj, czyli 04.06 2015 roku o godzinie 14:10 przyszedł na świat Theo Horan.
-Ładne imię wybraliście -zauważył Jai.

#Niall
Siedziałem z Haną do wieczora, a najlepiej nocowałbym w szpitalu. Dodałem na instagrama, którego założyłem podczas programu MasterChef zdjęcie stópek Theo, informując innych, że zostałem ojcem. Następnego dnia po śniadaniu pojechałem do Hany. Z auta wyjąłem nosidełko, z którym podróżowałem od jakiegoś czasu. Szybko dotarłem na oddział ginekologiczny. Wchodząc do sali zastałem Hanę karmiącą dziecko.

-Cześć -przywitałem się.
-Hej Niall.
-Był już Noami?
-Tak, możemy opuścić szpital.
-Tak też myślałem. Jak minęła noc?
-W porządku, Theo jest grzewczym dzieckiem -powiedziała Hana odstawiając syna od piersi. -Potrzymasz go do odbicia? Poszłabym się umyć.
-No pewnie -wziąłem od Hany syna kładąc go sobie na ramieniu.
-Dasz sobie radę? -zapytała powoli podnosząc się z łóżka.
-Ja tak, a może tobie potrzebna jest pomoc?
-Nie, poradzę sobie -oznajmiła stojąc prawie prosto.

Zostałem z synem sam, kiedy żona poszła wziąć prysznic. Byłem zachwycony swoim pierwszym dzieckiem. Musiałem bardzo uważać, żeby nie zrobić mu krzywdy, ponieważ Theo był malutki i wystarczy na prawdę niewiele, by mogło mu się coś stać. Trzymając go na prawym ramieniu prawie nie czułem tych trzech kilogramów.
***
Hana zakładała dziecku czapeczkę, kiedy ja wkładałem ostatnie rzeczy do torby. Potem żona włożyła Theo do nosidełka, przypinając go pasami. Obok główki położyła też pieluszkę.

-Gotowa? -zapytałem biorąc nosidełko do ręki.
-Tak, wystarczy mi pobytu w szpitalu na jakiś czas.
-W domu będziesz odpoczywać.
-O nie, nie kochanie, teraz właśnie wszystko się zaczęło.
-Pomogę ci ze wszystkim -cmoknąłem żonę usta.

Idąc korytarzem w stronę wyjścia ze szpitala wpadliśmy na moich kumpli z pracy. Nie obyło się bez gratulacji i pamiątkowych zdjęć. Szybko jednak pożegnaliśmy się z innymi, tłumacząc, że wkrótce trzeba kolejny raz nakarmić Theo, a zanim ta pora nadejdzie chcielibyśmy dotrzeć na spokojnie do domu. Na dworze padał deszcz, więc miałem szczęście, że znalazłem wolne miejsce na parkingu, zaraz obok wyjścia ze szpitala. Otworzyłem pilotem drzwi stawiając nosidełko na tylnym siedzeniu, przypinając je odpowiednio. Hana usiadła po drugiej stronie, by być przy dziecku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rodzinka Horan powiększyła się. Jakim tatą będzie Niall? Poradzi sobie z nowymi obowiązkami?

Dzielcie się ze mną opinią, co do rozdziału za pomocą hasztagu: #BigLoveNiallFF lub komentarza :)

Coraz bliżej epilog :(

Kocham Was♥♥♥ @angelharry99

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz